Czy androida można uznać za człowieka? Pytanie to jest tak stare jak sama fantastyka naukowa. W swojej najnowszej powieści "Maszyny takie jak ja" zadaje je również Ian McEwan, zastanawiając się, co czyni nas ludźmi, co sprawia, że jesteśmy tym kim jesteśmy? Czy maszyna jest w stanie oddać wielowymiarowość ludzkiej natury i odnaleźć się w świecie w którym nic nie jest czarno- białe?
Akcja powieści rozgrywa się w retrofuturystycznym Londynie lat osiemdziesiątych XX wieku. John Fitzgerald Kennedy przeżywa swoją śmierć w Dallas, Jimmy Carter wygrywa drugą kadencję, zamiast przegrać z Ronaldem Reaganem, John Lennon nie zostaje zamordowany, a rząd Margaret Thatcher upada po przegranej wojnie o Falklandy i najważniejsze Alan Turing, ojciec sztucznej inteligencji nie popełnia samobójstwa, nie poddaje się chemicznej kastracji i po odbyciu kary, wraca do pracy, zapoczątkowując cyfrową rewolucję. Odwrócony świat McEwana wyprzeda nas technologicznie o dziesiątki lat. Ulice miast zatłoczone są samobieżnymi samochodami elektrycznymi, a pierwsza partia humanoidalnych robotów została właśnie sprzedana prywatnym nabywcom.
Głównym bohaterem powieści Ian McEwana jest 32-letni miłośnik elektroniki i robotyki Charlie Friend, który staje się szczęśliwym posiadaczem jednego z androidów, Adama.
Kiedy Adam wchodzi w tryb on-line zaczyna się o uczyć o ludzkości w tempie wykładniczym, zostaje uwikłany w relacje Charliego i Mirandy, ukochanej jego właściciela. Zakochuje się w Mirandzie, albo tylko tak twierdzi, ale czy sztuczna świadomość zna pojęcie miłości?