czwartek, 10 grudnia 2015

Zapisane w kościach, Simon Beckett - recenzja #83

Simon Beckett uwiódł mnie swoją debiutancką powieścią " Chemią śmierci", więc tylko kwestią czasu było sięgnięcie po kolejny tom przygód doktora Huntera. "Zapisane w kościach" sprawiło, że znów włos jeżył się na głowie, było mrocznie strasznie, napięcie sięgało zenitu. Przyznaje, że moje drugie spotkanie z autorem było jeszcze bardziej emocjonujące, ale o to właśnie chodzi w dobrych thrillerach.

Akcja powieści toczy się półtora roku po wydarzeniach z "Chemii śmierci". David Hunter wraz z Jenny przeprowadzają się do Londynu. Lekarz otrzymuje telefon z prośbą o pomoc
w sprawie tajemniczych zwłok odnalezionych przez emerytowanego policjanta Andrew Brodego na wyspie Runie, w archipelagu Hebrydów. Ofiara uległa niemal całkowitemu spaleniu, a chatka w której ją odnaleziono była w nienaruszonym stanie. Po przybyciu przez lekarza na wyspę, rozpętuje się sztorm, wyspa zostaje odcięta od świata, bez łączności ze stałym lądem. Jedynymi osobami, które mogą rozwikłać zagadkę tajemniczego morderstwa jest doktor Hunter, sierżant Fraser i były policjant Andrew Brody.

"Zapisane w kościach" to doskonała kontynuacja "Chemii śmierci". O ile w pierwszej części mieliśmy do czynienia z moczarami, bagnami oraz z wyznacznikami pozwalającymi określić czas zgonu i rozkładu zwłok, to tutaj temperatura znacznie wzrasta. Mamy ogień, pogorzelisko, popiół i spopielone kości, które muszą wystarczyć Hunterowi do identyfikacji ofiary i śladów, które mogą pozwolić na schwytanie sprawcy.

Postać głównego bohatera, antropologa sądowego, Davida Huntera jest wręcz doskonała. Inteligenty, sprytny i o wielkim sercu. Nie da się go nie lubić. Nie jest postacią jednowymiarową, targany sprzecznymi emocjami. Kocha swoją pracę w której "potrafi skłonić zmarłych do zwierzeń", ale przypomina mu  ona o bolesnej i trudnej przeszłości.

Większość dnia spędzam ze zmarłymi. Jestem antropologiem sądowym. To po części patologia, po części archeologia. To, co robię, wykracza poza jedno i drugie. Bo nawet wtedy, kiedy biologia człowieka przestaje działać, kiedy z tego, co było życiem, zostaje jedynie zepsucie, zgnilizna i stare suche kości, nawet wtedy zmarły może być ważnym świadkiem. Może opowiedzieć swoją historię pod warunkiem, że umie się ją zinterpretować. Ja umiem. Umiem skłonić zmarłych do zwierzeń.

"Zapisane w kościach" ma niesamowity klimat. Autorowi udało się stworzyć atmosferę na miarę filmu grozy. Jest bardzo mrocznie i klaustrofobicznie, dodatkowo pogoda, szczególnie wiatr i deszcz które stale towarzyszą bohaterom potęgują jeszcze bardziej atmosferę grozy i tajemniczości. Beckett umiejętnie buduje napięcie, akcja co jakiś czas zawraca, myląc i zwodząc czytelnika. Zakończenie  totalnie mnie zaskoczyło. Czyta się jednym tchem.

"Zapisane w kościach" to idealna lektura, dla każdego kto lubi się bać. Jest tutaj wszystko to co powinien mieć w sobie dobry thriller. Jest mrocznie, przygnębiająco, zaskakująco i przerażająco. 
Jeśli macie ochotę na spotkanie z literackim odpowiednikiem Hitchcocka, sięgnijcie po powieści Becketta, skoki adrenaliny gwarantowane.

Zapisane w kościach, Simon Beckett, Wydawnictwo Amber, 2014, ss.321

28 komentarzy:

  1. Zarówno autor jak i okładki książek widywałem wiele razy, nawet zaciekawiła mnie Chemia Śmierci, ale wciąż coś do czytania :)
    Na pewno kiedyś sięgnę po tego autora, ale jeszcze nie wiem kiedy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda ciężko wybrać coś z tych wszystkich pokus książkowych, ale powieści Becketta polecam, mistrz w budowania atmosfery.

      Usuń
  2. Beckett świetnie pisze, tetralogię o Hunterze wręcz łyknęłam. Zakończenia mnie nie zaskakiwały, ale mimo to - czytało się bardzo dobrze. Czeka na mnie jeszcze jego najnowsza książka "Rany kamieni", podobno nieco słabsza i dlatego tak się ociągam z przeczytaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zakończenie w "Zapisane w kościach" bardzo zaskoczyło. Po epilogach zwykle spodziewam się czegoś uspokajającego, a tutaj zaskoczenie było spore.

      Usuń
  3. Przestaję nadążać za Twoimi recenzjami! Co nie patrzę, tam jakiś nowy tekst na Twoim blogu. Zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że tak wolno czytam ;)
    Becketta znam tylko jednego - Samuela - i raczej daleko mu od tego gatunku. Ale nazwisko zobowiązuje, więc być może się skuszę. Zwłaszcza, że istnieje szansa, iż włos zjeży mi się na głowie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miej wyrzutów, po prostu szybko czytam. A Samuela Becketta chętnie sama poznam, bo jeszcze nie miałam okazji.

      Usuń
  4. Fajnie, że podoba Ci się Beckett. Mi też podobały się obie książki. Trzecią i czwartą mam jeszcze przed sobą. W "Chemii" zaciekawił mnie bardzo "Trupią Farmą", która ma swoją osobną książkę, którą też czytałem i bardzo polecam, jeśli temat Cię interesuje:
    Trupia Farma. Sekrety legendarnego laboratorium sądowego, gdzie zmarli opowiadają swoje historie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trupia farma zapowiada się ciekawie, dziękuje za rekomendację.

      Usuń
    2. Nie ma problemu. Antropologia sądowa zainteresowała mnie na tyle, że poszperałem więcej w necie i znalazłem inne tytuły. Ale to tam może kiedyś. ;)

      Usuń
  5. Mój mąż twierdził, że jest to najgorsza część, za to wcześniejsze bardzo mu się podobały. Znasz może sagę kryminalną o podobnym klimacie? Od dawna takiej szukam na prezent. Polecano mi "Erynie" Krajewskiego, ale jakoś wciąż się waham...

    OdpowiedzUsuń
  6. Seria Rizzoli/Isles Tess Gerittsen którą znam i czytałam i którą polecam, ale Beckett przy Gerritsen jest bardziej mroczny. Mi polecano serię z Will'em Trent autorstwa Karin Slaughter. Krajewskiego niestety nie znam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam książki Becketta! Klimat jest świetny i faktycznie jest przerażająco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Atmosfera w powieściach Becketta jest niezwykle mroczna, samymi opisami autor potrafi wywołać gęsią skórkę.

      Usuń
  8. Czytałam wszystkie cztery części. Lubię ten klimat :)

    OdpowiedzUsuń
  9. „Literacki odpowiednik Hitchcocka” — to dla mnie najlepsza rekomendacja. :)

    Erna

    OdpowiedzUsuń
  10. Dla każdego, kto lubi się bać, a więc i dla mnie :) Książka trafia do "do przeczytania"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli gustujesz w takich klimatach, to "Zapisane w kościach" sprawdzi się idealnie.

      Usuń
  11. Czytałam Chemię Śmierci i też się zachwycałam, więc mam nadzieję, że dla mnie Zapisane w Kościach będzie również lepsze <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli podobała Ci się pierwsza część, tą będziesz zachwycona.

      Usuń
  12. Aaa! Nie czytam recenzji w całości, bo jestem przed czytaniem książki właśnie :) Ale na końcu mnie uspokoiłaś - uff :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przyjemnej lektury, bo na pewno taka będzie, i czekam na Twoją opinię.

      Usuń
  13. Becketta czytałem "Chemię śmierci" i zaciekawił mnie, choć nie była to szczególnie porywająca lektura. Świetnie autor pisał o śledztwie, o badaniu zwłok, ale infantylność bohaterów sięgala czasem zenitu. Może kiedyś jeszcze sięgnę po jego twórczość:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Pomimo tego, że wszystkie książki tej serii czytałam już dość dawno, to nadal siedzą w mojej pamięci. Każda z nich wywarła na mnie duże wrażenie i myślę, że kiedyś do nich wrócę.

    OdpowiedzUsuń
  15. Osobiście akurat nie należę do osób, które lubią się bać... ale kto wie? Może kiedyś mi się to zmieni? ;) Wtedy będę pamiętać o tej pozycji.

    OdpowiedzUsuń
  16. Z perspektywy książkocholika, dawno temu już chciałam przeczytać te książki, ale jakoś mi do nich nie po drodze :/

    OdpowiedzUsuń
  17. Cała seria o Davidzie Hunterze świetna. Niedawno ostatnią część przeczytałam (jest opis na blogu) oraz udało mi się dostać Rany kamieni. David nie jest tutaj głównym bohaterem, ale książka potwierdza kunszt pisarski autora.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...