czwartek, 21 stycznia 2016

Syreny z Tytana, Kurt Vonnegut- recenzja #99

Kurt Vonnegut zabrał mnie tym razem w podróż przez cały Układ Słoneczny. Odwiedziłam Merkurego, zatrzymałam się chwilę na Marsie, żeby ostatecznie wylądować na Tytanie, księżycu Saturna. Jednak "Syreny z Tytana" Vonneguta to nie tylko rasowe science fiction, to również satyra, ale było nie tylko śmiesznie i ironicznie, bo powieść ma w sobie coś refleksyjnego i przygnębiającego.


Kiedy Winston Niles Rumfoord wlatuje statkiem kosmicznym do chronosynklastycznego tunelu, zamienia się w czystą energię i materializuje się tylko wtedy, kiedy styka się z Ziemią lub jakąś inną planetą. W związku z tym do domu w Newport, na Rhode Island dociera co pięćdziesiąt dziewięć dni i tylko na godzinę. Jedyna pociecha z tego taka, że zna przeszłość i przyszłość. Wie, że jego żona leci na Marsa, aby się związać się z Malachim Constantem, najbogatszym mężczyzną na świecie. Ponadto wie, że na Tytanie - jednym z księżyców Saturna - znajduje się Salo obcy z planety Tralfamadore, który od 200 tysięcy lat czeka na zapasową część do swojego statku kosmicznego. Zaprzyjaźnia się z nim i na Marsie tworzą państwo złożone z porwanych Ziemian, wśród których znajduje się również wspomniany Malachiasz Constant i była żona Winstona, Beatrycze.


"Syreny z Tytana" to przede wszystkim powieść science- fiction, ale jak to zwykle u Vonneguta bywa, mimo że mamy tu statki kosmiczne, obcych, chronoklastyczną infundybułę ta powieść to nie tylko fantastyka naukowa. Autor wykorzystał ten gatunek jako punkt wyjściowy do przedstawienia w postaci alegorii życia ludzkiego, wplatając w to antywojenne i antyreligijne rozważania. Pomimo prostego stylu to bardzo głęboka powieść. Jestem pewna, że nie udało mi się rozszyfrować wszystkich podtekstów, ukrytych w powieści.

Mimo dowcipnego i humorystycznego tonu, rodem z cyrku Mothy Pythona,  w jakim utrzymana jest powieść, to w książce na pierwszy plan wysuwa się smutek i samotność. Poruszony w powieści aspekt podróży w czasie Rumfoorda to nic innego jak przedstawienie  koncepcji  predestynacji, gdzie przeszłość i przyszłość istnieją jednocześnie i wszystko jest z góry ustalone. Daremne próby Malachiasza Constanta zmiany objawionego mu przez Rumfoorda  jego przeznaczenia od początku wywołują uśmiech, aż do momentu kiedy w skutek swoich poczynań traci wszystko i staje się żałosną i tragiczną postacią.

Do koncepcji przeznaczenia bardzo wpasowała się wymyślona przez autora  religia Boga Doskonale Obojętnego. Ludzie modlą się do niego i czczą go właśnie po to  by pozostał obojętny, by nie mieszał się w losy Ziemi, w los ludzi i sprawy, które idą własnym torem.  Autor kpi również z wszechogarniającego konsumpcjonizmu i zapędów imperialnych.

Vonnegut sprawia, że czytelnik w trakcie lektury zaczyna kwestionować swoje miejsce we wszechświecie, a autor jak zwykle zresztą nie ofiaruje żadnej odpowiedzi. Syreny z Tytana tak jak i inne jego powieści mają jedną imponującą cechę,  za pozornie prostą historią sprytnie ukrywa swoje spostrzeżenia na temat kondycji człowieka i świata.

Po każdej kolejnej książce Vonneguta, twierdzę, że to właśnie ta jest moją ulubioną. Czas pokaże gdzie uplasują się "Syreny z Tytana", ale już dziś wiem, że są wyjątkową powieścią, która  pozwala się z dystansować, bo jak pisze autor "życie jest zabawne, kiedy się tylko przestać nad nim zastanawiać".


Syreny z Tytana , Kurt Vonnegut, Wydawnictwo Albatros, 2014 , ss. 360


* książka została przeczytana w ramach wyzwania "Czytam Fantastykę IV" *

10 komentarzy:

  1. Nie znam żadnego działa tego autora, ale wszystko jeszcze przede mną. Tak zachęcająco piszesz, że trudno się oprzeć. :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Vonneguta bardzo lubię, świetny styl, ironiczny humor, plus te przemyślenia. Dla mnie kosmos.

      Usuń
  2. A ja stanęłam na tej "Rzeźni numer 5", która podobała mi się bardzo i ciągle jakoś nie po drodze mi z Kurtem. Muszę koniecznie to zmienić. Ciekawi mnie to wprowadzenie tematu religii w jego książkach. Szkoda tylko, że okładka taka szpetna :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka faktycznie bardzo średnia, a "Syreny z Tytana" to druga powieść po "Kociej kołysce"gdzie autor wymyśla nową religię.

      Usuń
  3. Przyznaję, że jeszcze żadnej książki tego autora nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi jako fance Vonneguta nie pozostaje nic innego jak gorąco polecić Ci jego książki.

      Usuń
  4. Przeczytałam "Listy" Vonneguta i szalenie polubiłam pisarza za humor i autoironię. Po Twojej recenzji widzę, że "Syreny z Tytana" to jedna z pozycji, którą trzeba poznać koniecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Listów" jeszcze nie czytałam, ale mam nadzieję, że będę miała przyjemność je przeczytać. Vonneguta bardzo lubię za jego poczucie humoru i ironię.

      Usuń
  5. Science-fiction to zupełnie nie moja bajka.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...