środa, 21 grudnia 2016

Upadek Hyperiona, Dan Simmons- recenzja #251

O "Hyperionie" Dana Simmonsa napisałam, że jest arcydziełem. Powieść zachwyciła mnie swoim wizjonerstwem jak i uniwersalnością tematów jakie poruszała. Książka Simmonsa ma jednak jedną "wadę", otwarte zakończenie, bardzo tajemnicze i enigmatyczne, po przeczytaniu którego natychmiast chciałoby się wiedzieć co wydarzyło się dalej. 
Pisarz stworzył jednak dla historii Pielgrzymów wędrujących ku spotkaniu z Dzierzbą idealne zakończenie. "Upadek Hyperiona", bo o nim mowa, jest genialną kontynuacją "Hyperiona". Puentą napisaną  z niezwykłym rozmachem, finałem idealnym.  

"Upadek Hyperiona" jest bezpośrednią kontynuacją wydarzeń, które rozgrywały się w "Hyperionie".
Nad Hyperionem toczy się wojna pomiędzy siłami Wygnańców a Hegemonią.
W powieści poznajemy również Josepha Sverna, który jest drugim wcieleniem angielskiego poety Johna Keatsa. Cybryd przebywa w pobliżu przewodniczącej Hegemonii Meiny Gladstone, a jednocześnie w swoich snach widzi losy Pielgrzymów przebywających w Grobowcach Czasu.

"Upadek Hyperiona" mimo, że jest bezpośrednią kontynuacją "Hyperiona", to znacząco różni się od swojej poprzedniczki.  Różnice widać już w samej budowie powieści. "Hyperion" był powieścią szkatułkową, z wyraźnie wydzielonymi historii poszczególnych Pielgrzymów, które spięte są wspólną fabularną klamrą.  W "Upadku..." mamy do czynienia z klasyczną trzecioosobową (miejscami pierwszoosobową) narracją i nawet jeśli w porównaniu innowacyjnymi rozwiązaniami zastosowanymi w "Hyperionie" już tak nie zaskakuje, to jednak potrafi zachwycić. Simmons jest artystą nawet jeśli chodzi o prowadzenie fabuły. Przepięknie połączył w swojej powieści epikę, lirykę i dramat, tworząc coś  wyjątkowego, tworząc literackie dzieło sztuki.

"Hyperion" był wprowadzeniem do konfliktu, poznaniem historii poszczególnych bohaterów, które były intymnym przeżyciem dla każdego z Pielgrzymów. Skala mikro z którą mieliśmy do czynienia, w "Upadku Hyperiona"  rozszerza się na całą galaktykę, a toczące się wojny: między Hegemonią i Wygnańcami, rozgrywki Technojądra mogą mieć fatalne konsekwencje dla całej ludzkości. 

Dan Simmons ponownie zachwyca rozmachem stworzonej przez siebie wizji wszechświata,  wszechpaństwa jakim jest Hegemonia, którą tworzą setki planet połączone między sobą transportalami, dodatkowo otoczonych  lokalnymi datasferami, a wszystkie tworzą wielką metasferę. Zdumiewa również wizja przyszłości, w której wysoko rozwinięta technika miesza się zapominanymi religiami. 
W powieści można odnaleźć mnóstwo powiązań i odniesień do kultury, historii, mitologii zarówno greckiej jak i skandynawskiej, religii. Odnajdywanie tych smaczków dostarcza jeszcze więcej radości z lektury, a przy okazji jeszcze bardziej docenia się ogrom pracy jaką włożył w  napisanie powieści autor. 

"Upadek Hyperiona" to przemyślana, perfekcyjnie napisana powieść science-fiction. Wizjonerski majstersztyk, w którym dech zapiera stworzone przez Dana Simmonsa uniwersum.  Jednak w zamykającej dylogię powieści odnaleźć można jeszcze jedną, znacznie głębszą warstwę. To przede wszystkim opowieść o człowieku, o wielkiej przyjaźni, poświęceniu, a także o naszych pragnieniach i lękach. Fascynujące studium ludzkich zachowań ukryte w pasjonującej space-operze.


Upadek Hyperiona, Dan Simmons, Wydawnictwo MAG, 2015, ss. 611

9 komentarzy:

  1. Czyli co Upadek lepszy od Hyperiona? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Hyperion" i "Upadek Hyperiona" chyba nie da się traktować inaczej jako jednego dzieła. Dwie różne książki, ale obie podobały mi się tak samo.

      Usuń
  2. Oj będzie mnie prześladował Simmons pod koniec roku, oj będzie że go nie przeczytałem :) Super, że oba tomy Hyperiona są świetne! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo dobrze :P Będzie większa motywacja by przeczytać. Na mnie spółki zerka "Ilion", ale w tym roku też raczej nie zdążę.

      Usuń
    2. Ilion akurat za mną, ale Trupia Otucha łypie również na mnie okiem i raczej nie w tym roku to na pewno :)

      Usuń
  3. Do mnie "Hyperion" zupełnie nie przemawia, tak jak "Diuna" zresztą. Może dwa pierwsze tomy dzieła Simmonsa są jeszcze ok, ale kolejne dwa to była dla mnie już mała masakra i w sumie nie wiem czemu czytałam to do końca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety "Diuny" nie miałam jeszcze okazji przeczytać, więc nie mogę nic powiedzieć ale "Hyperion" Simmonsa bardzo mi się podobał, kolejne tomy pewnie przeczytam, choć wiem, że opinię są różne. Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Zgadza się. Simmons utrzymuje poziom w całej dylogii, aczkolwiek bardziej lubię Hyperiona i Upadek Hyperiona. Endymion jest jakiś dziwaczny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba będzie się przekonać na własnej skórze.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...