"Kolekcjoner porzuconych dusz" brazylijskiej dziennikarki i dokumentalistki Eliane Brum to coś znacznie więcej niż tylko reportaże portretujące różne oblicza Brazylii. Bo, jak pisze autorka we wstępie do swojego zbioru, reportaż jako gatunek literacki jest dla niej wyjście poza uprzedzenia, światopogląd, osądy, by wkroczyć w zupełnie inne dla nas doświadczenia istnienia na świecie. Reportaż "oznacza konieczność opuszczenia siebie i zamieszkania w drugim człowieku- w świecie będącym drugim człowiekiem." I nie mam wątpliwości, że ta sztuka udała się dziennikarce znakomicie. Oddając głos tym, których nikt nie chce wysłuchać, ludziom niewykształconym, ubogim, schorowanym i starym, Eliane Brum daje nam wielką lekcję empatii, pokazując, że żaden reportaż nie jest ważniejszy od człowieka.
Bohaterami opowieści Eliane Brum są m.in.: "łapaczki dzieci", czyli akuszerki zamieszkujące puszczę amazońską, mieszkańcy domu spokojnej starości, matki, których synowie zginęli w wojnach gangów, poszukiwacze złota, połykacz szkła, który boi się, że stanie się dla innych niewidzialny. Dziennikarka podróżuje przez Amazonię, brazylijskie fawele i gęsto zabudowane betonem pustynie, słucha swoich rozmówców uważnie, bez uprzedzeń. Eliane Brum wierzy, że istotne wydarzenia zależą od drobnych "niewydarzeń", które są częścią życia każdego człowieka, jego bezsilności, lęku przed odrzuceniem, pragnieniem zdobycia uznania, starzenia się, doświadczenia choroby.
To co czyni "Kolekcjonera porzuconych dusz" wyjątkowym to ogromny szacunek i empatia Eliane Brum dla bohaterów jej reportaży. Dziennikarka daje nam bardzo ważną lekcję człowieczeństwa, pokazuje że niczyjego życia nie da się zastąpić, bo każde jest wyjątkowe. Żadne życie nie znaczy więcej niż życie innego człowieka.
Brum słucha swoich rozmówców wszystkimi zmysłami, uważnie wsłuchuje się w to co wypowiedziane i to co przemilczane, by potem przelewając ich świadectwa na papier, oddać rytm tych słów i chwil ciszy, ton, rytm, harmonię i ogrom emocji, które ze sobą niosą. Wysłuchane przez dziennikarkę historie wzruszają, chwytają za serce i zmuszają, by na chwilę odłożyć lekturę i złapać oddech. Najtrafniej "Kolekcjonera porzuconych dusz" podsumowała Aleksandra Lipczak, która napisała, że te reportaże splatają w jedno przemoc i poezje, niesprawiedliwość i piękno, ekstremalne wykluczenie i zwykłe życie.
"Kolekcjoner porzuconych" to reportaże, których celem jest niesienie zmian, otwarcie nam oczu na drugiego człowieka, jego życie i tragedie. Te zmiany mogą dotyczyć naszej troski o środowisko i zasoby naturalne; otwarcie nas na świat samotności i izolacji, której doświadczają mieszkańcy domów starości, czasem nawet uświadomienia istnienia drugiego człowieka, jak w przypadku tekstu "Śródziemie", dzięki któremu jego bohaterowie zostali dostrzeżeni przez Brazylijczyków i przestali ginąć od kul.
W tytułowym reportażu, Brum przedstawia czytelnikom zbieracza, który "gromadzi u siebie okruchy całego miasta", porzucone losy, rzeczy, ratując je przed śmietnikiem zapomnienia. W pewnym sensie autorka robi to samo. Wierząc, że historia każdego człowieka ma wartość, jest w stanie pójść tam, gdzie inni reporterzy nie chcą, ocalając ich tym samym od zapomnienia. Potwierdza człowieczeństwo tych, których tak łatwo można przeoczyć.
"Kolekcjoner porzuconych dusz. Reportaże z Brazylii" to zarówno świetny i przejmujący zbiór reportaży jak i wezwanie abyśmy wyszli z naszego komfortowo urządzonego świata i rozejrzeli się wokół siebie, dostrzegli tych niewidzialnych i z uwagą wysłuchali ich historii. Żebyśmy pamiętali, że "wszyscy jesteśmy warci tyle samo."
Dobrym reportażem nigdy nie pogardzę. 😊
OdpowiedzUsuńSzczególnie dobrym reportażem. Zachęcam Cię gorąco.
OdpowiedzUsuńNie czytam reportaży, chociaż coraz bardziej ciągnie mnie do tego gatunku
OdpowiedzUsuń