wtorek, 8 marca 2016

Wszyscy na Zanzibarze, John Brunner - recenzja #120

"Wszyscy na Zanzibarze" autorstwa Johna Brunnera po raz pierwszy ukazała się w 1968 roku, zdobywając rok później nagrodę Hugo za najlepszą powieść. Jak najbardziej zasłużenie, bo ta dystopijna wizja świata ukazana w nie-powieści Brunnera zaskakuje swoją trafnością, jednocześnie przerażając swoim realizmem. Niewiele jednak brakowało, by moja znajomość z twórczością tego autora skończyła się szybciej nim na dobre się rozpoczęła.

Powieść otwiera Kontekst, pomagający zrozumieć zasady i reguły występujące na świecie: "Punkt widzenia bywa niebezpiecznym luksusem, gdy zaczyna zastępować zrozumienie"
Sama akcja powieści toczy się w 2010 roku. Brunner pogrąża nas w dysfunkcyjnym, przeludnionym, nasyconym mediami światem, gdzie czytelnik ma wrażenie jakby ktoś przerzucał nim jak kanałami w telewizji pomiędzy Światem tu-i-teraz - kanałem informacyjnym mówiącym o tym, co się  dzieje na świecie; Ciągłością, która stanowi główną oś fabularną oraz Na zbliżeniu, która jest uzupełnieniem fabuły poprzez przedstawienie drugo- i trzecioplanowych postaci.
Istotę wizji świata przedstawionej przez Brunnera pomaga nam poznać dwójka głównych bohaterów. Donald Hogan, uśpiony rządowy agent, który zostaje wysłany z misją do Yatakangu, oraz Norman House wysłany z misją do Beninii, gdzie ma być odpowiedzialny za poprawę trudnej sytuacji w tym afrykańskim mieście.

Czytelnicy przyzwyczajeni do miłej i pełnej napięcia linearnej narracji będą musieli trochę popracować nad tym by dostać się na Zanzibar. I dobrze, bo powieść zmusza do uruchomienia szarych komórek, a włączenie myślenia to główne zadanie jakie ma na celu książka Brunnera. 
Autor buduje swoją powieść trochę w oparciu o strukturę montażu, szeregowo połączonych krótkich szybkich scen, skleconych tylko pozornie losowo.  To właśnie ta budowa specyficzna budowa powieści spowodowała, że byłam bliska poddania się i odłożenia książki na wieczne nieprzeczytanie. W okolicach pięćdziesiątej strony wszystko wskakuje na odpowiednie miejsca i to co było dla mnie nie do przejścia na początku było całkowicie naturalne. Po połączeniu wszystkich odcinków, wszystkich części tej nie- powieści powstaje spójny przyszły obraz świata i społeczeństwa widziany przez Brunnera pod koniec lat 60-tych ubiegłego stulecia.

A wizja przedstawiona przez autora jest bardzo aktualna i niezwykle sugestywna. Światem ukazanym na początku XXI wieku nękają poważne społeczne problemy. To świat, który już ma miejsce. Może nie wszystkie  prognozy Brunnera się sprawdziły, jak chociażby ta dotycząca przeludnienia, jednak te dotyczące społeczeństwa są aż nadto realistyczne. Obraz ludzi, którzy jak tresowane zwierzątka podążają za pustymi sloganami środków masowego przekazu, bardzo przypomina współczesne realia. Brunner świetnie opisał dzisiejszą epokę inteligentnych komputerów, dostępnych narkotyków czy inżynierii genetycznej, która jest w dzisiejszych czasach odgrywa coraz poważniejszą rolę. Do tego kociołka dorzucę jeszcze modę na ulepszanie własnego ciała, powszechne zapładnianie pozaustrojowe, czy korporacyjne kariery, wszystko to brzmi bardzo znajomo. Mam tylko cichą nadzieję, że nie wszystkie przedstawione przez autora wizje się spełnią.

Na okładce powieści znajduje się nota informująca, że Brunner był człowiekiem gniewnym, i coś w tym jest, bo widać jego złość, czasem wręcz wychylającą się z powieści wściekłość na społeczeństwo. Ludzie nie wiedzą co to jest życzliwość, tracą zdrowy rozsądek, a otacza nas wszechogarniająca agresja, na porządku dziennym są wścieki (ludzie opętani manią zabijania).

Muszę koniecznie wspomnieć o pracy tłumacza Wojciecha Szypuli, który wykonał kawał porządnej roboty. Bo warstwa językowa początkowo również może nastręczać trudności, jednak ma duży wpływ na oryginalność wizji przedstawionej w powieści. Na uwagę szczególnie zasługuje nowomowa użyta przez autora: mierzwa, krwawiciel, całośmietnik, orbitować, prawostróż, wściek, czy zapnij twarz, to tylko niektóre ze slangowych określeń użytych w powieści.

"Wszyscy na Zanzibarze" to jedna z trudniejszych powieści jakie czytałam, ale powieść wyjątkowa. Wizje przedstawione przez Brunnera porażają realizmem i nie można obok nich przejść obojętnie. To nie jest książka na jeden wieczór i pewnie nie dla każdego, wymaga skupienia i późniejszej zadumy nad tematami poruszonymi przez pisarza. Doskonała nie-powieść.

Wszyscy na Zanzibarze, John Brunner, Wydawnictwo Mag, 2015, ss. 624

* książka została przeczytana w ramach wyzwania "Czytam Fantastykę IV" *   

19 komentarzy:

  1. Cieszy mnie to, że w końcu sięgnęłaś i Ci się spodobało. Mówiłem, że warto. Książka wartościowa w 100%. Fabuła, forma, narracja, bohaterowie, dystopijna wizja. Książka wymagająca dużo, ale w zamiar za to dająca znacznie więcej. :) Jeśli zdecydujesz się na kolejnego Brunnera to tak w skrócie: w "Na fali szoku" masz bardziej cybernetyczny świat i inwigilację ludności, a w "Ślepym stadzie:" problemy ekologiczne, czyli zanieczyszczenia powietrza, wody i gleby, i ta wizja jest najbardziej nam bliska spełnienia, bo to też aktualny problem, który mamy jeszcze pod kontrolą. Tylko pytanie jak długo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejne "Brunnery" z Artefaktów czekają już w kolejce. Podobało się to mało powiedziane.

      Usuń
    2. Czekam w takim razie cierpliwie na kolejne wrażenia. A powiedz m, odnalazłaś się bez problemu w tej formie, czy jednak potrzebowałaś chwilę, żeby się taki podział na 4 części fabularne wkręcić? :)

      Usuń
    3. Na początku czułam chaos, z czasem (tak ok 50 strony) nie wyobrażałam sobie żeby ta powieść była napisana inaczej. Taki patchwork.

      Usuń
    4. Ja się na początku czułem jakby mi koleś wyciągnął mózg i nim żonglował jak piłkarz. Ale jak człowiek wsiądzie, to tak jak piszesz. :) W każdej książce Brunner ma taką oryginalną konstrukcje i narrację., ale nie w każdej jest dokładnie taka sama. Sama zresztą zobaczysz. :)

      Usuń
  2. Bardzo interesujące jest "gdybanie" na pewne tematy, a tym bardziej powieść intryguje im wizje są bardziej przerażające. Co prawda, piszesz, że to książka trudna, ale chętnie bym się z nią zmierzył - może i mnie przypadnie do gustu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeraża o tyle że powieść powstała 40 lat temu a spostrzeżenia są tak trafne jakby były opisane współcześnie. Dla mnie powieść Brunnera była sporym wyzwaniem, nie mniej polecam, warto się z nią zmierzyć.

      Usuń
  3. Nie wiem, czy nie jest to za ciężka pozycja dla mnie jak na razie, ale kiedyś na pewno postaram się ją przeczytać, bo porusza tematy, które bardzo mnie interesują :) Pozdrawiam
    ksiazkowy-termit.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem warto, powieść zdecydowanie do kontemplowania i niespiesznego czytania.

      Usuń
  4. Marzą mi się całe Artefakty - dzisiaj oglądałem kilka z nich w księgarni i aż szkoda, że nie mogę sobie lekką ręką wydać 360zł na pakiet 10 książek :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i na dziesięciu raczej się nie skończy, ja kupuję na bonito ceny przystępniejsze, wszystkich nie mam i pewnie mieć nie będę, sześć na półce, jedna w czytniku na razie wystarczy, w tym tempie na rok mi wystarczy.

      Usuń
    2. Sprawdziłem i nieprzeczytane.pl cena wszystkich po zsumowaniu jest około 280zł więc nie jest źle, ale to już dość duża kwota :P
      Może kiedyś kupię, bo kuszą strasznie :D

      Usuń
    3. Dlatego wolę kupować na raty, jestem nieświadoma globalnych kosztów, nie mniej 280 zł to wciąż sporo, ale dobrze zainwestowane.

      Usuń
  5. Strasznie chce ją przeczytać, zachęcasz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Trudna, ale warta uwagi książka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początkowo trudna, co może zniechęcać, ale potem....jak najlepsza bajka.

      Usuń
  7. Słyszałam o tej książce i jak będzie taka możliwość to przeczytam.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...