Kurt Vonnegut zabrał mnie tym razem w podróż przez cały Układ Słoneczny. Odwiedziłam Merkurego, zatrzymałam się chwilę na Marsie, żeby ostatecznie wylądować na Tytanie, księżycu Saturna. Jednak "Syreny z Tytana" Vonneguta to nie tylko rasowe science fiction, to również satyra, ale było nie tylko śmiesznie i ironicznie, bo powieść ma w sobie coś refleksyjnego i przygnębiającego.
Kiedy Winston Niles Rumfoord wlatuje statkiem kosmicznym do
chronosynklastycznego tunelu, zamienia się w czystą energię i
materializuje się tylko wtedy, kiedy styka się z Ziemią lub jakąś
inną planetą. W związku z tym do domu w Newport, na Rhode Island dociera
co pięćdziesiąt dziewięć dni i tylko na godzinę. Jedyna pociecha z tego
taka, że zna przeszłość i przyszłość. Wie, że jego żona leci na Marsa, aby się
związać się z Malachim Constantem, najbogatszym mężczyzną na świecie.
Ponadto wie, że na Tytanie - jednym z księżyców Saturna - znajduje się
Salo obcy z planety Tralfamadore, który od 200 tysięcy lat czeka na zapasową
część do swojego statku kosmicznego. Zaprzyjaźnia się z nim i na Marsie
tworzą państwo złożone z porwanych Ziemian, wśród których znajduje się
również wspomniany Malachiasz Constant i była żona Winstona, Beatrycze.
"Syreny z Tytana" to przede wszystkim powieść science- fiction, ale jak to zwykle u Vonneguta bywa, mimo że mamy tu statki kosmiczne, obcych, chronoklastyczną infundybułę ta powieść to nie tylko fantastyka naukowa. Autor wykorzystał ten gatunek jako punkt wyjściowy do przedstawienia w postaci alegorii życia ludzkiego, wplatając w to antywojenne i antyreligijne rozważania. Pomimo prostego stylu to bardzo głęboka powieść. Jestem pewna, że nie udało mi się rozszyfrować wszystkich podtekstów, ukrytych w powieści.
Mimo dowcipnego i humorystycznego tonu, rodem z cyrku Mothy Pythona, w jakim utrzymana jest powieść, to w książce na pierwszy plan wysuwa się smutek i samotność. Poruszony w powieści aspekt podróży w czasie Rumfoorda to nic innego jak przedstawienie koncepcji predestynacji, gdzie przeszłość i przyszłość istnieją jednocześnie i wszystko jest z góry ustalone. Daremne próby Malachiasza Constanta zmiany objawionego mu przez Rumfoorda jego przeznaczenia od początku wywołują uśmiech, aż do momentu kiedy w skutek swoich poczynań traci wszystko i staje się żałosną i tragiczną postacią.
Do koncepcji przeznaczenia bardzo wpasowała się wymyślona przez autora religia Boga
Doskonale Obojętnego. Ludzie modlą się do niego i czczą go właśnie po to by
pozostał obojętny, by nie mieszał się w losy Ziemi, w los ludzi i
sprawy, które idą własnym torem. Autor kpi również z wszechogarniającego konsumpcjonizmu i zapędów imperialnych.
Vonnegut sprawia, że czytelnik w trakcie lektury zaczyna kwestionować swoje miejsce we wszechświecie, a autor jak zwykle zresztą nie ofiaruje żadnej odpowiedzi. Syreny z Tytana tak jak i inne jego powieści mają jedną imponującą cechę, za pozornie prostą historią sprytnie ukrywa swoje spostrzeżenia na temat kondycji człowieka i świata.
Po każdej kolejnej książce Vonneguta, twierdzę, że to właśnie ta jest moją ulubioną. Czas pokaże gdzie uplasują się "Syreny z Tytana", ale już dziś wiem, że są wyjątkową powieścią, która pozwala się z dystansować, bo jak pisze autor "życie jest zabawne, kiedy się tylko przestać nad nim zastanawiać".
Syreny z Tytana , Kurt Vonnegut, Wydawnictwo Albatros, 2014 , ss. 360
Nie znam żadnego działa tego autora, ale wszystko jeszcze przede mną. Tak zachęcająco piszesz, że trudno się oprzeć. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ja Vonneguta bardzo lubię, świetny styl, ironiczny humor, plus te przemyślenia. Dla mnie kosmos.
UsuńA ja stanęłam na tej "Rzeźni numer 5", która podobała mi się bardzo i ciągle jakoś nie po drodze mi z Kurtem. Muszę koniecznie to zmienić. Ciekawi mnie to wprowadzenie tematu religii w jego książkach. Szkoda tylko, że okładka taka szpetna :P
OdpowiedzUsuńOkładka faktycznie bardzo średnia, a "Syreny z Tytana" to druga powieść po "Kociej kołysce"gdzie autor wymyśla nową religię.
UsuńPrzyznaję, że jeszcze żadnej książki tego autora nie czytałam.
OdpowiedzUsuńMi jako fance Vonneguta nie pozostaje nic innego jak gorąco polecić Ci jego książki.
UsuńCiekawa podróż :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam "Listy" Vonneguta i szalenie polubiłam pisarza za humor i autoironię. Po Twojej recenzji widzę, że "Syreny z Tytana" to jedna z pozycji, którą trzeba poznać koniecznie:)
OdpowiedzUsuń"Listów" jeszcze nie czytałam, ale mam nadzieję, że będę miała przyjemność je przeczytać. Vonneguta bardzo lubię za jego poczucie humoru i ironię.
UsuńScience-fiction to zupełnie nie moja bajka.
OdpowiedzUsuń