piątek, 11 listopada 2016

Smocze koncerze, Andrzej W. Sawicki - recenzja #232

Po rewelacyjnym "Czterdzieści i cztery" Krzysztofa Piskorskiego nabrałam ochoty na koleją powieść z gatunku historyczne science-fiction.  Wybór padł na "Smocze koncerze" pióra Andrzeja W. Sawickiego, który dla odmiany zabrał mnie do Imperium Osmańskiego, kiedy na polskim tronie zasiadał zwany przez Turków Lwem Lechistanu, Jan III Sobieski. Polska husaria kontra obcy. Niesamowity pomysł i rewelacyjna lektura.

Po utracie Podola i Kamieńca Podolskiego do Stambułu w 1677 roku przybywa polskie poselstwo, które ma podjąć negocjacje w sprawie zmniejszenia haraczu płaconego sułtanowi i uwolnienia polskich jeńców. Negocjacje komplikuje pojawienie się w mieście nieznanego obiektu, Wielojaźni, która rozpoczyna inwazję, wywołując u ludzi coś na wzór opętania. Przerażające bestie, przypominające potworne pająki przejmują coraz większe obszary miasta, łapią niewolników, by zbudować olbrzymi bioprocesor. Jedyną nadzieją by ocalić Turków jest ich największy wróg, czyli polskie poselstwo.


Fantastyka to gatunek w którym nie ma rzeczy niemożliwych i Andrzej Sawicki potwierdza tę tezę, zgrabnie łącząc science- fiction i XVII wieczną rzeczywistość.
Pisarz doskonale oddał w "Smoczych koncerzach" realia historyczne, zarówno pod względem faktów jak i postaci. Autentyczne jest opisywane w powieści poselstwo  i prowadzone negocjacje w w sprawie obniżenia haraczu i uwolnienia jeńców prowadzone przez Glińskiego. Pisarz ze szczegółami odtworzył hierarchię panującą w wojskach osmańskich, organizacji działających w ówczesnej Turcji czy zwyczaje panujące w Imperium. W powieści znajdziemy całą plejadę postaci historycznych, zarówno tych pierwszo- jak i drugo- planowych. Prawdziwa jest postać Al-hakimy Doroty Falak, Polki i wyjątkowej awanturnicy, zajmującej się handlem niewolnikami, która jak na kobietę wywalczyła sobie wysoką pozycję w świecie islamu. Na kartach powieści spotykamy kanclerza koronnego Jana Glińskiego, króla Jana III Sobieskiego, genialnie zresztą w powieści przedstawionego, czy sułtana Mehmeda IV.
Wśród bohaterów fikcyjnych najbardziej atrakcyjna była dla mnie postać Tayyar'a, demiurga, sługi wielojaźni,głównodowodzącego inwazją w Stambule, który musi zmagać się z ludzkimi emocjami, jakie przyszło mu odczuwać po przejęciu ciała laali gwardii sułtańskiej.

Wszyscy bohaterowie, zarówno ci historyczni jak i fikcyjni, ludzcy i nie z tego świata są pełnokrwiści, wyraziści i bardzo angażujący. Co się chwali, autor nie idealizuje polskiej szlachty, piją, przeklinają, łamią niewieście serca, a kiedy trzeba stają do walki  z kosmicznym najeźdźcą, nawet jeśli do dyspozycji mają tylko szable i bułaty.

Konfrontacja zaawansowanej technologicznie kosmicznej cywilizacji i co tu kryć, pod tym względem kompletnie zacofanej ludzkości robi wrażenie, również w warstwie językowej powieści. Do języka rodem z XVII wieku zostały wprowadzone opisy nowoczesnych technologii, efekt jest zaskakująco bardzo dobry.
Ciekawie została w powieści przedstawiona wielojaźń, miliarda umysłów połączonych w jedną krwiożerczą istotę, która swoją inwazję przeprowadza za pomocą informacji, zapisu cyfrowego oraz wysyłanych na mieszkańców Stambułu grup potworów, rozbijanych przez rycerstwo.
W interesujący sposób pisarz wykorzystał w powieści koncepcję człowieka opętanego przez obcy umysł i ich wzajemnego wpływania na siebie.
W "Smoczych koncerzach" najlepiej  wypadają właśnie te wątki, gdzie mamy do czynienia ze zderzeniem technologii i kultur dwóch cywilizacji. Fragmenty w których uskrzydlona polska husaria ściera się z UFO, planującym zgotować ludzkości jesień średniowiecza czyta się wyśmienicie.

"Smocze koncerze" nie jest powieścią science- fiction wymagającą intelektualnego zaangażowania i wysiłku szarych komórek, w zamian zapewnia jednak rewelacyjną rozrywkę. Dynamiczna,  świetnie poprowadzona fabuła, pełna spisków i przygód nie z tego świata,  wciągająca od pierwszych stron fantastyka militarna.  Czuć ducha Sienkiewicza, a na plecach oddech kosmitów. Andrzej Sawicki zapewnił mi kawał dobrej fantastycznej literatury i moc smoczej zabawy.

Smocze koncerze, Andrzej W. Sawicki, Wydawnictwo Rebis, 2016, ss. 432

13 komentarzy:

  1. Myślę, że ja i sci-fi razem nie bawili byśmy się dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nie czujesz się dobrze w fantastyce, to nic na siłę. Czytanie ma być czystą przyjemnością. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Brzmi...fantastycznie. Mam na nią wielką ochotę. Szczególnie interesująco brzmi zderzenie XVII wieku i nowoczesnych technologii. A walka husarii z UFO bardzo mnie ciekawi! No i ... okładka mi się podoba :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli podobał Ci się Piskorski, a wiem, że tak, to "Smocze koncerze" będą dla Ciebie idealne.

      Usuń
    2. Będę na nią polować w takim razie :)

      Usuń
  3. Recenzja super, ale niestety. Książka nie dla mnie. Zupełnie nie moja tematyka i tylko bym się przy niej męczyła :)

    Buziaczki! ♥
    Zapraszam do nas 😍
    Świat oczami dwóch pokoleń

    OdpowiedzUsuń
  4. Skoro można było stworzyć steampunk, to dlaczego nie połączyć SF z polskim sarmactwem. W fantastyce rzeczywiście wszystko możliwe, bo przecież jedyną granicą - wyobraźnia. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie chyba za to uwielbiam fantastykę, za takie na pozór dziwne połączenia.

      Usuń
  5. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale brzmi genialnie! Koniecznie muszę się z nią zapoznać, gdy tylko będę miała okazję.

    Pozdrawiam,
    Wiedźma

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko będziesz miała okazję gorąco polecam. Świetna rozrywka.

      Usuń
  6. Ja właśnie najbardziej obawiałem się połączenia XVII wieku z nowoczesną technologią. No bo ciężko sobie to jakoś wyobrazić. A tu okazuje się, że wszystko "pykło" jak należy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że z początku do takiego połączenia podchodziłam nieufnie, ale bardzo dobrze to Sawickiemu wyszło.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...