niedziela, 6 marca 2016

Łupieżcy Niebios, Brandon Mull - recenzja #119

Moja przygoda z Brandonem Mullem rozpoczęła się kilka lat temu wraz z  "Baśnioborem". Ten liczący pięć tomów cykl pochłonęłam w przeciągu tygodnia, potem byli "Pozaświatowcy" i "Wojna cukierkowa". Magiczne światy, które kreuje w swoich powieściach Mull, pomimo że przeznaczone są głównie dla dzieci czarując i wciągając. Temu amerykańskiemu pisarzowi udaje się  wydobyć ze mnie dziecko i tak było w przypadku  "Łupieżcy niebios", które  są  świetnym wprowadzeniem do najnowszego cyklu "Pięć Królestw", dzięki której mogłam bezkarnie powrócić do beztroskiego okresu dzieciństwa.

W Halloween Cole i jego koledzy ze szkoły planują wycieczkę do nawiedzonego domu. Dom strachów, który miał być pełnym atrakcji miejscem w rzeczywistości jest pułapką. On i jego koledzy padają ofiarami porywaczy, którzy uprowadzają dzieci na tajemnicze Obrzeża, miejsce leżące między snem i jawą, wyobraźnia i rzeczywistością, które rządzi się magicznymi prawami. Cole pragnący uratować przyjaciół i wrócić do domu zostaje wciągnięty wir niesamowitych przygód.

Początek "Łupieżców niebios" przypomina trochę "Pozaświatowców"  co prawda portal do magicznego odległego świata nie wymaga połknięcia przez hipopotama, nie mniej podobieństwo jest widoczne. I tutaj analogie się kończą, bo Obrzeża i kraina Pięciu Królestw to kraina niezwykła, pełna magii, czarów, dziwnych istot, którą ogranicza jedynie wyobraźnia autora, a trzeba przyznać, że głowę autor ma pełną pomysłów, jak chociażby kraina pełna mleka i ciasteczek. Mull bez dwóch zdań to wielki czarodziej słowa.

Wśród bohaterów w pamięć zapada najbardziej Cole. Mimo, że jest dzieckiem, jest osobą rozsądną i bardzo odważną. Generalnie każdy z przedstawionych w powieści postaci jest uosobieniem odwagi, strachu, podejrzliwości, współczucia, słabości, zazdrości, pychy,wierności, wymieniać by można było jeszcze długo. Również postacie drugoplanowe są równie dobrze dopracowane.

W powieści Mulla nie ma miejsca na nudę. "Łupieżcy niebios" kipią od akcji. Fabuła jest dynamiczna, spodziewać się można wszystkiego: gadających zwierząt, świni z puchowych kołder, czy gigantycznego sernika, a to tylko niewielka garstka pomysłów i jak widać świat wykreowany przez pisarza tętni magią i niesamowitościami wszelkiej masy.

"Łupieżcy niebios" to powieść skierowana dla małego czytelnika, jednak każdy, kto chciałby poczuć w sobie dziecko i przenieść się do świata gdzie nie ma żadnych granic, będzie równie zadowolony jak ja. Wspaniały powrót do dzieciństwa.

Łupieżcy Niebios, Brandon Mull, Wydawnictwo Egmont Polska, 2014, ss. 440

* książka została przeczytana w ramach wyzwania "Czytam Fantastykę IV" *  

10 komentarzy:

  1. Przeczytałam dwa tomy tej serii i już czekam na kolejny. Czyta się świetnie i lubię takie klimaty mimo mojego wieku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam wieku, ważne na ile lat się czujemy, a nie w metryce ile mamy, Mull jest dobry i dla małych i dla dużych.

      Usuń
  2. Już wiem komu ją polecą. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecę Ci wszystkie powieści autora, posiada niezwykłą wyobraźnię.

      Usuń
  3. Chętnie przeczytam. "Baśniobór" też od dawna mam w planach. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam, a sam Baśniobór, pewnie sama do cyklu niedługo powrócę.

      Usuń
  4. Kilka razy byłem o krok od wypożyczenia książek Mulla, ale zawsze stwierdzałem, że to bardziej młodzieżówki i nie za bardzo odnajdę się. Może kiedyś spróbuję, ale aktualnie mam dużo do czytania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja takich oporów nie mam, mimo że Mull jest dla 8+, generalnie bardziej wolę literaturę dziecięcą niż młodzieżową.

      Usuń
  5. Cudownie jest odkryć w sobie dziecko, takie książki czynią to najlepiej. Pozdrawiam! :)

    www.majuskula.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mull jest bardzo skuteczny w odkrywaniu dzieci w swoich czytelnikach. Pozdrawiam.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...