"Ślepowidzenie" Petera Wattsa to jedna z najtrudniejszych powieści z gatunku hard science-fiction z jakimi przyszło mi się zmierzyć, ale warto było. To książka, która oszałamia i powoduje prawdziwego książkowego kaca. Pełna rozważań nad naturą świadomości, inteligencji i ludzkiej natury powieść Wattsa jest prawdziwą intelektualną ucztą.
"Ślepowidzenie" jest historią Siri Keatona, mężczyzny z połową mózgu, który jest jednym z członków załogi statku badawczego Tezeusz. Załogę Tezeusza, mającego zbadać potencjalne zagrożenie dla Ziemi, stanowi staranie wyselekcjonowana grupa zmodyfikowanych technicznie nadludzi. Docierają do Obłoku Oorta i tam nawiązują kontakt ze statkiem kosmicznym, która określa siebie jako Rorschach.
Pierwszy kontakt to jeden z motywów, który jest często wykorzystywanych przez twórców science-fiction, Peter Watts podszedł jednak do niego w zgoła odmienny sposób, zaskakując świeżym i oryginalnym podejściem.
Obca forma życia, z którą spotyka się ziemska ekspedycja, nie jest nastawiona do ludzkości wrogo, ma do niej stosunek wręcz obojętny, jak wszystko inne co we wszechświecie istnieje, mimo że ludzkość ma w tej kwestii inne zdanie. Spotkanie z obcą rasą z Rorschacha kwestionuje naszą umiejętność obserwacji oraz naszego postępowania.
Wszechświat, który przedstawia w swojej powieści Watts jest kapryśny, logicznie chłodny i mechaniczny. Autor podchodzi to tematu ludzkości bardzo materialistycznie. Ludzie to maszyny, skonstruowane niczym zegarki, sprawnie działające mechanizmy, które w pogoni ku doskonałości usprawnili ciała, umysły, ale gdzieś po drodze stracili swój pierwiastek człowieczeństwa, uczucia i zdolność do empatii.
Pisarz jest daleki od zachwytu nad naszym gatunkiem, jak słusznie zauważa, jesteśmy tylko jednym z wielu gatunków zamieszkujących Ziemię i istniejących we wszechświecie. Ta koncepcja człowieka jako maszyny, a umysłu jako oprogramowania, które łatwo można poddawać manipulacjom, jest ciekawym spojrzeniem na temat i bardzo przyjemnym kubłem zimnej wody dla wszystkich zwolenników antropocentryzmu.
Pisarz jest daleki od zachwytu nad naszym gatunkiem, jak słusznie zauważa, jesteśmy tylko jednym z wielu gatunków zamieszkujących Ziemię i istniejących we wszechświecie. Ta koncepcja człowieka jako maszyny, a umysłu jako oprogramowania, które łatwo można poddawać manipulacjom, jest ciekawym spojrzeniem na temat i bardzo przyjemnym kubłem zimnej wody dla wszystkich zwolenników antropocentryzmu.
Mam wrażenie, że pierwszy kontakt z obcymi jest dla Wattsa tylko pretekstem do głębszych rozważań nad naturą ludzkiej psychiki, pytań o możliwości jakie tkwią w ludzkiej inteligencji, możliwości ingerencji w istotę ludzką, czy spojrzenie na ludzkość z trochę innej, szerszej perspektywy.
"Ślepowidzenie" jest powieścią trudną, mocno naukową i techniczną, jak na prawdziwe hard science-fiction przystało. Książka przesiąknięta jest licznymi teoriami naukowymi począwszy od biologii, zaawansowanej fizyki, a nawet lingwistyki. Brzmi groźnie, ale uwierzcie mi, nie jest. Autor zamieszcza na końcu powieści wyjaśnienie wszystkich użytych przez niego teorii, dzięki temu lektura dla takiego kompletnego laika w niektórych kwestiach jakim jestem jest bardziej zrozumiała, a w efekcie jeszcze bardziej satysfakcjonująca.
"Ślepowidzenie" jest jedną z tych rzadkich powieści, które zmieniają sposób w jaki postrzegamy świat. Książka, która zaskakuje świeżym spojrzeniem na, wydawałoby się już wyeksploatowany, temat pierwszego kontaktu. Zdumiewa bogactwem wyobraźni przedstawionego wszechświata i to co wyróżnia ją najbardziej, to fakt, że mimo iż bardzo głęboko zakorzeniona jest w tzw. twardej fantastyce naukowej, "Ślepowidzenie" jest powieścią o człowieku i istocie człowieczeństwa.
Wymagająca, poruszająca szare komórki, genialna.
Ślepowidzenie, Peter Watts, Wydawnictwo Mag, 2013, ss. 408
Z jednej strony książka jest kusząca, ale to "hard" na razie sprawia, że jeszcze z nią poczekam :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kiedyś się skusisz, dostarcza przyjemnego uczucia podrażnienia szarych komórek :). "Hard" odstrasza, ale tak jak napisałam na końcu autor świetnie wyjaśnia wszystkie wykorzystane przez siebie teorie, więc nawet dla takiego dyletanta w niektórych dziedzinach wszystko załapałam. Pozdrawiam.
UsuńSkuszę się na pewno. Pierwszy raz słyszę o tej książce i przyznaję, że nie wiem, jak to się stało, bo lubię takie klimaty. Zapisuję, będę polować. Dziękuję za polecenie :)
OdpowiedzUsuńO! Watts. No super. Nie zawodzisz mnie nigdy w ambitnych pozycjach i po raz kolejny utwierdzasz w przekonaniu, że gust mamy bardzo, bardzo podobny. :) Podpisuję się pod wszystkim tym, co napisałaś. Chociaż ja nie jestem pewien czy czytając ją kilka lat temu zrozumiałem ją w pełni. Ale szalenie zrobiła na mnie wrażenie, zwłaszcza te naukowe podejście wyjaśniające na końcu książki (motyw z wampiryzmem świetny). Do dzisiaj jednak nie zabrałem się za "Echopraksję". Ale to dlatego, że zamierzam jeszcze raz sięgnąć po "Ślepowidzenie" i zaraz po nim kontynuację. A jest jeszcze opowiadanko w "Krokach nieznanych". Bierzesz się za "Echo" niedługo?
OdpowiedzUsuńPolecam Ci bardzo jeszcze "Rozgwiazdę", która ma niesamowity mroczny, głębinowy, przerażający i bardzo specyficzny klimat. jeśli kojarzysz książkę/film "Kula" to bardzo w tym stylu. :)
Dla mnie "Ślepowidzenie" była krzyżówką Dukaja i Lema ( przynajmniej obcy skojarzyli mi się z Solaris), i szczerze też nie wiem czy udało mi się ją zrozumieć.
UsuńZ "Echopraksją" już wiem, że będę mieć problem ze zdobyciem, bo w bibliotekach w Krakowie brak, a na razie nie chcę kupować, choć kusi mnie bardzo. Myślałam natomiast o opowiadaniach Wattsa "Odtrutka na optymizm".
A "Rozgwiazdę" sobie zapiszę, bo "Kula" podobała mi się bardzo.
To jest takie hard sf w stylu Dukaja i wielu książek Lema, właśnie. Mi się to bardzo podoba, ale jest mega wymagająca i nie czytam za często, bo warto przy tym być bardzo dobrze skoncentrowanym, a ja czytam w większości przed spaniem, kiedy organizm jest już zmęczony i średnio się chce coś takiego mega mocnego czytać. Ale nie mówie, że w ogólę. Teraz czytam "Danielewskiego", który też wyciąga ze mnie wiele. :)
UsuńJa mam na półce, ale tak jak pisałem, zapoznam się w przysłym roku raze z odnowieniem "Ślepowidzenia". "Odtrutkę" też mam, bo była gdzieś za grosze, więc wziąłem, ale póki co mnie w ogóle nie ciągnie.
Koniecznie. Klimat jest niemożliwy, taki klaustrofobiczny, przerażający. :)
O Danielewskim słyszałam dużo dobrego, najbardziej zdumiewa chyba formą, ale "Dom z liści" zostawiam sobie na kiedyś, kilka "Artefaktów" na półce jeszcze leży, dwa Dukaje, dobrze byłoby najpierw ogarnąć to co mam, już nie wspominam o wszystkich Sandersonach, które leżą i czekają.
UsuńDokłądnie. Sama treść to w sumie horror, czy powieść grozy, która może niekoniecznie Cię zaskoczy, aczkolwiek dom, który jest tam najważniejszy jest naprawdę bardzo specyficzny, tajemniczy i mroczny, że może się bardzo spodobać. Mi się podoba. Ale forma niszczy fabułę, niszczy wszystkie inne książki "inne" pod względem strukturalnym, z którymi się do tej pory spotkałem. Atlas chmur, Wszyscy na Zanzibarze - były oryginalne pod tym względem, ale "Dom" to jest przy nisz jak wieloryb przy płotkach. ;)
UsuńTrzeba będzie napisać list do Mikołaja, bo zaintrygowałeś i to bardzo.
UsuńWrzucę dzisiaj wieczorem fotki z tej książki. Ja to czytam i mi wygina mózg. Dosłownie. Nie ma opcji, żeby dać obraz człowiekowi nieczytającemu, co go tam zastanie. Żadne fotki i recenzje. :)
UsuńWidziałem na Instagramie, że czytasz tę książkę, ale recenzja mi zupełnie umknęła. Nadrobiłem więc zaległości i muszę przyznać, że chcę to przeczytać! Po kilku Artefaktach mam ogromny apetyt na takie ambitne s-f i podejrzewam, że podobnie jak Ty nie zawiodę się na tej książce :)
OdpowiedzUsuń