niedziela, 25 września 2016

Uprawa roślin południowych metodą Miczurina, Weronika Murek - recenzja #211

Tytuł zbioru opowiadań "Uprawy roślin południowych metodą Miczurina" Weroniki Murek to prowokacja, która  sugeruje nieposkromioną wyobraźnię autorki. Iwan Miczurin, radziecki genetyk wierzył, że człowiek jest zdolny do dowolnego przeobrażania przyrody. Miczurin i jego uczniowie eksperymentowali z roślinami, sadząc ryż i pszenicę pod kołem podbiegunowym. "Uprawa roślin południowych metodą Miczurina" też jest eksperymentem, ale literackim. Weronika Murek zabiera czytelnika do świata znajdującego się na granicy snu i jawy, życia i śmierci. Świata, gdzie rządzi jej nieokiełznana niczym wyobraźnia, oraz nieskrępowana swoboda literacka.

Siedem opowiadań, które otwiera "W tył, w dół, w lewo" historia młodej Marii, która umarła, ale "o tym, że nie żyje dowiedziała się jako ostatnia". Obserwuje przygotowania do własnego pogrzebu, uparcie zaprzeczając swojej śmierci. Ze zgrozą odkrywa, że ma zostać pochowana w swetrze, "czerwonym, rozciągniętym, noszonym chętnie, ale nigdy na ważne okazje". W "Alergii na pióra pudrowe" umierający dziadek krzyżuje plany głównej bohaterki, która próbuje zorganizować własny ślub. W "Organizacji snu w przedszkolu", poznajemy Piotrusia, z którym dzieci nie chcą się bawić, bo jest z mięsa. To tylko próbka tego co możecie znaleźć w opowiadaniach Weroniki Murek, traktujących w zasadzie o zwykłym życiu.

Autorka wrzuca w nas swój świat, niejasny, nieprzystępny, surrealistyczny, groteskowy, w którym wszystko jest możliwe. Przygłucha Matka Boska dziergająca przed telewizorem skarpetki dla Jezusa, chowający się pod łóżkiem przedszkolaków Jezus, który wciąga dzieciom pod łóżko kapcie, polski astronauta wysłany na Księżyc w czapce z puchu i kombinezonie w kolorze lnianego płótna, Kasztaniarz, trumna z generałem Sikorskim. Tego nie zbioru nie da się w żaden sposób zaszufladkować i skategoryzować, to oniryczny teatr absurdu.

W opowiadaniach Murek rzeczywistość przesycona jest realizmem magicznym, folklorem, ludowymi wierzeniami. Zwyczajne, codzienne sytuacje, szary powszedni dzień, ale przez wykorzystanie swojskości, ludowości autorka buduje atmosferę fantastyczności, spowija te historią aurą niesamowitości. Jawa i sen przenikają się, czas i miejsce to pojęcia względne.

Weronika Murek jest niezwykle oszczędna w słowach. Zdania są krótkie, ale dobitne. Autorka za  każdym razem trafia w punkt i posiada doskonały słuch językowy. Pełno jest gier słownych, zaskakujących porównań ("wąska złota pręga zamka odcinała się od białej sukienki jak rybi kręgosłup"), pisarka garściami czerpie z quasi mądrości ludowych. Pod względem językowym to pozycja bardzo przemyślana i dojrzała.
Opisy miejsc, bohaterów, mimo oszczędności w słowach są sugestywne i bardzo plastyczne.
Czytając odnosi się wrażenie, że Weronika Murek stworzyła gotowy scenariusz sztuki teatralnej, łącznie ze szczegółowymi didaskaliami. Nie ukrywam, że chciałabym kiedyś na deskach teatru zobaczyć  "W tył, w dół, w lewo".

Mimo, że tematem przewodnim jest przemijanie, a motyw życia po śmierci towarzyszy większości opowiadań, to nie brakuje humoru, który jest delikatny i subtelny. Turpistyczny, często absurdalny, bazujący na grze słów i dialogach. Historie opowiedziane przez Murek są śmieszne i straszne jednocześnie.


"Uprawa roślin południowych metodą Miczurina" była dla mnie nie lada wyzwaniem. To pozycja bardzo nieoczywista, żeby zrozumieć każde z opowiadań trzeba znaleźć punkt odniesienia, a to nie jest łatwe zadanie. Czytelnik zostaje wrzucony w świat pisarki i jest w nim zdany tylko i wyłącznie na siebie. Bez przewodnika, bez drogowskazu. Urwane rozmowy, strzępy słów, trochę tak jakby podsłuchiwać czyjąś rozmowę, a potem samemu próbować dotrzeć do sedna. To pozycja, która intensywnie drażni szare komórki.
"- Babcia- powiedziała dziewczyna, stając na ostatnim stopniu schodów- ja bym wyszła może.
- Nie- odparła kobiet, schodząc za nią. - Dzisiaj już nie zdążysz."

Nie wiem czy zrozumiałam wszystkie opowiadania. Nie mam pewności, czy właściwie potrafię je zinterpretować, ale  jednego jestem pewna, opowiadania Weroniki Murek zachwyciły mnie. Gęste, treściwe, każde słowo na swoim miejscu, genialne puenty. Połączenie realizmu z surrealizmem, kontrastowanie rzeczy zwyczajnych z nadzwyczajnymi i fantastycznymi. Poetycka i teatralna jednocześnie.
Oryginalna i nie boję się użyć tego słowa, "Uprawa roślin południowych metodą Miczurina" to książka wybitna, a Weronika Murek to odkrycie. Tak udanego debiutu nie było w Polsce od lat.

Uprawa roślin południowych metodą Miczurina, Weronika Murek, Wydawnictwo Czarne, 2015,
ss.  144


4 komentarze:

  1. Ta książka jest moim małym wyrzutem - małym gabarytowo, jednak w głowie całkiem sporym. Znowu przekonujesz mnie, że moje wyrzuty czasem mają rację. Uwielbiam takie niejednoznaczne teksty, które trzeba długo mielić, by wyciągnąć z nich interpretację. Pani Murek wchodzi na listę "lepiej kup, bo inaczej sobie tego nie wybaczysz".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie choć trudny, doskonały zbiór. Niektóre historie czytałam po dwa, trzy razy, i za każdym razem dostrzegałam coś nowego. Właśnie takie książki kocham. Na pewno po czasie do niej wrócę, Olga przeczytaj bo warto, ta książka idealnie wpasowuje się w Twój gust, właśnie przez nieoczywistość, odkrywanie drugiego, trzeciego dna.
      Trzymam za nią kciuki w tegorocznym finale literackiej Nike.

      Usuń
  2. Zaciekawiłaś mnie. Ponadto intryguje realizmem magiczny i ludowe wierzenia. Chciałabym przeczytać te opowiadania.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...