sobota, 5 listopada 2016

Koniec warty, Stephen King- recenzja #229

Strach w twórczości Stephena Kinga przybiera niezliczone nadprzyrodzone formy. Od nastolatków obdarzonych śmiertelnie niebezpiecznymi zdolnościami telekinetycznymi, klaunów o morderczych skłonnościach, globalnych katastrof, nawiedzonych hoteli albo małych miasteczek odciętych od reszty świata. Nic tak jednak nie przeraża, jak coś o czym nie myślimy, a co towarzyszy nam na co dzień, coś namacalnego, nieuniknionego, jak widmo śmierci. To poczucie naszej śmiertelności, przemijalności, konieczności pożegnania unosi się nad zamykającą trylogię z detektywem Billem Hodgesem tomem "Koniec warty", kryminalnym melancholijnym horrorem.

Słynny Pan Mercedes, czyli Brady Hartsfielda,  który w 2009 roku spowodował śmierć ośmiu osób, raniąc znacznie więcej, niezdolny do kontaktu ze światem, przebywa w sali numer 217  Kliniki Traumatycznych Uszkodzeń Mózgu, gdzie staje się królikiem doświadczalnym dla swojego lekarza dr. Babineau'a. W mieście dochodzi do samobójstw ludzi, którzy ucierpieli podczas  Masakry Mercedesem. Bill Hodges i Holly Gibney, którzy przyczynili się do złapania Brady'ego wierzą, że Hartsfield, "król samobójstw" ma z tymi zgonami coś wspólnego.  Nie mylą się, Pan Mercedes nie tylko odzyskał pełnię władz umysłowych, ale odkrył nowe zdolności. Uzyskał zdolność do psychokinezy i potrafi wnikać w ludzkie umysły. W przypadku psychopaty takie umiejętności mogą się okazać śmiertelnie niebezpieczne, dla wszystkich.
Trylogia kryminalna o detektywie Billu Hodges od samego początku wzbudzała mieszane uczucia czytelników mistrza groza, moje również. O ile otwierający cykl "Pan Mercedes" zaostrzył mi apetyt na kryminalną i bardziej przyziemną odsłonę Stephena Kinga, to "Znalezione nie kradzione" skutecznie ten apetyt ostudził.  W ostatnim tomie pisarz z Maine zaskakuje, robiąc zwrot w stronę, za którą jego czytelnicy cenią go najbardziej i wprowadza wątek paranormalny.

Wprowadzenie elementu nadprzyrodzonego w przypadku tego cyklu było zabiegiem dość ryzykownym, ale moim zdaniem wyszło tej powieści na plus. Zwrot z kryminału w stronę horroru, zdolność psychokinezy, którą zyskał  główny czarny charakter powieści, sprawiła, że "Koniec warty" zyskał dodatkowy dreszcz emocji, przy okazji dał autorowi możliwość stworzenia jednek z najciekawszych postaci jaką jest Brady Hartsfield. 
W "Panu Mercedesie" poznajemy go jako psychopatę, zwykłego świra, którego celem  jest zabicie jak największej liczby przypadkowych osób. Nowe zdolności nie tylko zmieniły Brady'ego w psychopatę ze zdolnościami telekinezy, ale teraz działa bardziej metodycznie. Nie chodzi mu już tylko o zabijanie, ale zmuszenie ludzi, aby sami popełnili samobójstwo. Mało tego, pragnie by jego największy wróg, Hodges wiedział, że to jego sprawka. Kingowi udało się stworzyć własną wersję Lectera, metodycznego i na zimno kalkulującego. (Tak na marginesie, autor zadedykował powieść twórcy Hannibala Lectera, Thomasowi Harris).

O ile wątek paranormalny przykuwa największą uwagę, to postacie Holly i Hodgesa sprowadzają całą fabułę na ziemię, spinając cykl jedną spójną klamrą. Tutaj liczy się czas, śledztwo i powstrzymanie szaleńca.  Sam detektyw Hodges mierzy się nie tylko z wiekiem, poważną chorobą, ale i przeczuciem, że zamknięcie sprawy Pana Mercedesa najprawdopodobniej będzie jego ostatnią. Właśnie w przypadku Billa widać  przemijalność i śmiertelność, o której wspominałam na początku. Śmierć, której ostatnio w twórczości Króla jest niepokojąco coraz więcej.

Nie napiszę, że "Koniec warty" jest powieścią idealną. Nie jest to szczyt możliwości Stephena Kinga, ale sama książka nie ma też wad i jest bardzo przyzwoitym zamknięciem trylogii o Hartsfieldzie i Hodgesie. Stephen King nawet jeśli napiszę średniaka, to i tak czyta się znakomicie. 
Niepokoi mnie jednak coś innego, zwrot Kinga ku ciemności, oczekiwanie na koniec i pożegnanie. "Koniec warty" to zakończenie śledztwa, pożegnanie z bohaterami, ale gdzieś tam w głębi czuję, że nie tylko o takie pożegnanie autorowi chodziło.

Koniec warty, Stephen King, Wydawnictwo Albatros, 2016, ss. 479

Cykl o Billu Hodges:
3. Koniec warty

26 komentarzy:

  1. Ojej. Nie wiem czy się skuszę. Na razie się boję :)

    Buziaczki! ♥
    Zapraszam do nas :)
    rodzinne-czytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kinga nie ma się co bać, trzeba czytać :) Cieszę się, że wróciłyście do blogowania.

      Usuń
  2. Uwielbiam Stephena Kinga, chociaż zdarzaja mu się tez książki, które mnie nie porwały, jak np Bezsenność. Muszę tez przyznać, że To i Bastion, chociaz kultowe, też mnie nie wciagnęły:) Uwielbiam za to: Lśnienie, Miasteczko Salem, Zielona mila, Cmętarz dla zw i wiele innych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. King w swoim dorobku miał lepsze i gorsze powieści. Ten cykl w moim rankingu plasuje się gdzieś pośrodku, ale w przypadku tego autora jest coś takiego, że choćby napisał książkę złą to i czyta się ją znakomicie.

      Usuń
  3. przypomniałaś mi, że jeszcze nie zakończyłam tej serii. muszę nadrobić, chociaż nie spodziewam się czegoś wow. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy "Znalezione nie kradzione" nastawiałam się na wow i się zawiodłam, w przypadku finału cyklu było bez oczekiwań i wyszło mi to na dobre. Bawiłam się dobrze.

      Usuń
  4. Nigdy szczególnie nie przepadałem za Stephenem Kingiem, bo ma to do siebie, że jest autorem nad wyraz płodnym, a to zazwyczaj mnie odrzuca. Wyjątkiem są Agata Christie i Graham Masterton – choć i oni mają swoje wzloty i upadki, zawsze odnajduje w ich powieściach coś, co mnie zachwyci. Ciekawy jestem, czy kiedykolwiek King mnie zafascynuje. Póki co, cieszę się, że Ty bardzo go lubisz :)
    Radek Optymista

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Mastertona nie potrafię się przekonać, czytałam może dwie jego książki, ale było zbyt strasznie. Christie to co innego. King ma lepsze i gorsze powieści. A czytałeś jakąś książkę Kinga??

      Usuń
  5. Przypomniałaś mi, że dawno Kinga nie czytałam. Ostatnio w bibliotece miałam w ręku "Dolores...", którą kiedyś bardzo zachwalałaś, ale ostatecznie odłożyłam na kiedyś. Mam trochę książek z biblioteki, w tym cegiełkę Sandersona + sporo swoich książek, więc King musi poczekać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy okazji nominowałam Cię do LBA, jeśli masz ochotę to serdecznie zapraszam :)
      Więcej informacji tutaj: http://czarneespresso.blogspot.com/2016/11/liebster-blog-award.html

      Usuń
    2. Ale o Dolores pamiętaj, jedna z lepszych książek Kinga.

      Usuń
    3. Na pewno nie zapomnę, przyjdzie i na nią czas :)

      Usuń
  6. Jeśli King - to wiadomo, że "królewsko" dobre ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo przyjemna, jednak twierdzę, że w swoim dorobku ma lepsze książki. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  7. Nie czytałam jeszcze Kinga, choć myślę, że powinnam to zmienić, bo kingomania bombarduje mnie na każdym kroku (nawet w ostatniej książce Olgi Rudnickiej "Granat poproszę" ;)).
    Myślę jednak, że nie zacznę od tego cyklu, tylko sięgnę po jakiegoś bardziej pewnego pewniaka, który pokaże mi kunszt pisarski Stefana Króla. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zieloną milę", "Dolores Claiborne" przeczytaj koniecznie, albo opowiadania "Cztery pory roku", też dobre, i w Twój gust powinny trafić.

      Usuń
  8. Czytałam "Pana Mercedesa", lecz moje wrażenia po lekturze nie były zbyt klarowne. Serię chciałabym jednak kiedyś dokończyć. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto cykl zamknąć jako całość wypada całkiem nieźle, seria nie jest może szczytem możliwości pisarza, ale przyjemnie się czyta.

      Usuń
  9. Jak ja już dawno nie czytałam książek tego pisarza.

    OdpowiedzUsuń
  10. To prawda wprowadzenie tego elementu nadprzyrodzonego poprawiło książkę i wypada jak typowy King, i dzięki temu czyta się bardzo dobrze, mimo że szału nie robi. Ogółem cykl średni, ale King to King, mi czas zawsze urozmaica. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. King ma w sobie coś takiego, że nawet jak pisze przeciętnie, to czyta się go dobrze.

      Usuń
  11. Nie ma wad? :D no nie wiem, mnie tam ta trylogia Kinga podeszła średnio. Owszem, czytało się to raz dwa i miało swoje momenty, ale już nawet nie pamiętam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka nie należy może do najlepszych powieści Kinga, ale nie miałam się czego przyczepić, bo napisana jest dobrze. Pewnie moje nastawienie miało wpływ na to, że minusów się nie doszukiwałam. Chciałam rozrywkę i ją otrzymałam.

      Usuń
    2. No rozrywka z tego dobra, jakby nie było :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...