niedziela, 7 sierpnia 2016

Obejrzane w międzyczasie #7 - lipiec 2016



Filmowy lipiec mogę zaliczyć do udanych. Mimo, że pojedynek książka czy film zdecydowanie wygrywała książka, jednak kilka całkiem niezłych filmów udało mi się obejrzeć.  
Zapraszam na filmowe podsumowanie miesiąca.






Nosferaru- symfonia grozy  (1922) w reżyserii Fiedricha W. Murnau


Klasyk kina niemego opowiadający o Thomasie Hutterze ( Gustav von Wangenheim) młodym agencie nieruchomości, który  wyrusza w podróż do hrabiego Orloka (Max Schreck), by podpisać z nim umowę na sprzedaż domu w rodzinnym Wisborgu. Nieświadomy niebezpieczeństwa trafia do siedziby wampira Nosferatu. Przed atakiem wampira Huttera ratuje jego żona Ellen, wykrzykując przez sen imię ukochanego męża. Następnego dnia Nosferatu udaje się do Wisborga, rodzinnego miasta Hutterów, które staje w obliczu innego niebezpieczeństwa, plagi szczurów roznoszących zarazę.

"Nosferaru- symfonia grozy" jest adaptacją  powieści Brama Stokera "Drakula". Obraz wampira który stworzył Max Schrek, pozostaje w głowie na długo po obejrzeniu filmu. To odpychający potwór, upiór dążący do zaniepokojenia swojej żądzy krwi, śmierć wcielona. "Nosferatu- symfonia grozy" nie jest może filmem, który przeraża we współczesnym znaczeniu tego słowa. Mimo że nie straszy (tak bardzo), to jednak niepokoi i dręczy. Gra cienia i światła, zastosowanie taśmy negatywnej (widzimy białe postacie na czarnym tle) tworzy atmosferę niepewności, przeczucia, że za chwilę  wydarzy się coś złego i nie koniecznie będzie to wampir, który może wyskoczyć  z cienia. Do tego przyprawiająca o ciarki muzyka. Klasyk, który warto obejrzeć.



+1  (2013) w reżyserii Denissa Iliadisa (2013)


Największy zawód filmowy miesiąca,  liczyłam na coś w stylu  "Podróże w czasie: najczęściej zadawane pytania", bo sam zamysł był całkiem niezły. Szkoda tylko, że z wykonaniem poszło już znacznie gorzej.
Jill ( Ashley Hinshaw) przyłapuje swojego chłopaka Davida (Rhys Wakefield) na pocałunku z inną dziewczyną i postanawia zakończyć ich związek. Okazją dla Davida na przeprosiny i  odzyskanie dziewczyny jest impreza organizowana przez wspólnego przyjaciela (Rohan Kymal). Niedaleko miejsca imprezy spada meteor, który powoduje wystąpienie dość niezwykłej anomalii.
Przez cały film zastanawiałam się (zresztą wciąż się zastanawiam) co autor miał na myśli i co chciał przekazać? Sam pomysł początkowo wydawał mi się niezły, grupa młoych ludzi uwięzionych w pętli czasu z własnymi sobowtórami sprzed piętnastu minut, gdzie każdy reaguje inaczej na swoje duplikaty. Zabrakło w zasadzie wszystkiego, w pewnym momencie odniosłam wrażenie, że sami twórcy nie mają pomysłu w którą stronę iść, jak uchwycić ten paradoks dziadka , który przynajmniej w moim mniemaniu  miał być motywem przewodnim i wokół niego powinno się wszystko kręcić. A aktorach nawet nie wspominam, bo poza Suzanne Dangel, która zagrała Allison nikt nie utkwił w mojej pamięci. Nie była to ani komedia, ani science- fiction, które by skłoniło do głębszych przemyśleń. Kiepskie to było i dalej nie wiem co autor miał na myśli.





Była sobie dziewczyna (2009) w reżyserii Lone Scherfig

Młoda i inteligenta 16-letnia  Jenny (Carey Mulligan) poznaje znacznie starszego od siebie Davida (Peter Sarsgaard). Mężczyzna jest dla dziewczyny ucieleśnieniem jej marzeń o dorosłym życiu. Jenny jest gotowa dla niego porzucić Dla takiego życia Jenny gotowa jest porzucić swoje marzenia o byciu studentką Oksfordu.
Nie jest to bajka o Kopciuszku, a bardziej historia współczesnej Lolity. Cudowny i przede wszystkim wiarygodny klimat Londynu i Paryża. Bardzo dobry dramat z przesłaniem, które dotyczy różnego pojmowania edukacji. W scenie w której Jenny spotyka Davida, zadaje mu pytanie o szkołę na które odpowiada: studiowałem na uniwersytecie życia, jednak dyplom z niego nie jest chyba zbyt przydatny. Twórcy pokazują, że zarówno wykształcenie jak i doświadczenie życiowe odgrywa w życiu ważną rolę, każda z nich ma swoje dobre jak i złe strony. Jenny musi przekonać się o tym jednak na własnej skórze. Carey Mulligan wcielająca się w rolę Jenny niewątpliwie jest gwiazdą tej produkcji. Wypada znakomicie zarówno w roli skromnej nastoletniej uczennicy jak i młodej femme fatale, w każdej z tych kreacji wypada bardzo wiarygodnie i naturalnie. Z innych postaci w głowie utkwił mi Alfred Molina wcielający się w rolę ojca Jenny, to druga obok Mulligan jaśniejąca gwiazda tego filmu. Nie jest to film odkrywczy, bo historii w stylu ona młoda i niewinna on doświadczony było w kinie już na pęczki, nie mniej "Była sobie dziewczyna" to bardzo przyjemne kino.  



Mary i Max (2009) w reżyserii Adama Eliota


Plastelinowa animacja o przyjaźni dwojga nieprzystosowanych społecznie ludzi.
Ośmioletnia Mary Daisy Dinkle, zakompleksiona dziewczynka z przedmieści Melburne, zaintrygowana historią, że dzieci w Australii znajduje się na dnie kufla z piwem, pragnie dowiedzieć się jak problem prokreacji wygląda w innych krajach. Wysyła list do przypadkowo wybranego Maxa Horowitza. Max, mieszka w Nowym Jorku, cierpi na zespół Aspergera, jest nieśmiałym, anonimowym obżartuchem. W taki sposób rodzi się niezwykła korespondencyjna przyjaźń międzypokoleniowa.
"Mary i Max" to osobliwa, wręcz ekscentryczna, ale bardzo absorbująca i poruszającą animacja.
W szaro-burym świecie Adama Eliota nie ma miejsca na sentymenty. Jest tak jak w życiu czasem zabawnie, częściej jednak boli. Ta wyjątkowa atmosfera powstała dzięki połączenie rzeczy ważnych z bolesnymi, problemów z momentami zabawnymi.
Mimo, że kolorów brak, Australia i Nowy Jork są wyjątkowo przygnębiające, a postacie Mary i Maxa tragiczne, to animacja Eliota ma w sobie coś budującego. Ludzi trzeba akceptować takimi jakimi są, nie zmieniać na siłę, wtedy odwdzięczą się tym samym, prawdziwą przyjaźnią.
Groteskowa, słodko-gorzka, bardzo poruszająca animacja.

7 komentarzy:

  1. Z listy widziałam tylko "Nosferatu", ale bardzo miło wspominam. Absolutny klasyk, który każdy fan horroru powinien znać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fanem horrorów nie jestem, praktycznie w ogóle nie oglądam, ale temu nie mogłam się oprzeć. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Uwielbiam Mary i Max. Film jest świetny. Ciekawa forma tylko dodaje uroku... Na końcu ryczałam jak bóbr :(

    Pozdrawiam :) Przy gorącej herbacie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniec mnie zaskoczył, czegoś takiego się nie spodziewałam. Generalnie świetna animacja dla dorosłych.

      Usuń
  3. Przyznaję ze nie widziałam żadnego z tych filmów. Bardzo mnie zainteresowała Mary i Maxem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obejrzyj, nieco specyficzna, ale bardzo dobra animacja.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...