środa, 10 sierpnia 2016

Piaskowa Góra, Joanna Bator - recenzja #190

"Ciemno prawie noc" Joanny Bator zachwyciło mnie do tego stopnia, że pragnęłam bliżej poznać tę wyjątkową autorkę. Wybór tym razem padł na "Piaskową Górę", powieść całkowicie inną, dla mnie trudniejszą, ale równie piękną sagę rodzinną rozgrywającą się w Wałbrzychu w okresie PRL-u. 

Jadzia Maślak przyjeżdża do Wałbrzycha z wioski pod Skierniewicami i tam z oblodzonych schodów wpada w wprost w ramiona Stefana Chmury, syna wysiedleńców spod Grodna. Ona urzędniczka, on górnik, po ślubie wprowadzają się do bloku na wałbrzyskim osiedlu Piaskowa Góra. Niedługo Jadzia rodzi bliźniaczki, z których przeżywa tylko jedna, Dominika. Dziewczynka jest inna i obca, niepodobna do nikogo z rodziny.


Joanna Bator opisując losy czterech kobiet , Dominiki jej matki Jadwigi, oraz jej babć Haliny i Zofii stworzyła niezwykłą sagę, osadzoną w realiach Wałbrzycha z lat 70-tych, 80-tychi 90-tych, sięgającą do czasów wojny. Opowieść o losach tych kobiet, jest również spojrzeniem na Polskę tamtego okresu, historię powojennej Polski i na mentalność Polaków.

Początkowo ciężko było mi się wgryźć w "Piaskową Górę", tak jak napisałam na wstępie, ta powieść jest całkowicie inna niż "Ciemno prawie noc" szczególnie na poziomie narracji i języka. Nie przeszkadzał mi brak dialogów. Trudności sprawiło mi wykorzystanie w powieści techniki strumienia świadomości. Opowieści są poszarpane, chaotyczne, pełne wtrąceń, retrospekcji wspomnień bohaterów. Potrzebowałam trochę czasu by oswoić ten styl, oswoić bohaterów, którzy opowiadają swoją historię i poczuć ten strumień, by w końcu się w nim znaleźć. a teraz mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że to jeden z największych atutów powieści Joanny Bator.

Kolejnym, jest niewątpliwie język powieści. Prosty, bez upiększeń i różny w zależności od postaci. Elegancki i mądry, gdy opowieść dotyczy inteligenckiej części postaci, niedbały, dosadny, momentami wręcz prostacki w przypadku opowieści Jadwigi Chmury. Pomieszanie z poplątaniem, które tworzy jednak kompletną całość, przemyślaną, bardzo sugestywną i plastyczną jedność. Język pozwala nie tylko poznać osobowość bohaterów, ale i wczuć się w blokowiska Wałbrzych, atmosferę PRL-u, oddając klimat tej epoki, jej brzydotę, zwyczajność i szarość.

Joanna Bator koncentruje się na życiu codziennym i mentalności swoich bohaterów. Najważniejsze w "Piaskowej Górze" są kobiety, istoty silne, w przeciwieństwie do słabych mężczyzn. Nie mniej  każda z przedstawionych przez autorkę bohaterów, to żywa i pełnokrwista postać. Każda ma swoją historię, każda coś wnosi, każda odgrywa jakąś rolę.

"Piaskowa Góra" to saga o kobietach, silnych, wyjątkowych, ale autorka unika zbędnej martyrologii. Kiedy trzeba współczuje im, ale nie unika ironii, złośliwości i szyderstwa dla ich postępowania. Bator patrzy prosto w oczy swoim bohaterom i sprawiedliwie ich osądza. 

Niebanalna saga, która najlepiej smakuje w małych dawkach i  czytana bez pośpiechu.
Pełna wnikliwych i trafnych obserwacji powieść o nas samych, marzeniach, ukrytych pragnieniach w konfrontacji z  szarą, często brutalną rzeczywistością. 

Piaskowa Góra, Joanna Bator, Wydawnictwo W.A.B, 2013, ss. 488

11 komentarzy:

  1. Czytałam parę lat temu i mogłabym podpisać się pod Twoją opinią. Dość trudna, ale ciekawa i wartościowa lektura. Dziwię się, że to było moje pierwsze i jak na razie ostatnie spotkanie z twórczością Bator.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z przyjemnością sięgnę po "Chmurlandię" , ale potrzebuję jeszcze chwilę wytchnienia po tej powieści. Bardzo podoba mi się styl Bator, jednak to nie są książki, które czyta się na jednym posiedzeniu, najlepiej smakują jak czyta się małymi kęsami. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Też mam takie wrażenie. Jej książki potrzebują spokoju i czasu czytelnika, a niestety tego mi zawsze brakuje.

      Usuń
  2. Jak Ty jedziesz z tymi książkami - to jest masakra. :P Gdybym miał z kimś startować na czytanie to przy Tobie jak nic musiałbym ładować długie kreski do nosa, żeby nie spać, tylko czytać, czytać, czytać. :D

    PS: Bator, póki co nie dla mnie. Ciężko mnie ogólnie przekonać polskim nazwiskiem do literatury, a do kryminału i thrillera zwłaszcza. Na chwilę obecną: Mróz, Miłoszewski, Grygier. Myślę jeszcze nad Puzyńską i Bondą. Póki co tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, znam osoby, które czytają więcej i szybciej niż ja. Na razie kawa mi wystarcza, nawet śpię po 7 godzin.

      Ja się Bator bałam ( choć Tokarczuk przeraża mnie bardziej), ale w rezultacie cieszę się, że przeczytałam.
      Mnie ostatnio do polskich i thrillerów bardzo nie trzeba przekonywać. Zdolnych autorów mamy. A Grygiera muszę w końcu przeczytać, bo ta książka mnie prześladuje. Czekam aż Miłoszewski napisze coś nowego, chyba tylko "Domofon" mi został, ale to horror i mnie powstrzymuje. Puzyńską lubię, Bondę też, ale jak cykl o Hubercie Meyerze mi się podobał, to do Tetralogii Saszy Załuskiej nie mogę się przekonać. Grzegorzewska jest niezła, ale w jej książkach to jest radosna patologia.
      Mnie z polskich kryminałów ostatnio Zajas kusi ( zresztą na półce już czeka), Czubaj i Wroński, których nie czytałam nic i "Kacper Ryx" Wollnego, ale to kryminał historyczny bardziej.

      Usuń
    2. Wierzę. Ale mi wystarczy Twoje tempo do podziwiania i sam bym tak chciał. :)

      Wiem, że zdolnych, ale ja mam to do siebie, że nie za bardzo lubię czytać książki o polskich nazwach własnych, bo nie potrafię się tak wczuć w to. Bo wiesz akcja dzieje się we Wrocławiu to ja tam mogę za 2 h być, wiem jak wygląda itp. A jak sie dzieje w Chinach czy Stanach to jednak trzeba już mocno ruszyć wyobraźnią. Zwłaszcza nie lubię polskiego nazewnictwa w fantastycy, bo jeszcze kryminały i thrillery to tam nie ma źle, bo w końcu to bliższe autentyzmu niż kolorowe światy. Ale mimo wszystko polskiej literatury czytam nieporównywalnie mniej.
      Miłoszewskiego czytałem tylko "Uwikłanie" i było całkiem niezłe. Potem poziom podobny? Rośnie/maleje?
      Zajasa też mam na półce, przez to że był na Targach w Katowicach i kupiłem wraz z autografem. Może jak przeczytasz i ocenisz to szybciej się dzięki Tobie skuszę, bo leży mi to 2 rok. :P

      Usuń
    3. Ja z kolei wolę już fantastykę niż polskie obyczajówki, udziwnione nazewnictwo można jeszcze przełknąć, ale strasznie rażą mnie błędy kardynalne i rzeczowe.Kilka razy zdarzyło się, że po 20 stronach książkę zamykałam i do niej nie wracałam, ja rozumiem, że można naginać naszą polską rzeczywistość, ale są granice przyzwoitości.

      "Ziarno prawdy" podobało mi się bardziej niż "Uwikłanie", "Gniew" plasuje się gdzieś pomiędzy drugim a pierwszym tomem.
      Z Zajasem pewnie chwilę mi jeszcze zejdzie, ale jest szansa, że w tym roku się uda choć pierwszy tom przeczytać.

      Usuń
    4. Hehe, dokładnie. Dlatego ja nie lubię po prostu nazewnictwa polskiego w fantastyce i takowej nie czytam wcale. Podoba mi się PLO Grzędowicza i książki Wegnera - takie polskie twory akceptuję w pełni. :)

      No to będzie dobrze. Mam wszystkie 3.
      Spoko. MI się z Zajasem nigdzie nie spieszy, więc cierpliwie poczekam, aż przeczytasz i coś napiszesz na ten temat. :)

      Usuń
  3. Bardzo zachęcająca recenzja. Może warto będzie sięgnąć po tą książkę :) Zapraszam na bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze nie czytałam, ale chciałabym :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...