środa, 11 stycznia 2017

Młyn do mumii, Petr Stančík- recenzja #258

Praga, Nowy Rok 1866, który miasto wita przy dźwiękach uruchomionego na nowo po 20 latach zegara na Ratuszu Staromiejskim, praskiego Orloja.  Komisarz Leopold Durman  wraca z Sylwestra i przechodząc przez żydowską dzielnicę wchodzi na trupa, praskiego listonosza, który przez swojego napastnika zostaje zamurowany w chodniku. Na listonoszy pada blady strach, gdy okazuje się, że to właśnie ich morderca obrał sobie za cel. Ekscentryczny komisarz rozpoczyna  śledztwo, by schwytać seryjnego zabójcę listonoszy.

Na pierwszy rzut "Młyn do mumii Petra Stančíka wydaje się być utrzymanym w stylu retro kryminałem, jednak fabuła i wątek kryminalny są tylko zasłoną dymną dla tego co skrywa  urokliwa XIX-wieczna Praga oferująca  moc hedonistycznych uciech i jeszcze więcej tajemnic.


Piękną, ale również ponurą Pragę odkrywa przed nami nie kto inny jak komisarz- sybaryta Durman, który specjalnie nie spieszy się, by wyjaśnić tajemnicze zabójstwa. Wędrujemy więc po Pradze, mieście progów "pomiędzy naszym światem podlegającym działaniu sefiry Malchut i światami wyższych sfer", Pradze "zmieniającej się niestrudzenie niczym bulgocząca zupa, a na jej powierzchni wciąż wynurzają się kęsy domów, ulic i całych dzielnic, by po chwili znów zniknąć w głębinach, pozwalając pojawić się innym." Można w niej spotkać duchy, z którymi nasz główny bohater wchodzi w niezwykle interesujące dysputy. Najczęściej jednak Leopold jako wielki smakosz jedzenia i koneser pięknych kobiet swoje kroki kieruje do restauracji i domów publicznych. 

Jedzenie i seks odgrywają w życiu bohatera jak i całej powieści znaczącą rolę. Nie brakuje w książce scen cielesnych uciech w których bierze udział główny bohater. Świntuszenia bardzo pomysłowego, frywolnego i mocno rubasznego, ale przy tym zabawnego.
Prawdziwym rarytasem powieści są jednak rozkosze podniebienia, których doświadczają bohaterowie. Petr Stančík dorównał w sztuce opowiadania o jedzeniu samemu Robertowi Makłowiczowi. Gęsie ryby, szyndysnowo, unoszący się zapach pieczonego prosięcia ze staroczeską lepienicą, szynki, wędzony boczek. Powieść  obfituje w kulinarne czeskie specjały i dzbany piwa, od których na samą myśl cieknie ślinka.

"Młyn do mumii"  Petra Stančíka to jedna z najbardziej osobliwych, ekscentrycznych i absurdalnych  czeskich powieści jakie przyszło mi czytać. Pisarz zadziwia pomysłami, językiem, neologizmami, karykaturalnymi zestawieniami rzeczy apetycznych z obrzydliwościami i wyjątkowym czeskim humorem, od którego powieść wręcz kipi. 
Mistyczny porno- gastro thriller z zagadką kryminalną  i czeską Pragą w tle.  Straszy, dziwi, bawi, a przede wszystkim dostarcza niezapomnianej rozrywki, wciągając jak tytułowy młyn. Sycąc i upajając jak niewiarygodnie "delikatna potrawka z piersi nietoperza podawana w skrzydłach tegoż zwierzęcia i zapieczoną z nutą calvadosu i szałwii." Prawdziwy czeski przysmak.

Młyn do mumii, Petr Stančík, Wydawnictwo Stara Szkoła, 2016, ss. 338

12 komentarzy:

  1. Ta okładka, ta fabuła i jeszcze Praga. Przecież wy mnie w depresję wprowadzić przez fakt, że nie mogę sobie teraz na nią pozwolić :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpędzanie w stany bliskie depresji nie były moim celem. Mam nadzieję, że książka wpadnie w Twoje łapki tak byś mogła się nie po-upajać.

      Usuń
  2. Hahaha tak to moja pierwsza reakcja a druga to: biore! A jak przeczytalabym sobie xd lubie takie innosci. Pozdrawiam i zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inności i osobliwości wszelkiej maści w "Młynie do mumii" nie brakuje. Humor jest genialny, więc bierz, czytaj i się zachwycaj.

      Usuń
  3. Książka już wcześniej mnie zaintrygowała, ale po twojej recenzji zaczęłam się bać ;D A tak serio, to stwierdzam, iż po literaturę czeską sięgam stanowczo rzadziej niż bym chciała i "Młyn do mumii" mógłby mnie naprawdę skusić :)

    Pozdrawiam,
    Między sklejonymi kartkami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, a połączenie dziwnie pojmowanego erotyzmu, jedzenia, wątku kryminalnego oraz opisów miasta kojarzy mi się z "Cmentarzem w Pradze" Eco, co jest bardzo dobrym skojarzeniem :D

      Usuń
    2. To teraz mnie Eco skusiłaś, bo "Cmentarza w Pradze" nie czytałam, co wydaje mi się z mojej strony dużym niedopatrzeniem. A Stancik polecam Ci gorąco, książka specyficzna ale bardzo dobra. A czeska literatura dobra jest ( w tym roku już przeczytałam cztery i wszystkie były rewelacyjne), zdolnych sąsiadów mamy.

      Usuń
  4. Na długo przed premiera zaintrygowała mnie ta powieść i jak widzę po Twojej recenzji, warto się z nią zapoznać :)
    Bardzo polubiłem Pragę, chociaż byłem w niej tylko dwa dni, więc to z pewnością coś dla mnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w Pradze jeszcze nie byłam, ale podróż przede mną. Wyprawa chociażby książkowa jak najbardziej wskazana.

      Usuń
    2. To gorąco polecam Pragę - jest pięknym i urzekającym miastem :)

      Usuń
  5. Patrząc na okładkę, w życiu bym się nie spodziewała takiej treści! Mieszanka seksu, jedzenia i mordercy listonoszy, a wszystko to okraszone humorem - coś niewiarygodnego. Jestem za! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka jest wyjątkowo klimatyczna, treść jeszcze bardziej. Polecam.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...