Nie o Finlandii, a o Czechosłowacji, o Niemieckiej Republice Demokratycznej i współczesnych Czechach opowiada w swojej powieści "Koniec punku w Helsinkach" Jaroslav Rudiš, zabierając czytelników w melancholijną podróż w przeszłość,w której tle brzmi muzyka Sex Pistols i Die Toten Hosen, Dezerter i Siekiera i zastanawia się co stało się z młodymi gniewnymi, którzy wtedy próbowali zmienić świat. Ile jeszcze zostało z hasła Punk is not dead?
Ole ma czterdziestkę na karku, jest dawnym enerdowskim punkiem, mieszka w małym miasteczku położonym we wschodnich Niemczech, codziennie łyka tabletki przeciw śmierci i w przeznaczonej do wyburzenia kamienicy prowadzi bar o nazwie Helsinki. Bar Olego to ostatnie miejsce w którym można palić, matki z małymi dziećmi nie mają tutaj wstęp, a w karcie lokalu można znaleźć piwo, kawę, solankę Gabi, rolmopsy z rolmopsów oraz pączki. Bywalcami Helsinek są życiowi rozbitkowie, którzy tak jak Ole nie potrafią odnaleźć się w nowych wspaniałych czasach, które nadeszły po upadku komunizmu.
Historię Olego przeplata pamiętnik pisany siedemnastoletnią czesko-słowacką punkówę, Nadię, żyjącą w latach osiemdziesiątych w Czechosłowacji, nad którą unosi się radioaktywna chmura znad Czarnobyla. Dziewczyna martwi się tym, że przez cały czas boli ją gardło. Całe jej życie to bunt, w myśl no future, spędza czas pijąc ze znajomymi, a lekarstwem na panującą w Czechosłowacji szarzyznę jest polska telewizja i lista przebojów radiowej Trójki.
Jaroslav Rudiš w swojej powieści zestawia dwie kompletnie różne epoki, czasy współczesne z latami osiemdziesiątymi. Kapitalizm z komunizmem. Wolność i jej brak. Euforia towarzysząca nadchodzącym zmianom, z poczuciem rozczarowania i bycia oszukanym.
Bohaterami powieści są ludzie, którzy swoją młodość spędzili buntując się przeciwko panującemu ustrojowi, systemu, którego już nie ma, a oni nie wiedzą co zrobić ze swoim dawnym buntem i co zrobić ze sobą. Dla Olego przeszłość, czasy w których liczył się tylko punk i jego zespół Automat, był najważniejszym okresem życia, czasem który nadawał życiu sens, a sam punk przekazywał światu coś ważnego. Zderzenie z rzeczywistością wywołuje rozczarowanie i frustracje, dawny punk nie potrafi się odnaleźć w nowym systemie.
"Koniec punku w Helsinkach" to powieść o bezlitośnie upływającym czasie i o buntownikach, dla których bunt stał się filozofią i sensem życia. Kiedy w końcu nadchodzi mniej lub bardziej upragniona zmiana przychodzi też czas na koniec buntu. Mogą zaakceptować to co nadeszło, albo tak jak Ole tkwić wciąż w swoim buncie, przez cały czas oglądając się w wstecz. Olemu czas zabrał wszystko na czym zależało mu najbardziej: ludzi, muzykę, poglądy, pozostawił tylko wspomnienia, wielką pustkę i samotność. I nawet gdy nastaje nowe, okazuje się, że bohater wciąż musi walczyć o swój ostatni bastion wolności jakim są Helsinki.
Bohaterami powieści są ludzie, którzy swoją młodość spędzili buntując się przeciwko panującemu ustrojowi, systemu, którego już nie ma, a oni nie wiedzą co zrobić ze swoim dawnym buntem i co zrobić ze sobą. Dla Olego przeszłość, czasy w których liczył się tylko punk i jego zespół Automat, był najważniejszym okresem życia, czasem który nadawał życiu sens, a sam punk przekazywał światu coś ważnego. Zderzenie z rzeczywistością wywołuje rozczarowanie i frustracje, dawny punk nie potrafi się odnaleźć w nowym systemie.
"Koniec punku w Helsinkach" to powieść o bezlitośnie upływającym czasie i o buntownikach, dla których bunt stał się filozofią i sensem życia. Kiedy w końcu nadchodzi mniej lub bardziej upragniona zmiana przychodzi też czas na koniec buntu. Mogą zaakceptować to co nadeszło, albo tak jak Ole tkwić wciąż w swoim buncie, przez cały czas oglądając się w wstecz. Olemu czas zabrał wszystko na czym zależało mu najbardziej: ludzi, muzykę, poglądy, pozostawił tylko wspomnienia, wielką pustkę i samotność. I nawet gdy nastaje nowe, okazuje się, że bohater wciąż musi walczyć o swój ostatni bastion wolności jakim są Helsinki.
Słodko-gorzka powieść o dorastaniu i buncie, który zawsze towarzyszy dojrzewaniu. Buntownicy może nie noszą już irokeza, nie zawsze słuchają Die Toten Hosen, bunt pozostał, zmieniła się tylko forma i cel. "Koniec punku w Helsinkach" to mocna, soczysta choć smutna opowieść o przyjaźni, miłości, szukaniu swojego miejsca na ziemi, poczuciu wolności oraz dzikiej i szalonej młodości. Punk is never dead.
Koniec punku w Helsinkach, Jaroslav Rudiš, Wydawnictwo Czeskie Klimaty,2013, ss. 293
Zdecydowanie nie dla mnie. Juz sam opis mnie odrzucil.
OdpowiedzUsuńBardzo dobra książka, dobrze ją wspominam. I ta końcówka z koncertem, pamiętam jaki smutek mną zwładnął...
OdpowiedzUsuńCzytałam "Aleję Narodową" Rudiša i była to ciężka, choć bardzo satysfakcjonująca lektura. Dlatego z autorem się nie rozstaję i mam nadzieję, że z czasem uda mi się przeczytać więcej jego książek. "Koniec punku w Helsinkach" wydaje mi się idealną powieścią na następny raz. Punkrock i bunt, który zostaje poddany modyfikacjom przez ciągle zmieniającą się rzeczywistość - to brzmi idealnie :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że u Ciebie ostatnio sporo takich słodko-gorzkich, melancholijnych książek.
OdpowiedzUsuńI znowu tytuł trafia na moją coraz dłuższą listę muszę przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńNo tak, co zrobić, kiedy człowiek chciałby się buntować, ale już nie ma przeciw czemu... Bardzo, bardzo pociąga mnie ta historia, ciekawią mnie losy Olego, tytuł już sobie zapisałam :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to najlepsza powieść Rudiša. To, co robi w niej z językiem (fragmenty dzienników nastolatek, i jednej i drugiej), to jest coś niepojętego :).
OdpowiedzUsuń