poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Neuromancer, William Gibson- recenzja #39

Otwierający Trylogię Ciągu "Neuromancer" Williama Gibsona, to powieść która dała początek pokoleniu cyberpunku, zgarnęła wszystkie najważniejsze nagrody przyznawane powieściom science - fiction, zainspirowała braci Wachowskich w tworzeniu filmu Matrix. I powiedzcie, jak jej miałam nie przeczytać?

Przyszłość. Case, jeden z najlepszych „kowbojów cyberprzestrzeni” poruszających się w wirtualnym wszechświecie, popełnił błąd. Za nielojalność wobec zleceniodawców płaci uszkodzeniem systemu nerwowego mykotoksyną, która skazuje go na uwięzienie we własnym ciele uniemożliwiając tym samym ponowne wejście do wirtualnego świata. W poszukiwaniu lekarstwa wyrusza do Japońskiej Chiby, gdzie zdobywa fundusze, by w nielegalnych klinikach odzyskać zdolność podłączania swego umysłu do komputera. Z pomocą przychodzi mu pewien człowiek o imieniu Armitage, który zmieni jego dotychczasowe życie - dzięki niemu zostaje on wynajęty przez nieznanego mocodawcę do popełnienia, wydawałoby się niewykonalnego, przestępstwa.

Początki mojej przygody z lekturą były ciężkie. Zostałam przytłoczona totalnym chaosem panującej w fabule przeplatanej szczegółowymi opisami matrycy  (matrixa) pełnej dziwacznego dla mnie, nic nie mówiącego żargonu informatycznego. Sam autor nie ułatwia zadania, czytelnik sam musi wywnioskować czym są Ciąg, lód czy dek.
Gibsonowi udało się  stworzyć powieść niezwykłą. Czytając czułam się trochę jak na psychodelicznym haju, ogrom doznań przytłacza, ale wciąga. Fabula jest stosunkowo prosta, dużo jest jednak zwrotów akcji. Pisarz stworzył świat nieszablonowy, utrzymany w mrocznym klimacie, coś na granicy snu i jawy. 

Neuromancer to powieść wizjonerska:  koncepcje sztucznej inteligencji, cyberprzestrzeni czy inżynierii genetycznej są jak najbardziej aktualne, i autorowi udało się je przewidzieć na długo przed powstaniem ( powieść powstała w 1984 roku). Autor pisze również o wypieraniu tradycyjnych państw narodowych przez wielkie korporacje oraz porusza istotny problem dehumanizacji świata, zdominowanej przez wszechobecną technologię.

Intrygujący są również bohaterowie powieści a raczej antybohaterowie, ciężko się z nimi identyfikować, nie mniej przykuwają uwagę i zapadają w pamięć.

Nie jest to książka łatwa, stanowi spore wyzwanie dla czytelnika, szczególnie będącego takim laikiem informatyczno- cyberpunkowym jak ja.
Nie wiem czy sięgnę po kolejne części trylogii. Lubię fantastykę, ale Neuromencer to trochę nie moja bajka, i nie moje klimaty. Książka przeznaczona jest raczej dla konkretnej grupy odbiorców.
Jeśli choć trochę podobał się komuś Matrix, będzie powieścią zachwycony, początkujący z cyberpunkiem będą zadowoleni, ale powieść to spore intelektualne wyzwanie.
 Ja na razie wylogowuję się z Matrixa i nie wiem kiedy wrócę.

Neuromancer, William Gibson, Wydawnictwo Zysk i S-ka, 1996, s.1996

moja subiektywna ocena: 3+/6


9 komentarzy:

  1. Hm, mam mieszane uczucia, nie jestem pewna czy to książka dla mnie. Choć fanką fantastyki jestem nie od dziś, to TO niekoniecznie jest tym co chciałabym przeczytać.
    Pozdrawiam serdecznie!
    Fanny http://buszujacawsrodksiazek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie dla mnie. Nie przepadam za tą tematyką.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie ta książka do gustu jakoś nie przypadła.
    Poza tym, o której to się posty pisze? :P Hahaha
    kultusarnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Za nic nie mogę się przekonać do sci-fi. W większości przypadków po prostu ziewam z nudów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre science- fiction nie jest złe. Choć ostatnio przekonuję się że wolę jednak tę część naukową niż fikcyjną. Ale lepiej czytać to co się lubi.

      Usuń
  5. Bardzo chętnie zapoznam się z lekturą :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja raczej wolę typową fantastykę. Kiedy do gry wchodzą informatyczne przemyślenia to często się gubię :p Chociaż s-fi czasami też okazuje się przyjemne :)
    Pozdrawiam,
    http://magiel-kulturalny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałem Neuromancera dwukrotnie i drugie podejście było bardziej udane. Dopóki o Gibsonie ktoś nie pisze, że jest to najlepszy pisarz sci-fi w dziejach, to wszystko jest okej. Książki Gibsona są na dość przyzwoitym poziomie, choć pełno w nich z trudnej terminologii, co może sprawiać trudności czytelnikom nie tak dobrze zaznajomionym z hard sci-fi. Jeśli masz ochotę sprawdzić, co ja napisałem o tej powieści, to zapraszam:
    http://sfera-dysona.blogspot.com/
    https://www.facebook.com/Sfera-Dysona-181550752566550/

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...