Rasista, mizogin, frustrat. Czy do takiego człowieka można czuć sympatię? Czy można wysłuchać tego co ma do powiedzenia? Grecki pisarz Makis Tsitas zaryzykował bardzo dużo wybierając na głównego bohatera swojej powieści "Bóg mi świadkiem" antybohatera, irytującego egocentryka, którego polubić jest bardzo ciężko. Być może za tą niechęcią kryje się obawa, że gdy zaczniemy słuchać tego co ma do powiedzenia, stanie się nam bliższy? Zatrzymanie się i wysłuchanie jego spowiedzi wymaga wewnętrznej odwagi. A gdy wysłuchamy opowieści o jego lękach, obawach i tęsknotach i marzeniach, odkryjemy, że za fasadą, chowa się człowiek głęboko nieszczęśliwy, który nie budzi już niechęci, ale współczucie.
"Moje życie rozpościera się na bezkresnym polu pełnym czerwonych papryk.
Gdy upadam (zawsze na twarz), zostaję poparzony. Takie jest moje życie.
Niezmiennie wpadam w jakieś sidła, ląduję w ciernistych chaszczach i
pokrzywiskach, nie pamiętając, że jestem bosy".