niedziela, 4 czerwca 2017

Matki, Brit Bennett- recenzja #313

Każdy z nas musi żyć z ciężarem podjętych kiedyś decyzji, od czasu do czasu stawiając sobie pytanie, a co by było gdyby? Jak potoczyłoby się moje życie, w jakim miejscu i z kim postawiłby mnie los, gdybym wtedy postąpił inaczej. Czasu nie cofniemy i raz podjętych decyzji nie możemy zmienić, próbując żyć z  bagażem trudnych doświadczeń, których żałujemy. Jak jednak żyć, gdy przeszłość cały czas o sobie przypomina? W takiej trudnej sytuacji znaleźli się bohaterowie powieści Brit Bennet "Matki", którym przeszłość i popełnione decyzje nieustannie o sobie przypominają. Co byłoby gdyby? 


To ostatnie lato, które Nadia Turner spędzi w swoim rodzinnym mieście Oceanside w Kalifornii, zanim wyjedzie na upragnione studia. Po samobójczej śmierci swojej matki dziewczyna nie potrafi znaleźć sobie miejsca w małym miasteczku. Jej "uzewnętrznionym bólem" po stracie matki staje się Luke, syn miejscowego pastora, z którym Nadia wdaje się w romans i który prowadzi do niechcianej ciąży. Nadia decyduje się przerwać ciążę. Podjęta przez nastolatkę decyzja będzie prześladować Nadię i Luke'a przez wiele lat, wpływając na życie ich, jak i ich bliskich. 

Choć bohaterkami debiutanckiej powieści Britt Bennett są przede wszystkim kobiety, choć porusza trudny temat aborcji i macierzyństwa trudno określić "Matki" mianem powieści feministycznej. Dla mnie to przede wszystkim opowieść o dojrzewaniu,  o wchodzeniu w dorosłość trójki nastolatków, którzy zbyt brutalnie i zbyt szybko musieli dokonać w swoim życiu trudnych wyborów. 
Ich życie od początku naznaczone jest traumą. Samobójstwo matki, przemoc domowa, szybko zakończona kariera sportowa. Dla każdego z nich jeszcze większym dramatem jest brak więzi albo całkowity brak matki. Szukają bliskości,  substytutu rodzicielki, którego namiastkę odnajdują w sobie nawzajem.

Nadia, Aubrey i Luke żyją w konserwatywnej, małej chrześcijańskiej wspólnocie. Brit Bennett  doskonale oddaje klimat tego małego dusznego miasteczka, w którym nie ma miejsce na tajemnice i w którym prywatne sprawy każdego z mieszkańców stają się sprawami całej społeczności. Tę opresyjną atmosferę stwarzają Matki z Wieczernika i ich czujne spojrzenia. Matki są jak rzymskie Furie, niewidzialny, zjednoczony front, który wszystko wie najlepiej, ostrzega, przewiduje, komentuje, okazjonalnie współczuje, ale przede wszystkim wzbudza w osądzanych poczucie winy i wstydu po złamanym tabu.  

Nadia nie chce być w ciąży, która mogłaby zrujnować jej plany na przyszłość, dlatego decyduje się na aborcję. Nie udaje jednak, że nigdy nie miała ona miejsca. Sama będzie musiała żyć z brzemieniem podjętej decyzji, nie wiedząc, czy kiedykolwiek pogodzi się ze stratą. Po dokonanym zabiegu zaczyna winić się za samobójczą śmierć matki. Eloise, matka Nadii była w takim samym wieku, gdy sama zaszła w ciążę i zdecydowała się urodzić dziewczynkę. Nadia zdaje sobie sprawę, że to ona była powodem dla którego jej matka nigdy nie miała możliwości podjęcia studiów, marnując swoje życie. Jest świadoma, że gdyby jej matka podjęła taką decyzję jak jej córka, Nadia nigdy by się nie urodziła i nie stawiała teraz pytań co by było gdyby? 

"Matki" to imponujący debiut tak młodego pisarza jakim jest Brit Bennett. National Book Foundation okrzyknął pisarkę jedną z najbardziej obiecujących amerykańskich pisarzy poniżej 35. roku życia.   I nie sposób nie zgodzić się z tą opinią. Historia przedstawiona w powieści to proza życia, smutna codzienność, która wywołuje pełen wachlarz emocji, uśmiech, smutek, gniew, frustracje, gdy próbujemy zrozumieć motywy postępowania poszczególnych bohaterów. "Matki" poruszają i przejmują do głębi.

Brit Bennett napisała  piękną książkę o wchodzeniu w dorosłość i trudnych decyzjach, które wpływają na całe nasze życie. "Matki" to opowieść o młodzieńczej przyjaźni, miłości, religii, rodzinie i oczywiście matkach. Tych obojętnych, przytłaczających swoją osobą i tych których zabrakło w życiu swoich dzieci. O matkach  które mogą trzymać w ramionach swoje dzieci i tych którym nigdy nie będzie to dane. Niezwykły debiut, piękna proza. 

Matki, Brit Bennett, Wydawnictwo Albatros, 2017, ss. 350



Za możliwość lektury bardzo dziękuję Wydawnictwu Albatros 

3 komentarze:

  1. Zwróciłam uwagę na "Matki" już przy okazji premiery i twoja recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu, że muszę po nie sięgnąć. Dobrych, ambitnych powieści "kobiecych" nigdy nie za wiele :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiałam się nad tym tytułem, teraz żałuję, że nie wzięłam. Historia tak młodej dziewczyny żyjącej w podobnym środowisku i stającej przed taką decyzją, biorąc pod uwagę to co spotkało jej matkę, musi być przejmująca. Do tego fakt, że to debiut, po prostu muszę tę książkę gdzieś dopaść.

    OdpowiedzUsuń
  3. Macierzyństwo to ciężkie brzemię, ciążące odpowiedzialnością, ale ciężka odpowiedzialność spoczęła też na Nadii, postawionej przed podjęciem niewyobrażalnie trudnej decyzji... Będę poszukiwać tej powieści, lecz ciekawość, jako przyczyna moich poszukiwań byłaby określeniem niewłaściwym - raczej pragnienie poznania różnych oblicz macierzyństwa, mierzenia się z konsekwencjami wyborów przypieczętowanych ostateczną decyzją, nieodwracalnością zdarzeń i ciągłą niepewnością...

    Dziękuję za podsunięcie kolejnej arcyistotnej i poruszającej na wskroś lektury :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...