Filmowy lipiec mogę zaliczyć do udanych. Mimo, że pojedynek książka czy film zdecydowanie wygrywała książka, jednak kilka całkiem niezłych filmów udało mi się obejrzeć.
Zapraszam na filmowe podsumowanie miesiąca.
Nosferaru- symfonia grozy (1922) w reżyserii Fiedricha W. Murnau
Klasyk kina niemego opowiadający o Thomasie Hutterze (
Gustav von Wangenheim) młodym agencie nieruchomości, który wyrusza w podróż do hrabiego Orloka (Max
Schreck), by podpisać z nim umowę na sprzedaż domu w rodzinnym Wisborgu. Nieświadomy
niebezpieczeństwa trafia do siedziby wampira Nosferatu. Przed atakiem wampira Huttera ratuje
jego żona Ellen, wykrzykując przez sen imię ukochanego męża. Następnego
dnia Nosferatu udaje się do Wisborga, rodzinnego miasta Hutterów, które staje w obliczu
innego niebezpieczeństwa, plagi szczurów roznoszących zarazę.
"Nosferaru- symfonia grozy" jest adaptacją powieści Brama Stokera "Drakula". Obraz wampira który stworzył Max Schrek, pozostaje
w głowie na długo po obejrzeniu filmu. To odpychający potwór, upiór dążący do zaniepokojenia swojej żądzy krwi, śmierć wcielona. "Nosferatu- symfonia
grozy" nie jest może filmem, który przeraża we współczesnym znaczeniu tego
słowa. Mimo że nie straszy (tak bardzo), to jednak niepokoi i dręczy. Gra cienia i światła, zastosowanie taśmy negatywnej (widzimy białe postacie na
czarnym tle) tworzy atmosferę niepewności, przeczucia, że za chwilę wydarzy się coś złego i nie koniecznie będzie
to wampir, który może wyskoczyć z
cienia. Do tego przyprawiająca o ciarki muzyka. Klasyk, który warto obejrzeć.
+1 (2013) w reżyserii Denissa Iliadisa (2013)
Największy zawód filmowy miesiąca,
liczyłam na coś w stylu "Podróże w czasie: najczęściej
zadawane pytania", bo sam zamysł był całkiem niezły. Szkoda
tylko, że z wykonaniem poszło już znacznie gorzej.
Jill ( Ashley Hinshaw) przyłapuje
swojego chłopaka Davida (Rhys Wakefield) na pocałunku z inną dziewczyną i
postanawia zakończyć ich związek. Okazją dla Davida na przeprosiny i odzyskanie dziewczyny jest impreza
organizowana przez wspólnego przyjaciela (Rohan Kymal). Niedaleko miejsca
imprezy spada meteor, który powoduje wystąpienie dość niezwykłej anomalii.
Przez cały film zastanawiałam się
(zresztą wciąż się zastanawiam) co autor miał na myśli i co chciał przekazać?
Sam pomysł początkowo wydawał mi się niezły, grupa młoych ludzi uwięzionych w
pętli czasu z własnymi sobowtórami sprzed piętnastu minut, gdzie każdy reaguje
inaczej na swoje duplikaty. Zabrakło w zasadzie wszystkiego, w pewnym momencie
odniosłam wrażenie, że sami twórcy nie mają pomysłu w którą stronę iść, jak
uchwycić ten paradoks dziadka , który przynajmniej w moim mniemaniu miał być
motywem przewodnim i wokół niego powinno się wszystko kręcić. A aktorach nawet nie wspominam, bo poza Suzanne Dangel, która zagrała Allison nikt nie utkwił w mojej pamięci. Nie była to ani
komedia, ani science- fiction, które by skłoniło do głębszych przemyśleń.
Kiepskie to było i dalej nie wiem co autor miał na myśli.
Była sobie dziewczyna (2009) w reżyserii Lone Scherfig
Młoda i inteligenta 16-letnia Jenny (Carey Mulligan) poznaje znacznie
starszego od siebie Davida (Peter Sarsgaard). Mężczyzna jest dla dziewczyny
ucieleśnieniem jej marzeń o dorosłym życiu. Jenny jest gotowa dla niego
porzucić Dla takiego życia Jenny gotowa jest porzucić swoje marzenia o byciu
studentką Oksfordu.
Nie jest to bajka o Kopciuszku, a
bardziej historia współczesnej Lolity. Cudowny i przede wszystkim wiarygodny
klimat Londynu i Paryża. Bardzo dobry dramat z przesłaniem, które dotyczy
różnego pojmowania edukacji. W scenie w której Jenny spotyka Davida, zadaje mu
pytanie o szkołę na które odpowiada: studiowałem
na uniwersytecie życia, jednak dyplom z niego nie jest chyba zbyt przydatny. Twórcy
pokazują, że zarówno wykształcenie jak i doświadczenie życiowe odgrywa w życiu
ważną rolę, każda z nich ma swoje dobre jak i złe strony. Jenny musi przekonać
się o tym jednak na własnej skórze. Carey Mulligan wcielająca się w rolę Jenny
niewątpliwie jest gwiazdą tej produkcji. Wypada znakomicie zarówno w roli
skromnej nastoletniej uczennicy jak i młodej femme fatale, w każdej z tych
kreacji wypada bardzo wiarygodnie i naturalnie. Z innych postaci w głowie
utkwił mi Alfred Molina wcielający się w rolę ojca Jenny, to druga obok
Mulligan jaśniejąca gwiazda tego filmu. Nie jest to film odkrywczy, bo historii
w stylu ona młoda i niewinna on doświadczony było w kinie już na pęczki, nie
mniej "Była sobie dziewczyna" to bardzo przyjemne kino.
Mary i Max (2009) w reżyserii
Adama Eliota
Plastelinowa animacja o przyjaźni
dwojga nieprzystosowanych społecznie ludzi.
Ośmioletnia Mary Daisy Dinkle,
zakompleksiona dziewczynka z przedmieści Melburne, zaintrygowana historią, że dzieci
w Australii znajduje się na dnie kufla z piwem, pragnie dowiedzieć się jak problem prokreacji
wygląda w innych krajach. Wysyła list do przypadkowo wybranego Maxa Horowitza. Max,
mieszka w Nowym Jorku, cierpi na zespół Aspergera, jest nieśmiałym, anonimowym
obżartuchem. W taki sposób rodzi się niezwykła korespondencyjna przyjaźń międzypokoleniowa.
"Mary i Max" to osobliwa, wręcz ekscentryczna, ale bardzo absorbująca i poruszającą animacja.
W szaro-burym świecie Adama
Eliota nie ma miejsca na sentymenty. Jest tak jak w życiu czasem zabawnie,
częściej jednak boli. Ta wyjątkowa atmosfera powstała dzięki połączenie rzeczy
ważnych z bolesnymi, problemów z momentami zabawnymi.
Mimo, że kolorów brak, Australia i Nowy Jork
są wyjątkowo przygnębiające, a postacie Mary i Maxa tragiczne, to animacja
Eliota ma w sobie coś budującego. Ludzi trzeba akceptować takimi jakimi są, nie
zmieniać na siłę, wtedy odwdzięczą się tym samym, prawdziwą przyjaźnią.
Groteskowa, słodko-gorzka, bardzo
poruszająca animacja.
Z listy widziałam tylko "Nosferatu", ale bardzo miło wspominam. Absolutny klasyk, który każdy fan horroru powinien znać :)
OdpowiedzUsuńFanem horrorów nie jestem, praktycznie w ogóle nie oglądam, ale temu nie mogłam się oprzeć. Pozdrawiam.
UsuńŻadnego nie oglądałam :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Mary i Max. Film jest świetny. Ciekawa forma tylko dodaje uroku... Na końcu ryczałam jak bóbr :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Przy gorącej herbacie
Koniec mnie zaskoczył, czegoś takiego się nie spodziewałam. Generalnie świetna animacja dla dorosłych.
UsuńPrzyznaję ze nie widziałam żadnego z tych filmów. Bardzo mnie zainteresowała Mary i Maxem.
OdpowiedzUsuńObejrzyj, nieco specyficzna, ale bardzo dobra animacja.
Usuń