niedziela, 17 kwietnia 2016

Lolo, Marta Szreder - recenzja #138

Karol Kot, bardziej znany jako Wampir z Krakowa, to postać owiana legendą i jeden z bardziej znanych morderców z czasów PRL.  Urodził się w 1946 roku, pierwsze morderstwo popełnił w wieku 18 lat, aresztowany został 2 lata później, kilka tygodni po tym jak zdał maturę. W 1968 wykonano na nim karę śmierci. Ofiarami jego ataków najczęściej padały starsze kobiety i dzieci. Na sumieniu miał dwie ofiary, a i tak zasłużył na miano seryjnego mordercy. Skąd w tak młodym chłopaku tyle zła, wściekłości i okrucieństwa? Na to pytanie w swojej powieści " Lolo" próbuje odpowiedzieć Marta Szreder, rysując portret młodego Karola Kota i próbując odgadnąć jego motywy i co spowodowało, że zaczął zabijać. Przecież mordercą nie można się stać z dnia na dzień.

Z powieści Marty Szreder wyłania się postać zupełnie niewinnego, niepozornego i niegroźnego młodego chłopaka. Karol Kot przez znajomych nazywany Lolo pochodził z normalnej inteligenckiej rodziny, skromny, cichy, zamknięty w sobie.  Był dobrym uczniem krakowskiego technikum, niesprawiającym żadnych kłopotów wychowawczych.  Jedynie jego nietypowe hobby mogło budzić lekkie podejrzenia, interesował się nożami, których miał sporą kolekcję oraz strzelectwem. 

Drugim bohaterem "Lola" jest Kraków, lat sześćdziesiątych, szary smutny i przerażony wampirem grasującym po mieście.  Spoglądamy na Kraków studencki, zadymionych kawiarni, klubów jazzowych, galerii oraz ponurych kamienic. Towarzyszymy Karolowi w jego codziennych wędrówkach z domu zlokalizowanym na Kazimierzu do technikum na ul. Loretańskiej, na strzelnicę na Woli Justowskiej, Planty czy okolice Kopca Kościuszki. 

Obraz mordercy przedstawiony przez autorkę całkowicie odbiegał od tego co wcześniej czytałam o legendarnym Wampirze, psychopacie, zwyrodnialcu, który pragnął być katem ludzi. Autorka przedstawia zwyczajnego,  trochę dziecinnego chłopak, w którym trudno dojrzeć mordercę i psychopatę. Widać jednak jego nieprzystosowanie, to że nie potrafił ułożyć sobie relacji z rodzicami, z kolegami, do tego doszedł jeszcze zawód miłosny. Jednak trudno mi uwierzyć by te niepowodzenia stały się przyczyną jego ataków na ludzi.

Żałuję, że autorka potraktowała Karola Kota trochę po macoszemu, pokazując tylko jego "ludzkie oblicze" pomijając jego mroczne tajemnice, dzięki temu obraz Lola byłby pełny, a tak czuć spory niedosyt. Pamiętam wywiad jaki czytałam z Karolem Kotem przeprowadzony przez profesora Bogusława Sygita, tuż po aresztowaniu Kota, z książki "Kto zabija człowieka... Najgłośniejsze procesy o morderstwa w powojennej Polsce". To właśnie tam Karol opowiada o swojej fascynacji bronią i o tym jak pił krew. Z tego wywiadu wyłania się obraz bezkrytycznego sadysty, psychopaty,  z drugiej jednak strony momentami z jego wypowiedzi wyłania się obraz zwyczajnego, jeszcze dziecinnego chłopaka.  W tym wywiadzie pada jego własna definicja zła: "Nie piję wódki i nie zadaję się z prostytutkami. Można być mordercą i dobrym człowiekiem. Takim jak ja".

Oczekiwałam, że książka  będzie próbą wejścia w głowę  Lola,  próbą ukazania jego emocji, ale w jego postępowaniu nie czuć jakichkolwiek emocji. W czasie lektury właśnie na brak przeżyć narzekałam najbardziej, ale teraz wiem, że to celowe i jak najbardziej przemyślane. Dla Karola pozbawianie życia było  najbardziej naturalną  czynnością pod Słońcem, nad którą potrafił przejść do porządku dziennego. Brak emocji i przeżyć bohatera jeszcze bardziej uwidacznia jego psychopatyczne skłonności.

Nie potrafiłam doszukać się w powieści odpowiedzi na pytanie dlaczego stał się mordercą, dostrzec istoty zła drzemiącej w Karolu. Być może punkt łączący Lolka zwykłego, nudnego chłopaka z mrocznym Wampirem nie istnieje, choć tak bardzo pragniemy go znaleźć. Może właśnie w tym rzecz, że Karol po prostu był złym człowiekiem, jednostką diaboliczną, psychopatą, a samego  zła nie da się zracjonalizować. 
Wydaje mi się, że głównym celem tej powieści było zwrócenie uwagi na fakt, że zło czai się za rogiem i może mieć twarz sympatycznego młodego chłopaka. 

 "zło nie bierze się z braku 
ani nicości
zło bierze się z człowieka
i tylko z człowieka"
Tadeusz Różewicz

"Lolo" Marty Szreder to powieść której nie potrafię ocenić jednoznacznie. Moje oczekiwania względem tej książki były całkowicie różne od tego co otrzymałam. Kończąc lekturę z jednej strony czułam lekki zawód i uczucie niedosytu, jednak końcowa książkę odebrałam pozytywnie. Autorce udało się przedstawić obraz całkiem innego Karola Kota, legendarnego Wampira,  zwyczajnego, normalnego, budzącego zaufanie,  ale przez to jeszcze bardziej przerażającego.

Lolo, Marta Szreder, Wydawnictwo Znak Literanova, 2015, ss.224
 

3 komentarze:

  1. Książkę na pewno przeczytam, zwłaszcza że historia ta wciąż "żyje" w niektórych rejonach Krakowa i okolicach. Słyszałem o Kocie na długo przed filmem i książką i z chęcią skonfrontuję swoją wiedze z tym co napisała autorka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie największym zaskoczeniem przy okazji zgłębiania tematu polskich seryjnych morderców, było w przypadku Kota, że obrósł w Krakowie większą legendą niż Władysław Mazurkiewicz. A książkę osobiście polecam, całkiem inny obraz Wampira.

      Usuń
  2. Hmmm, chyba tym razem nie dla mnie. Choć zarzekać się nie będę :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...