O tym że Olga Rudnik zabija w swoich powieściach bohaterów, a czytelników śmiechem, miałam okazję przekonać się w czasie lektury "Zacisza 13", które wcale takim spokojnym zaciszem nie było. Po "Diabli nadali" spodziewałam się więc prawie wszystkiego, z przewagą uśmiechu oczywiście i dużej dawki pozytywnej energii.
Dla jednych obiekt pożądania, dla drugich obiekt nienawiści, oczko w głowie prezesa, bądź co bądź martwy Dagmar Różyk, pieszczotliwie nazywany przez swoich podwładnych Diabłem zostaje znaleziony martwy w swoim gabinecie. Motywów zabójstwa znalazłoby się wiele, podejrzanych, którzy z przyjemnością pozbawiliby szanownego diabła życia też nie brakuje. Jedną z podejrzanych jest Monika, sekretarka Różyka i jego najbliższa współpracownica, znająca tajemnice swojego szefa. Kto stoi za zbrodnią dokonaną na Diable? Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że winną jest Magdalena Wikcińska, zastępca Różyka, nazywaną przez kolegów Zdzirą. Jedyny problem polega na tym, że Magdalena W. przepadła jak kamień w wodę i diabli wiedzą gdzie jest.
"Diabli nadali" to komedia kryminalna, które skutecznie potrafi wprowadzić w dobry nastrój i poprawić humor. Z jednej strony to pełen napięcia i zwrotów akcji kryminał z ciekawie poprowadzoną intrygą, z drugiej czarna komedia pomyłek. A humoru pełnego sarkazmu, głównie tego sytuacyjnego znajdziemy sporo. Dowcipne dialogi, potyczki słowne, wpadki, przypadki i wypadki bohaterów potrafią doprowadzić czytelnika do łez, ale ze śmiechu.
Autorce fantastycznie udało się oddać korporacyjny pracowniczy światek. Bohaterowie są odpowiednio podkolorowani, więcej niż ciut przerysowani, ale dzięki temu wyraziści i świetnie obrazują wzajemne firmowe zależności, relacje, układy i układziki. Mamy podręcznikowo stereotypową sekretarkę, jej szefa żigolaka, uwodzącego każdego "kotka", który wpadnie mu w oko. Donosiciel kablujący wszystko swojej szefowej, największej w fabryce zołzie, która z kolei wszystkie swoje prywatne żale i niepowodzenia odreagowuje na Bogu ducha winnych podwładnych. Nie wolno zapomnieć o zawsze obecnym lizusie, tutaj trafnie nazwanym dupowłazem oraz psiapsiółką z którą w przerwie na kawę można ponarzekać na szefową zołzę i innych korpoludków.
Olga Rudnicka zasłużenie nazywana jest następczynią Joanny Chmielewskiej, lektura jej powieści to doskonała rozrywka pełna szerokiego uśmiechu. "Diabli nadali" to kryminał lżejszego kalibru, gdzie zamiast makabrycznych scen i seryjnych morderców, Rudnicka zabija przede wszystkim pozytywną energią i śmiechem...swoich czytelników.
Diabli nadali, Olga Rudnicka, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2015, ss.448
Muszę w końcu sięgnąć po książki Olgi Rudnickiej, ciekawi mnie ten humor! :)
OdpowiedzUsuńJest przezabawnie.
UsuńPlanuję poznać twórczość Pani Rudnickiej:)
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobry poprawiający humor plan. Pozdrawiam.
UsuńKomedia kryminalna - brzmi ciekawie. Może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńDuża dawka uśmiechu gwarantowana.
UsuńAż mi się przypomniał moje groteskowe, opowiadanie kryminalne <3
OdpowiedzUsuńCzy będzie publikacja??
UsuńPodsumowanie z kolei rozbawiło mnie :) Aż boję się sięgać po książkę skoro mogę umrzeć. Twórczości Rudnickiej nie znam, ale wiele dobrego o niej słyszałem. Kiedyś na pewno się poznamy.
OdpowiedzUsuńNajbardziej grozi Ci ból brzucha ze śmiechu.
UsuńPodpisuję się pod Twoją recenzją. Mi również książka "Diabli nadali" przyniosła dużą dawkę relaksu i zwykłego ludzkiego śmiechu. Przed sobą mam właśnie serię "Zacisze 13". Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa muszę zabrać się za drugą część Zacisza, Rudnicka i jej powieści przypadły mi do gustu. Pozdrawiam.
UsuńWłaśnie czegoś takiego mi teraz potrzeba :) Pozdrawiam Pośredniczka
OdpowiedzUsuń