środa, 28 czerwca 2017

Po trochu, Weronika Gogola- recenzja #323

Książka, która jest jak rodzinne spotkanie po latach. Spotkanie, w czasie którego odżywają wspomnienia z dzieciństwa, w czasie którego snute są opowieści o wujkach, ciociach, babciach, dziadkach. Spotkanie, podczas którego każdy z uczestników po trochu przypomina sobie coś z przeszłości, a z tych małych kawałków powstaje piękna, pełna nostalgii i wspomnień opowieść. Taka jak "Po trochu" Weroniki Gogoli, która zabrała mnie w pełną tęsknoty i wspomnień podróż do dzieciństwa.

Weronika- autorka, a być może jej książkowy sobowtór dorasta w Olszynach, na Podgórzu Karpackim. Na wsi, w której ludzie wyglądają jak Indianie i żyją mustangi (tylko niektórzy je widzą, inni nie), w której jest chatka czarownicy, wielka paryja i sklep, w którym można było kupić jajka niespodzianki i lody apacz, giees,  pochłonięty przez pożar. Na wsi w której życie przeplata wszechobecna śmierć.

Weronika od dziecka oswaja się ze śmiercią, stopniowo, po trochu.  Śmierć najpierw objawia się w postaci zmumifikowanych na asfalcie żab, zabijanych świń i krów, motyli, którym dziewczynka wyprawia pogrzeb. Kaczor, z którego zrobiono rosół, zabity przez Weronikę kot, tak niechcący z miłości, królik, którego zjadła kuna. Nie tylko zwierzęta, bo śmierć zabiera również ludzi, sąsiadów, wujków, dalszych i bliższych krewnych. Czasem przychodzi nagle i niespodziewanie, czasem jest wyczekiwana. Przychodzi tak po prostu, ludzie "stoją i umierają, albo umierają ze starości".

"Po trochu" to opowieść o zwyczajnym życiu, któremu jak to w życiu towarzyszy śmierć. O słodkim dzieciństwie o smaku kogla-mogla,  najlepszych pod słońcem lodach z Biecza, o nigdy nietłukących się kubkach z duraleksu i magicznym zaklęciu: Surtupurtu, dzięki któremu można na kogoś rzucić klątwę. To historie o dorastaniu, pierwszych miłościach, dojrzewaniu i seksie, które Weronika również odkrywa stopniowo i po trochu, by dojść do wniosku, że nie jest łatwo być dziewczynką.

"najgorzej być małą dziewczynką. Bycie małym chłopcem jest o wiele łatwiejsze. Kiedy się bijesz nikt nie przezywa cię Godzilla, tylko wszyscy mówią o tobie równy gościu, możesz sikać w lesie na stojąco i nie musisz się bać, że jakiś kleszcz wejdzie ci do środka, możesz mówić kurwa kiedy chcesz, nie musisz się dobrze uczyć, możesz być ministrantem i zarabiać pieniądze, chodząc po kolędzie, nie musisz odkurzać i zmywać naczyń, nie musisz nosić długich włosów i uważać na rzepy, nie musisz się bać, że kiedyś w końcu przyjdzie okres i będziesz mieć przesrane, jak mówi ciocia, nie musisz opiekować się młodszą siostrą albo bratem, nie musisz grać w ręczną, tylko w nożną, możesz dłużej jeździć na rowerze  po zmroku, nawet jak nie masz dynama, a przede wszystkim możesz jeździć na simsonku."

Weronika Gogola w "Po trochu" z pojedynczych wspomnień, z opowiedzianych przy stole historii utkała niezwykłą powieść. O zwyczajnym życiu, o momentach śmiesznych, smutnych, przygnębiających. O sprawach ważnych i błahych. O tym co było i o tych, których już z nami nie ma, a którzy żyją dzięki naszej pamięci.  Ze wspomnień wydobyła najważniejsze i najpiękniejsze historie, opowiadając je tak po prostu, bez patosu, bez wstydu.  
Nadzwyczajny debiut, niezwykła powieść.



Po trochu, Weronika Gogola, Wydawnictwo Książkowe Klimaty, 2017, ss.175

1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...