niedziela, 7 lutego 2016

Obejrzane w międzyczasie #1 - styczeń 2016

Nie jestem zwierzem filmowym. Obejrzenie jakiegokolwiek filmu to dla mnie duże wyzwanie. Z książkami nie mam problemu, bo czytam w tramwaju w drodze do pracy i z powrotem, a to już dwie godziny dziennie, więc wyzwanie "Przeczytam 52 książki w roku" nie jest dla mnie większym problemem, ale obejrzenie jednego filmu tygodniowo to dla mnie nie lada wyczyn. Dlatego postanowiłam wziąć udział w wyzwaniu zorganizowanym przez Martę Mrowiec (klik), żeby mieć dodatkową motywację, by coś obejrzeć.
Ten post powinien mieć raczej tytuł obejrzane nad deską do prasowania, bo to właśnie wtedy mam chwilę, żeby coś obejrzeć, inną sprawą jest to, że zdarza się, że 90 min zamienia się w serial, który oglądam przez trzy kolejne dni, ale lepsze to niż nic. I tym sposobem w styczniu obejrzałam więcej filmów niż w całym 2015.
Zapraszam na małe filmowe podsumowanie stycznia.


Moon (2009) w reżyserii Duncana Jonesa. 
To najlepszy film obejrzany przeze mnie w poprzednim miesiącu.
Oszczędny w formie bogaty w treść dramat science- fiction. Ten film to teatr jednego aktora Sama Rockwella, wcielającego się w rolę Sama Bella, inżyniera przebywającego na trzyletnim kontrakcie na Księżycu, którego zadaniem jest monitoring wydobycia znajdującego się tam pierwiastka, będącego cennym paliwem dla cierpiącej na kryzys energetyczny Ziemi. Tuż przed odlotem zaczynają się dziać różne rzeczy. Film ma to co najbardziej cenię w sci-fi, zmusza do refleksji, stawiając pytania o naturę człowieczeństwa. Rewelacja, polecam.



Fistaszki - wersja kinowa (2015) w reżyserii Steve'a Martino
Animacje z racji posiadania latorośli będą dominować w moim repertuarze, więc czy chcecie czy nie będą się często pojawia.
Do czterokadrowych komiksów Schulza mam słabość i bardzo byłam ciekawa jak uda się przenieść bohaterów Fistaszków na duży ekran. I to właśnie bohaterowie są największym atutem filmu. Twórcom świetnie udało się odwzorować postacie klasycznego komiksu. Oczywiście cały film ukradł Snoopy, to właśnie jego moja córka najlepiej zapamiętała z seansu. Ciepła, pełna humoru opowieść, z całkiem niezłą ścieżką dźwiękową dla małych i dużych. 



 
Czego dusza zapragnie (2015) w reżyserii Terry'ego Jonesa
Mam słabość do filmów z Simonem Peggiem i angielskiego humoru. W filmie widać inspiracje Brucem Wszechmogącym, i tutaj również główny bohater, Neil, będący nauczycielem odkrywa, że posiada magiczne moce. Jednak film różni się znacząco od amerykańskiej wersji, że jeszcze w obsadzie występują członkowie Monthy Pythona w niecodziennych rolach. Bardzo dobra rozrywka, humor nie przesadzony, dobra zabawa gwarantowana.


 

Niebo w gębie (2012) w reżyserii Christian'a Vincent
Na koniec deser, bo film o jedzeniu.Film inspirowany prawdziwą historią osobistej kucharki prezydenta Francji Daniele Mazet - Delpeuch. Hortense, mistrzyni kuchni regionalnej, zostaje osobistą kucharką samego prezydenta Francji i przeprowadza w jego kuchni prawdziwą kulinarną rewolucję. Film ogląda się przyjemnie, mimo że sama fabuła nie powala na łopatki. Dużo jedzenia, dużo kuchni francuskiej i świetna kreacja Catherine Fort. Lepiej nie oglądać na pusty żołądek








* wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony www.filmweb.pl


15 komentarzy:

  1. Nie oglądałam żadnego z tych filmów. Mam podobnie do Ciebie, bo bardzo rzadko cokolwiek oglądam w całości. Filmy obejrzane w zeszłym roku spokojnie mogłabym policzyć na palcach jednej ręki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedyne filmy, które oglądam w całości to właśnie kreskówki, oglądane razem z córką, coś dla siebie zamienia się serial co najmniej trzyodcinkowy oglądany przez kolejne dni.

      Usuń
  2. "Moon" widziałam wczoraj. Jego fabuła zaskoczyła mnie kilkakrotnie, choć oglądałam już bardzo wiele filmów o podobnej tematyce. Jakiś czas temu widziałam "Marsjanina" i "Koziorożec jeden". Obydwa Ci polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marsjanina czytałam ido ekranizacji muszę jeszcze dojrzeć, a Koziorożec 1 obejrzę bo moje klimaty.

      Usuń
  3. Ja podobnie jak Gosia, nie widziałam żadnego z tych filmów i ogółem też powinnam częściej coś obejrzeć, bo mam konkretny zastój. :|

    www.majuskula.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi ciężko zebrać się w sobie by coś obejrzeć, może w tym roku uda mi się choć trochę filmów nadgonić.

      Usuń
  4. Mam zaległości, nie widziałam żadnego z tych filmów. :) Zainteresował mnie Moon no i oczywiście Fistaszki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko jest do nadrobienia, grunt to znaleźć na to wszystko czas.

      Usuń
  5. A ja kocham filmy tak bardzo jak książki! Potrafię przez ponad tydzień oglądać filmy codziennie. Najbardziej gustuję w dramatach, lecz i inne gatunki z chęcią obejrzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja za dramatami nie przepadam, bo potem morze łez wylewam...

      Usuń
  6. Ja też rzadko filmy oglądam. Ten ostatni chyba by mi się podobał. Na filmach nie lubię płakać, więc do dramatów mam taki sam stosunek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że "Niebo w gębie" spodobałoby Ci się.

      Usuń
  7. Jakbym czytała o sobie. Dla mnie książka to też nie problem, ale żeby siąść i skupić się na filmie - nie, jakoś nie mogę zbyt często. Ostatnio obejrzałam "Marsjanina" i naprawdę jestem z siebie dumna, bo film super, tylko ile czasu musiało upłynąć, żebym się w końcu za niego zabrała... Szkoda gadać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie w oglądaniu przeszkadza moja córka, co chwilę słyszę: mamusiu, mamusiu, no nie da się za bardzo w takich warunkach oglądać. Do Marsjanina muszę dojrzeć, książka musi mi się ułożyć.

      Usuń
  8. Jeszcze nie widziałam żadnego z tych filmów ;/ W styczniu obejrzałam tylko ,,Zjawę" w kinie.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...