Nie chcę tutaj pisać na czym polegał mechanizm oszustwa, bo nie chcę odbierać przyjemności z lektury "Złej krwi". Skupię się na innej sprawie, której w swojej książce Carreyrou poświęcił sporo miejsca, a która mi cały czas spędza sen z powiek i w którą wciąż nie potrafię uwierzyć. Niesamowita jest dla mnie sama postać Elizabeth Holmes, dziewiętnastolatki, bez większych kompetencji z zakresu medycyny, która rzuciła studia po zaledwie dwóch semestrach by założyć firmę. Jak wielki urok osobisty musiała mieć by w radzie nadzorczej jej spółki zasiedli wysocy przedstawiciele amerykańskiego rządu? Jaką musi mieć charyzmę, tajemniczy magnetyzm, by owinąć sobie wokół palca doświadczonych inwestorów jak Rupert Murdoch, polityków z bliskiego otoczenia byłego jak i obecnego Prezydenta Stanów Zjednoczonych, dziennikarzy, prawników? Nigdy nie pokazała żadnych dowodów, że jej technologia działa. Nikt nigdy nie weryfikował sprawozdań finansowych spółki, a mimo to do Theranosa płynął od inwestorów szeroki strumień pieniędzy. Niewątpliwie Holmes potrafiła sprzedać swoją wizję. Czy wystarczył piękny uśmiech, nienaturalnie niski głos, czarne golfy, które zawsze nosiła, by zwodzić wszystkich aż przez 10 lat?
Holmes potrafiła uwieść nie tylko inwestorów, ale i pracowników, roztaczając przed nimi swoją wizję zmiany świata na lepsze. Theranos przyciągał najlepszych specjalistów z dziedziny chemii, fizyki, którzy chcieli być częścią rewolucji. Nie spodziewali się jednak piekła, jakie przygotowali dla nich ich szefowie. Nieustanny mobbing, zastraszanie, monitoring wejść i wyjść, kontrola korespondencji, nieustanna obserwacja i inwigilacja, umowy o poufności, które zobowiązywały do zakazu negatywnego wypowiadania się na temat tego co działo się w Theranosie. Gdy ktoś chciał się wyłamać i opowiedzieć, że Theranos to jedno wielkie oszustwo, do akcji wkraczał David Boies, prawnik, który siał postrach w całych Stanach Zjednoczonych. Z Boiesem musiał zmierzyć się również sam Carreyrou, który chciał zablokować artykuł, który dziennikarz przygotowywał dla The Wall Street Journal, gazety której właścicielem jest Rupert Murdoch, ten sam, który zainwestował w Theranosa miliony dolarów.
John Carreyrou napisał pasjonujący reportaż. Mimo, że porusza skomplikowane tematy z zakresu start-upów, badań krwi, czyta się ją jak najlepszy kryminał. "Zła krew" to historia wielkiego oszustwa, wybujałych ambicji, pychy założycieli, opowieść o naiwności inwestorów ( o zgrozo bardzo doświadczonych inwestorów), którzy dają się nabierać na puste obietnice i sztuczki spółek. Dla mnie jednak Carreyrou nakreślił portret fascynującej i niebezpiecznej kobiety, jaką niewątpliwie jest czekająca na proces sądowy Elizabeth Holmes. Bez reszty oddana własnej idei, kompletnie pozbawiona empatii wobec ludzi na których przeprowadzała badania. Charyzmatyczna, o nieodpartym uroku osobistym, potrafiąca owinąć sobie każdego wokół palca.
Niesamowita i przerażająca historia.
Dobrym reportażem nigdy nie pogardzę.
OdpowiedzUsuń