czwartek, 6 października 2016

Biała Rika, Magdalena Parys - recenzja #216

Książka, która miała nigdy nie powstać. Jak mówi sama Magdalena Parys, wcale nie chciała pisać "Białej Riki".
Ja cieszę się, że powstała, bo chociaż trudna, choć wymyka się gatunkowym schematom, pełna jest emocji. Inspirowana prawdziwą historią, intymna opowieść o poszukiwaniu prawdy, której nie da się ukryć i pamięci, której nie można oszukać.

Dorastająca Dagmara musi opuścić rodzinny Szczecin, by zamieszkać w Berlinie. Dziewczynka słucha, podsłuchuje starszych, nie dają jej spokoju rodzinne sekrety. Dlaczego babcia Rika, która w rzeczywistości babcią nie jest mówi z takim dziwnym akcentem? Dlaczego co roku odwiedza pewien kościół? Jak wygląda jej siostra bliźniaczka Gerda? Dagmara powoli odkrywa przeszłość, rysując drzewo genealogiczne nie do końca swojej rodziny. Sprawia, że odżywają wspomnienia, do których babcia Rika sama nie zdecydowałaby się powrócić.

Dagmara odtwarzając historię swojej przybranej babci Riki sama próbuje sobie poradzić z tym, że musi opuścić Polskę i wyjechać do Niemiec.
Ruth, która w 1945 roku rodzi w obozie dla uchodźców syna, a później ucieka z ukochanym Karolem z Niemiec do Polski. W Polsce imię Ruth nie istnieje, więc wszyscy wołają za nią Rika. Mimo ponad trzydziestoletniego pobytu w Polsce w dalszym ciągu nie czuje się jak w domu. Polacy traktują ją jak "parszywą Niemrę", a Niemcy jak "folkspolkę".

W momencie gdy Dagmara musi opuścić Polskę zaczyna rozumieć problem babci, uświadamia sobie jak ważny jest język, który dyktuje przynależność do danej społeczności, który definiuje, że jest się częścią danego kraju.

Zgłębiając drzewo genealogiczne Dagmara próbuje uporządkować chaos, wypełnić luki  i przywołać pamięć. Cały czas szuka prawdy, pomaga jej w tym rodzina, która podpowiada o czym ma mówić, a co lepiej przemilczeć. Poszukiwanie prawdy o swojej babce, o pogmatwanych losach swojej rodziny jest dla Dagmary podróżą w głąb samej siebie.

"Biała Rika" to trudna książka, nie tylko ze względu na brak linearności, bardziej przypominająca luźne zapiski, brudnopis, niż gotową zredagowaną powieść. I jeśli nawet początkowo ciężko jest się wczytać, ogarnąć chaos wspomnień, to książka dzięki takiej budowie ma swój niezaprzeczalny urok. To strzępki wspomnień, urywki z życia, krótkie rozdziały przypominające proces wydobywania wspomnień z pamięci, nie tylko samych wydarzeń, ale i osób miejsc, obrazów, zapachów, ale przede wszystkim emocji towarzyszącym tym wspomnieniom.

To bardzo osobista, tragiczna, bolesna i smutna książka. O prawdzie, o niepamięci, bo każdy z nas inaczej zapamiętuje te same wydarzenia z przeszłości. "Biała Rika" to również książka o wojnie. Wydarzenia II wojny światowej odcisnęły piętno nie tylko na życiorysie Riki, jej siostry Gerdy i Karola, ale również na kolejnych pokoleniach ich rodziny. Mimo, że o tym nie rozmawiają, nie chcą o niej pamiętać, to wojna wciąż żyje w tych ludziach.

Ile w "Białej Rice" jest prawdy, ale ile wyobraźni? Ile Magdaleny Parys jest w Dagmarze? Podobno w powieści prawdziwe są "tylko emocje i broszka babci Riki", reszta  to wyobraźnia pisarki, ale patrząc na życiorysy autorki i bohaterki jej powieści, trudno nie zauważyć znacznych podobieństw między nimi.

"Takie skomplikowane jest to wszystko." mówi Dagmara i ma rację. Ludzka pamięć jest skomplikowana, zwłaszcza jej ułomność. Jesteśmy tym co pamiętamy, a są rzeczy i wydarzenia o których wolelibyśmy zapomnieć. A pamięci, nawet gdy boli, nie da się oszukać. Co jest prawdą, czy to co rzeczywiście się wydarzyło, czy to co udało się nam zapamiętać?
Wyjątkowo szczera, wstrząsająco bolesna. Warto!

Biała Rika, Magdalena Parys, Wydawnictwo Znak, 2016, ss.299

12 komentarzy:

  1. Mam ten tytuł na uwadze - lubię takie historie - o samotności w tłumie i wyobcowaniu. Przeczytam na pewno :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam jeszcze przyjemności poznać prozy autorki, ale Twoja recenzja brzmi zachęcająco. Jedno zdanie trochę przypomniało mi "Czarnobylską modlitwę". To, że wojna odcisnęła na ludziach piętno, podobnie jak Czarnobyl. Nic już po takich doświadczeniach nie jest takie samo. Choć co ja mogę o tym wiedzieć, skoro tego nie przeżyłam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam "Tunel" Magdy Parys i jak warsztatowo napisana była świetnie to sama fabuła nie do końca mnie przekonała. W "Białej Rice" podobało mi się wszystko.

      Myślę, że lepiej nie przeżyć...

      Usuń
    2. Zgadzam się z ostatnim zdaniem w 100%.

      Usuń
  3. Nie jestem przekonana, czy teraz chciałabym przeczytać tak smutną i bolesną książkę. Z chęcią zapisuję tytuł, by sięgnąć po nią w odpowiedniejszym momencie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Biała Rika" jest smutna, ale są momenty wywołujące uśmiech. Książka pisana jest z perspektywy małej dziewczynki, więc nadaje jej to swego rodzaju uroku.

      Usuń
  4. Lubię kiedy za książką kryje się jakaś ciekawostka - jak to, że autorka wcale nie planowała tej powieści, po prostu ją napisała. Podoba mi się to, że jest pełna emocji, od razu dodaję do listy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj chyba się nie skuszę nie chcę się dołować

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię od czasu do czasu trudne książki, zdecydowanie kiedyś po nią sięgnę. Jednak nie w najbliższym czasie, jestem strasznie podatna na jesienną chandrę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie życzę Ci jak najwięcej słońca, pozdrawiam.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...