niedziela, 18 sierpnia 2019

Ukochane równanie profesora, Yōko Ogawa

Japończycy posiadają niezwykły dar, który sprawia, że w literaturze potrafią połączyć prostotę, delikatność z mocą przekazu. Wystarczy kilku bohaterów, kilka wątków, by stworzyć coś magicznego i zapadającego w pamięci. "Kot, który spadł z nieba" Takashi Hiraide, "Kwiat wiśni i czerwona fasola" Durian Sekugawa, to  tylko niektóre tytuły  pochodzących z Kraju Kwitnącej Wiśni autorów, które odkryły przede mną fragment intrygującej i wciąż nieodkrytej Japonii i  urzekły bijącym od siebie ciepłem i prostotą i siłą przekazu. Podobne oczekiwania miałam wobec "Ukochanego równania profesora" Yōko Ogawy. I choć ta literacko-matematyczno- baseballowa opowieść potrafi oczarować, brakuje w niej tego czegoś co sprawiłoby, że zapamiętamy ją na dłużej.

W "Ukochanym równaniu profesora" bohaterowie nie mają imion. Poznajemy Profesora, wybitnego matematyka, który w wyniku doznanego w latach siedemdziesiątych wypadku, pamięta tylko wydarzenia do 1975 roku i ostatnie 80 minut swojego życia, potem taśma pamięci wyłącza się i nadpisuje samą siebie nowymi wydarzeniami. Pewnego dnia w progu jego domu pojawia się nowa gosposia  z synem, pieszczotliwie nazwanym przez Profesora, Pierwiastkiem. Na nawiązanie relacji mają dokładnie osiemdziesiąt minut, potem muszę odbudować ją na nowo. Pomoże im w tym matematyka i baseball.

Nie można opowieści Yōko Ogawy odmówić uroku i bijącego od niej ciepła, spokoju,  czułości, delikatności, z którą autorka maluje portrety swoich postaci jak i wydarzenia. Kameralna historia, w której gosposia każdego dnia musi przedstawiać się ekscentrycznemu profesorowi, jakby widzieli się pierwszy raz w życiu, pamięć płatająca figle i niezwykła przyjaźń, której fundamentem są równania matematyczne i baseball, ma w sobie coś czarującego. Autorka sprawia również, że królowa nauk, matematyka, świat liczb pierwszych, zaprzyjaźnionych, doskonałych, bliźniaczych, wzorów ,  przypomina poezję,  jest sposobem na  wyrażenie najbardziej subtelnych uczuć i staje się sposobem na samotność,  kluczem do nawiązania relacji.

Niestety w powieści  Yōko Ogawy nie odnajdziemy Japonii, ta historia niekoniecznie musi dziać się w Kraju Wschodzącego Słońca, może mieć miejsce w każdym innym na świecie, brakuje w niej lokalnego kolorytu, choćby małej niewielkiej wzmianki, czy odniesienia do tamtejszej kultury, zapachu kwiatu wiśni, aromatu zielonej herbaty, a unoszący się zapach pieczeni wołowej i rozmów o baseballu, nijak nie kojarzą się z Japonią.

Największym zarzutem, jaki mam wobec "Ukochanego równania profesora" jest to, że brakuje tej powieści głębi, przesłania, mądrości, która sprawiłaby, że po jej lekturze zostanie coś więcej niż wspomnienie lekkiej i ciepłej historii.  Szkoda, bo sam pomysł na książkę, w której główny bohater pamięta  jedynie ostatnich 80 minut swojego życia jest bardzo ciekawy i daje duże pole zarówno do literackiej zabawy, jak filozoficznych rozmyślań. Tych ostatnich brakowało mi najbardziej i niestety w moim odczuciu potencjał tej historii nie do końca został wykorzystany.

Trudno jest mi wystawić "Ukochanemu równaniu profesora" jednoznaczną ocenę. Od tej książki bije wewnętrzny blask, spokój, nadzieja i pocieszenie że tak długo jak mamy bliskich ludzi wokół siebie wszystko można zbudować na nowo. Zdecydowanie brakuje w niej przesłania, które pozwoliłoby powieści Yōko Ogawy zakotwiczyć w mojej pamięci na dłużej.
A może wam uda się odnaleźć w niej głębię, której ja nie potrafiłam dostrzec.

Informacje o książce:
Autor: Yōko Ogawa
Tytuł: Ukochane równanie profesora
Tytuł oryginału: Hakase no ai shita sūshiki, 博士の愛した数式,
Przekład: Anna Horikoshi
Wydawnictwo Tajfuny
Miejsce i data wydania: Warszawa, 2019


O "Ukochanym równaniu profesora  bardziej pochlebnie napisały:
Księgarka na regale
Jeden Akapit

2 komentarze:

  1. Raczej nie jest to książka dla mnie. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za podlinkowanie mojego tekstu! Mogę się zgodzić z tym, co napisałaś, że to nie jest książka, która na zawsze wyryje się czytelnikowi w pamięci. Jednak jest to ciepła opowieść i jeśli ma się akurat zły czas, to jest bardzo dobra lektura, taka ku pokrzepieniu serc.
    A co do braku "japońskości", dla mnie to jest trochę zaleta w stosunku do tej opowieści, bo pokazuje jej uniwersalność, że ta historia mogłaby dziać się wszędzie. Aczkolwiek wstawki baseballowe też nieco mnie wybijały z tego, że czytam książkę, której akcja dzieje się w Japonii ;)
    Tak jak już pisałam, według mnie to jest taka książka, która dobrze się sprawdzi na doła, kiedy potrzebna jest lektura uświadamiająca, że mimo wszystko świat i ludzie nie są tacy źli ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...