Przyznaje się bez bicia, że moja wiedza o Kraju Kwitnącej Wiśni nie jest imponująca. Do tego, tamte rejony świata nigdy specjalnie mnie nie pociągały i interesowały. Horyzonty trzeba poszerzać. Z tym większą więc przyjemnością dałam się porwać Piotrowi Milewskiego w podróż z jego "Dziennikami Japońskimi. Zapiskami z roku królika i roku konia"
Dziennik to książka niezwykła, nie jest to typowy przewodnik po Japonii, bo nietypowa była wyprawa autora do Kraju Wschodzącego Słońca.
Milewski przyjechał do Japonii w czasie pory deszczowej. W kieszeni miał niewiele, ok 50 tysięcy jenów ( ok 1500 zł-- wystarczy na przyzwoite życie przez ok 1 tygodnia), w plecaku zapas sucharów beskidzkich, notes z telefonami do przyjaciół.
Jeździł autostopem, spał pod gołym niebem, nie raz zdarzało się, że był głodny. Zdarzały się i niespodzianki. Daniele zjadające kąpielówki i rozszarpujące ostatni karton mleka nie należą do częstych widoków.
Książkę czytało mi się wyśmienicie. Milewski pisze bardzo plastycznie i oddaje klimat Japonii. Delektowałam się nią, bo rzadko książkę mającą niespełna czterysta stron czytam dwa miesiące. Dzięki Milewskiemu poznawałam coraz to nowe miejsca i nie tylko te najbardziej znane z przewodników. Poznać udało mi się również mieszkańców Japonii spotkanych przez autora. Tym samym Milewski wyprowadził mnie z błędu, łamiąc stereotyp że Japończycy to naród odizolowany i zamknięty w sobie.
Dzienniki to książka o podróżowaniu: ale bardziej o jego sensie i filozofii, o miejscach, które autor odwiedził, ale jest to przede wszystkim o spotkaniach z ludźmi, bo to dzięki nim Milewski mógł kontynuować swoją podróż.
Japonia widziana oczami Milewskiego zaskoczyła mnie, zadziwiła i zaintrygowała. Zaintrygowała na tyle, że moja przygoda z Japonią na tej pozycji na pewno się nie zakończy.
Milewski zadaje w Dziennikach ważne pytanie, co tak naprawdę przywozimy z naszych podróży. Pamiątki i błyskotki tylko zagracają mieszkanie, wspomnienia blakną . Co zostaje? Nowe spojrzenie. To książka która dodaje odwagi do wyruszenia w drogę.
Dzienniki Japońskie, Piotr Milewski, Wydawnictwo Znak Literanova, 2015, s.384
moja subiektywna ocena: 4/6
PS. na facebook powstał fan page mojego bloga, będę tam umieszczała informacje o nowych wpisach, jak i notki, których zamieszczać na blogu nie będę( m.in zakupy książkowe), bo szkoda miejsca na blogu.
Więc jeśli macie ochotę zapraszam do polubienia, będzie mi bardzo miło.
Mnie Japonia ciekawi od dłuższego czasu, więc i książka interesuje. Będę musiała jej poszukać.
OdpowiedzUsuńJeśli mogę doradzić - jakaś lista recenzji, ewentualnie etykiety by się przydały, bo za parę miesięcy znalezienie czegoś konkretnego na blogu będzie bliskie niemożliwemu :)
Pozdrawiam
Dziękuję za uwagi, etykiety mam już na uwadze. Myślę że wkrótce to nadrobię. W blogosferze jesteś świeżynką i dopiero się uczę, stąd niedociągnięcia.
UsuńBardzo lubię kulturę Japonii, a od bardzo dawna nie przeczytałam żadnej książki na jej temat. Bardzo możliwe, że w ramach nadrabiania zaległości sięgnę właśnie po "Dzienniki...". Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńMnie z kolei Milewski pobudził apetyt na zgłębienie tematu Japonii. Myślę o Joannie Bator i Wachlarzu japońskim.
Usuń