środa, 8 lutego 2017

Armenia. Karawany śmierci, Andrzej Brzeziecki, Małgorzata Nocuń- recenzja #269

Potężne imperium rozciągające się od Morza Kaspijskiego aż po Morze Śródziemne. Kraj w którym na szczycie góry Ararat osiadła po biblijnym potopie arka Noego. Tutaj na nowo miał zacząć się świat. Kolebka cywilizacji. Kiedyś, bo dzisiaj Armenia jest najbiedniejszym krajem na Kaukazie Południowym i jednym z najbiedniejszych państw jakie powstały po upadku Związku Radzieckiego. 
Andrzej Brzeziecki i Małgorzata Nocuń za kierunek swoich podróży obrali właśnie Armenię, naród wybrany przez Boga. Owocem ich wyprawy jest reportaż "Armenia. Karawany śmierci", z którego wyłania się obraz kraju kontrastów.  "Wspaniały naród z wielką tradycją i kulturą czy skorumpowany naród kupczący wszystkim, co się da? I jedno i drugie."


Armenia pierwszy chrześcijański kraj na świecie (chrzest przyjęła w 301 roku), którego mieszkańcy do dziś składają w ofierze koguty i inne zwierzęta, w których co roku tysiące Ormianek poddaje się zabiegowi aborcji, gdy okazuje się, że płód jest płci żeńskiej. Kraj w którym największą wartością jest rodzina i wielodzietność, w którym zachowała się patriarchalna struktura społeczeństwa i nieciekawa pozycja kobiet. Górzysty krajobraz i zieleń są pięknym tłem dla szerzącej się w kraju korupcji. Kraj, w którym rosną najlepsze morele na świecie, gdzie powstają najpiękniejsze prawdziwe orientalne dywany i gdzie produkowany jest najlepszy ormiański koniak. W Armenii wszystko jest naj.
Naród wybrany, którego Bóg potraktował jak biblijnego Hioba, poddając go kolejnym próbom, cierpieniu, nieszczęściu, tyle że bez perspektywy na zadośćuczynienie.

Rzeź Ormian z 1915 roku, zbrodnia ludobójstwa, o której przez dziesiątki lat milczano. Trzęsienie ziemi w 1988 roku, w wyniku którego aż pół miliona ludzi z trzymilionowego kraju straciło dach nad głową.1999 rok, masakra w ormiańskim parlamencie, zamieszki, które co jakiś czas ogarniają Erywań. Ilu jeszcze próbom zostanie poddana Armenia?

Dzisiaj Ormianie z tęsknotą spoglądają w kierunku góry Ararat, symbolu Armenii, który od 1915 roku znajduje się na terytorium Turcji. Cały czas toczy się konflikt o górski Karabach z muzułmańskim Azerbejdżanem, a sama Armenia wciąż pozostaje pod silnym wpływem Rosji.

Ormianie, których mamy okazję spotkać na kartach "Armenia. Karawany śmierci" to ludzie wrażliwi, pełni wiary, miłości do swojego kraju, ale też przepełnieni gniewem, złością, goryczą. Nigdy nie zapomnieli o traumach jakich doświadczyli i za które nigdy nie usłyszeli słowa przepraszam. Choć "na Kaukazie wierzy się, że żałoba może dopełnić się tylko wtedy, kiedy winni śmierci zostaną ukarani." Czują się zapomniani, i to być może właśnie stąd bierze się ich bierność i marazm. Cały czas tkwią w dziwnych układach, sieci zależności, ale nie mają dość siły by zbuntować się i dokonać przewrotu na miarę ukraińskiego Majdanu.

Ormianie nigdy nie pogodzili się z historią, naznaczoną licznymi traumami, historią która wielu z nich zmusiła do życia poza granicami swojego kraju. Ludobójstwo z 1915 roku nigdy nie zostało rozliczone, jak zadra pozostaje w każdym z Ormian, przekazywana z pokolenia na pokolenie w oczekiwaniu na rekompensatę, która nie chce nadejść.

Małgorzata Nocuń i Andrzej Brzeziecki odbyli trudną podróż do kraju pięknego i skomplikowanego jednocześnie. "Armenia. Karawany śmierci" jest portretem kraju kontrastów. Dziennikarze z uwagą i wielkim  szacunkiem wsłuchują się w dusze Ormian w  których walczą duma i wstyd. Reportaż jest obrazem narodu noszącego głębokie blizny, które wciąż przypominają o cierpieniu i trudnej historii. Społeczeństwa wielkiej wiary i nadziei, że Armenia, naród wybrany, tak jak biblijny Hiob w końcu otrzyma zadośćuczynienie za doznane krzywdy i "odda im całą majętność w dwójnasób."
Niezwykły reportaż, który przybliża historię, kulturę i tradycję Armenii, oswajając ten odległy, piękny i wyjątkowy kraj oraz jego mieszkańców.

Armenia. Karawany śmierci, Andrzej Brzeziecki, Małgorzata Nocuń, Wydawnictwo Czarne, 2016, ss. 232

8 komentarzy:

  1. Dla mnie to lektura obowiązkowa. Bardzo cenię literaturę faktu i powieści wydawane przez Czarne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czarne wydaje fantastyczne reportaże, ten również gorąco Wam polecam

      Usuń
    2. Zgadzam się, kocham reportaże Czarnego, w sumie tylko seria Bieguny PWN może się z nimi równać. Chociaż chyba "Armenia" na razie nie jest dla mnie, szukam czegoś pozytywnego do czytania właśnie.

      Usuń
  2. O Armenii mało się czyta. No, przynajmniej ja nie miałam za bardzo styczności, a może to być bardzo ciekawe doświadczenie. Zwłaszcza, że - z tego co piszesz - to kraj pełen sprzeczności...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej pory Armenia kojarzyła mi się tylko z górą Ararat i ludobójstwem z 1915, reportaż trochę poszerzył moją wiedzę. Mało się u nas mówi o Armenii, tym bardziej takie książki są potrzebne.

      Usuń
  3. Ależ Cię ostatnio wzięło na reportaże :) Ja też lubię i czytam, ale raz na jakiś czas (żeby nie zwariować od tego ogromu bólu, złości i cierpienia).

    Tytuł będę mieć na uwadze, jak wiele innych odkrytych na Twoim blogu, które mam już na liście, podkreślone na zielono :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzięło, ostatnio lubię jak książka mną mocno sponiewiera, a reportaże sporą dawkę mi zapewniają, ale raz na jakiś czas muszę przerywać czymś bardziej optymistycznym bo co za dużo to niezdrowo.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...