poniedziałek, 9 stycznia 2017

Wszystko co lśni, Eleanor Catton- recenzja #257

O tym, że Eleanor Catton jest pisarką niezwykle utalentowaną miałam okazję przekonać się przy okazji "Próby", jej debiutanckiej szkatułkowej powieści, technicznie doskonałej i cudownie osobliwej. "Wszystko co lśni" jest dziełem równie ekscytującym. Tym razem najmłodsza w historii  pisarka nagrodzona Man Booker Prize zabiera czytelnika w podróż w czasie, do XIX wiecznej Nowej Zelandii w okresie gorączki złota. Porywająca proza.

Nowa Zelandia, lata 60. XIX wieku. Na wyspie wybucha gorączka złota, która wizją bogactwa skusiła również młodego Szkota Waltera Moody'ego. Tuż po zejściu na ląd w mieście Hokitika, by odpocząć udaje się do hotelowej palarni, gdzie natyka na dziwne spotkanie. W tajemnicy dwunastu mężczyzn spotyka się by naradzić się w sprawie serii niewyjaśnionych zdarzeń.  Kilka dni wcześniej bez śladu ginie pewien młody bogaty odkrywca złota. Na drodze do Hikitika zostaje znaleziona nieprzytomna prostytutka, a w chacie z jednego poszukiwacza złota, który upija się na śmierć odnaleziona zostaje ogromna fortuna...

Być może to tylko moje odczucie, ale rozpoczynając czytać "Wszystko co lśni" miałam wrażenie jakbym oglądała sztukę na deskach teatru. Już pierwsza opisana w powieści scena, w której Moody wkracza do palarni Hotelu Korona przywodzi na myśl idealne otwarcie przedstawienia teatralnego.  Scenografia, kostiumy,  nawet rozmieszczenie postaci, wszystko to przypomina szczegółowo opisane didaskalia. Podobnie sprawa się ma z samą fabułą, mająca formę spowiedzi poszczególnych bohaterów, w której  jeden po drugim odkrywają przed czytelnikiem/ widzem swoją historię.  Idealny materiał na scenariusz.

Dwunastu mężczyzn obecnych w palarni,  dwanaście opowieści, które poznajemy i które przybliżają, choć nie do końca,  do rozwiązania kryminalnej zagadki. Dlaczego nie do końca? Bo choć jedna opowieść wypływa z drugiej, uzupełnia je o kolejne szczegóły,  to komplikuje fabułę, wprowadza nowe wątki, nowe postacie, motywy i zamiast stworzyć w miarę kompletny obraz , odnosi się wrażenie, że ilość informacji jaką zdobywamy, nie przekłada się na naszą wiedzę. Jednak chaos informacyjny jest tylko pozorny.  W "Wszystko co lśni" porządek reguluje gwiaździste niebo i fazy Księżyca, a cała prawda ukrywa się gdzieś w cieniu Księżyca, który znajduje się w nowiu.

"Wszystko co lśni" to nie tylko finezyjnie skonstruowana kryminalna intryga. Autorka osadzając akcję w nowozelandzkim Hokitika w okresie panującej wówczas gorączki złota, poruszyła szereg problemów, z którymi zmagano się w XIX wieku.  Poznajemy życie mieszkańców Hikitiki, świat mężczyzn,  rządzące osadą prawo i politykę, stosunek do Chińczyków, wykorzystywanych jako tanią siłę roboczą, handel opium, oszustwa, przemyty, ale przede wszystkim marzenia w których za upragnione złoto można zapewnić sobie lepszą przyszłość.  Powieść Catton powoduje, że  wnikamy w klimat XIX- wiecznej osady, przesyconej oparami opium i gęstym dymem cygar.

Książka robi ogromne wrażenie i należy docenić ogrom pracy jaki włożyła w napisanie tej monumentalnej, również jeśli chodzi o objętość powieści . "Wszystko co lśni" można porównać do doskonale naoliwionego mechanizmu, w którym każdy z bohaterów ma swoje miejsce, swoje zadanie do wykonania, a których losy są misternie ze sobą splecione. Pisarka mistrzowsko połączyła ze sobą wątki historyczne, elementy powieści sensacyjnej, kryminał i astrologię, obecną zarówno w fabule, jak i w konstrukcji powieści.

"Wszystko co lśni" jest powieścią złożoną, wielopoziomową i wielowątkową. Napisana z wielkim rozmachem opowieść o marzeniach i szczęściu  przybierającym kształt grudek złota i przeznaczeniu ukrytym w gwiazdach.
Zaskakująca i magnetyzująca swoją XIX -wieczną atmosferą, stylizowanym wiktoriańskim językiem. Literacki majstersztyk i niezwykła epicka wyprawa na drugi kraniec świata.

Wszystko co lśni, Eleanor Catton, Wydawnictwo Literackie, 2014, ss. 936

20 komentarzy:

  1. O MAtko!
    W ebooku nie widać tych ogromnych rozmiarów! Długo czytałaś?
    Ale chciałabym przeczytać. 'Próbę' nie, ale 'Wszystko co lśni' wydawało mi się perełką literacką. Z tego co piszesz to rzeczywiście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lektura zajęła mi trochę ponad tydzień, ale też nie spieszyłam się specjalnie, Catton pisze tak, że chciałoby się przebywać we "wszystko co lśni" jak najdłużej.
      Lśniąca perła literacka, warto.

      Usuń
  2. Zastanawiałam się nad lekturą tej książki, ale doszłam do wniosku, że chyba szkoda mi czasu na coś, co może okazać się niewypałem. Chwilową pokusę odrzuciłam, o historii już nie myślałam. A teraz? Trafiam na Twoją recenzję i... muszę przemyśleć - znowu!

    Wspaniała recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do niewypału "Wszystko co lśni" bardzo daleko. Przemyśl bardzo poważnie, bo powieść Catton jest olśniewająca.

      Usuń
  3. Bardzo mnie nęci na ta książka, ale, biorąc pod uwagę mój wrodzony czytelniczy minimalizm, przeraża rozmiar... Jeśli jednak kiedyś na nią trafię - raczej przeczytam :)

    Niedawno wróciłam do blogowania po półrocznej przerwie, więc zapraszam ponownie do siebie :D
    Między sklejonymi kartkami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już byłam , odwiedziłam i z Twojego powrotu bardzo się ucieszyłam.

      Ogarnęłaś LeGuin i "Sześć światów Hain" dasz radę, tym bardziej, że jej lektura to czysta przyjemność.

      Usuń
    2. Ha, ha, teraz ogarniam "Rybaka znad Morza Wewnętrznego". A u mnie problem z grubaskami jest taki, że serio muszą dłuższą chwilę dojrzeć na półce, zanim po nie sięgnę ;) A teraz dojrzewam "Dekameron". Dobrze, że ferie po drodze :D

      Usuń
    3. U mnie z cegiełkami jest podobnie, wewnętrznie muszę dojrzeć, by zmierzyć się z fizycznym ciężarem książki. Aaaa.. czekam na recenzje "Rybaka..." ja do LeGuin wciąż dojrzewam :)

      Usuń
    4. To dojrzyj jak najszybciej - "Sześć światów Hain" i opowiadania są naprawdę godne uwagi :)

      Usuń
    5. A ja mam nieco inne zdanie :D "Ziemiomorze" - było fajne, choć po 3 tomie zaczęło mnie męczyć. Przez "Sześć światów Hain" nie umiem przebrnąć za nic. Pisze niby ładnie, ale bez polotu, jej filozofia jest nudna jak flaki z olejem, a przy tym ja jej nie wyznaje. Z tym, że sadzi takie oczywistości i robi z nich nie wiadomo co, że nawet nie ma z czym polemizować XD Meh, szanuje, ale mój dystans do niej się zwiększa cały czas.
      drewniany-most.blogspot.com

      Usuń
  4. A ja tak ciągle przechodzą obok niej w bibliotece i nie umiem się zdecydować, ale chyba jednak mnie przekonałaś. Boję się tylko trochę tego tła historycznego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też tak przez pół roku odstraszała, przede wszystkim rozmiarami, ale jak się zacznie czytać nie czuć gabarytów, a jedynie czytelnicze zahipnotyzowanie.

      Usuń
  5. Podoba mi się połączenie tak wielu wątków i różnych gatunków. Zachęca mnie to do poznania tej historii. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo zgrabne połączenie, wszystko działa tutaj jak w szwajcarskim zegarku, Miłko zachęcam Cię gorąco.

      Usuń
  6. Fabuła zapowiada się ciekawie. Jak byłam młodsza to czytałam Londona i jego powieści o gorączce złota, ale w Ameryce Północnej i miło je wspominam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim przypadku tematy gorączki złota nigdy specjalnie mnie nie interesowały, ale sama oprawa i klimat jaki stworzyła Catton, ma się wrażenie jakby siedziało się w pokoju z tymi mężczyznami (każdy z wąsami) ubranymi w surduty, z zegarkami w dewizkach i wdychało się dym z cygar. Niezapomniana atmosfera.

      Usuń
  7. Wyraźny i pociągający klimat wypływa z tego, co piszesz, więc pewnie i w samej książce czuć to bardzo mocno. Ja poczuwam się do koniecznego przeczytania, mimo że jeszcze na półce nie mam. Ale niebawem się to zmieni. Scena, o które piszesz też mi nasunęła na myśl scenę teatralną, ale nieźle to musi być zakręcone, skoro tyle historii i punktów widzenia. A jeśli książka jest tak wysoko oceniana to musi to wszystko mieć ręce i ongi, i sama autorka musi być bardzo zręczna w takich konstrukcjach. Ogólnie to widzę, że w ostatnich latach najlepsze nagrody zbierają książki opasłe, chociażby "Światło, którego nie widać" czy "Szczygieł". :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Koniecznie muszę się za to zabrać. Coś, co czyta się w taki sposób, jakby siedziało się w teatrze i patrzyło na aktorów z najlepszych miejsc, jest zdecydowanie lekturą dla mnie. No i okładka... Rozpływam się.

    OdpowiedzUsuń
  9. Słyszałam o tej książce bardzo różne, wręcz sprzeczne opinię, ale cały czas mnie kusi. Kiedy tylko wygospodaruje więcej czasu wezmę się za nią :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Marzy mi się ta lektura, niestety nie może wpaść w moje ręce. Pięknie o niej napisałaś :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...