Dlaczego już? Wydaje nam się, że mamy tyle czasu, tyle możemy zrobić, aż nagle przychodzi śmierć i zabiera najbliższą nam osobę. Jak pogodzić się ze stratą? Co zrobić gdy śmierć zabiera miłość naszego życia? Julian Barnes w "Wymiarach życia" próbuje zmierzyć się trudnym przeżyciem jakim jest utrata ukochanej osoby. Tym razem nie jest to tylko fikcja, bowiem w trzech pozornie niepowiązanych ze sobą esejach, brytyjski prozaik próbuje uporać się z własną stratą, śmiercią żony. Swoją żałobę zamienił w przejmujące studium smutku, tęsknoty, po części także hymn na cześć zmarłej na raka żony.
Tekst otwierający "Wymiary życia", Grzech wysokości opowiada o entuzjastach baloniarstwa, którzy świadomi ryzyka jakie wiąże się wznoszenie w powietrze wypełnionym gazem balonem podejmowali odważne wyprawy w świat. Jednym z takich aeronautów był Nadar, a właściwie Gaspard-Félix Tournachon, XIX -wieczny francuski fotograf, który po raz pierwszy wykonał zdjęcie z powietrza. Jako pierwszy "połączył z sobą dwa elementy, które nigdy dotąd nie były połączone": fotografię i aeronautykę. Świat uległ zmianie, to co wcześniej należało tylko do Boga, możliwość spoglądania na świat i ludzi z góry, zyskał również człowiek, podobnie jak mitologiczny Ikar, popełnił grzech wysokości, który musi zostać ukarany.
W drugim eseju W linii prostej Barnes "łączy ze sobą dwoje ludzi, którzy nigdy dotąd nie byli połączeni", dwójkę baloniarzy, aktorkę Sarah Bernhardt i Fredericka Gustavus Burnaby'iego, angielskiego podróżnika i poszukiwacza przygód. Burnaby pokochał tę bladą i zbyt chudą "postać, wprost stworzoną do tego by zwracać na siebie uwagę". Miłość wniosła podróżna do chmur, by później brutalnie zrzucić na ziemię, gdy boska Sarah odrzuciła jego uczucia.
I tak dochodzimy do najtrudniejszego, najbardziej osobistego tekstu "Wymiarów życia", Utraty głębi, stanowiącej wyznanie mężczyzny, który próbuje poradzić sobie w świecie, w którym nagle zabrakło kobiety z którą spędził trzydzieści lat swojego życia.
Wydawać by się mogło, że trzy eseje Juliana Barnesa nie mają ze sobą nic wspólnego, bo co może łączyć baloniarstwo, fotografię z utraconą miłością i żałobą? Dopiero z czasem zaczynają pojawiać się subtelne nici powiązań, sugestii, aluzji, wspólnych motywów i detali. W dwóch pierwszych tekstach pisarz pozwala nam wznieść się w powietrze, przyspieszyć, spojrzeć na świat z góry, by następnie zrzucić nas bez ostrzeżenia w dół, na ziemię, prosto w "lodowate Morze Północne", przynosząc ogromny bóli niewyobrażalną rozpacz, na którą nikt nie jest gotowy.
Barnes przypomina ile lat spędził ze swoją żoną, ile miał lat, gdy spotkał ją po raz pierwszy, ile dni minęło od postawionej diagnozy do śmierci. Pamięta wyraźnie jej rzeczy ostatnie. "Ostatnią książkę, którą przeczytała. Ostatnią sztukę (i film i operę, i wystawę), na której byliśmy razem. Ostatnie wino, którego się napiła, ostatnie ubranie, które kupiła. Ostatni weekendowy wypad. (...) Jej ostatnie pełne zdanie. Ostatnie wypowiedziane przez nią słowo." Jednak Julian Barnes nie skupia się na w Utracie głębi na żonie, ale na smutku i pustce jakie po sobie pozostawiła. Ostatni esej to spojrzenie z dystansu na rozpacz człowieka, którego świat rozpada się, który wraz z najbliższą mu osobą stracił wszystko, z wyjątkiem żalu, którego mimo upływu czasu wciąż przybywa.
Autor szuka dla swojego smutku pocieszenia w snach, do których zaprasza zmarłą żonę, odwiedza cmentarz, rozważa popełnienie samobójstwa, analizuje mit o Orfeuszu i Eurydyce, Nietzschego, jego żałoba "pochłania go całkowicie". Nie szuka jednak winnych śmierci Pat. Twierdzi, że nie było w tym niczyjej winy, złej intencji, po prostu "wszechświat robi swoje", a tym razem padło na jego ukochaną żonę.
"Ból pokazuje, że się nie zapomniało; ból wzmacnia smak wspomnień; ból jest dowodem miłości." Julian Barnes ucieka od otwartego mówienia o swoim cierpieniu, nie użala się nad sobą, ale jego ból jest odczuwalny, wysysa z niego całą energię, zabija całą radość życia. Autor nie potrafi umiejscowić siebie i swojej żony w żadnym miejscu, w żadnym czasie, dlatego tworzy dla nich osobną kategorię czasową, "moja żona nie istnieje tak naprawdę w teraźniejszości, lecz przebywa w jakimś czasie pośrednim, przeszłym teraźniejszym." Pan należy już do przeszłości, w której przebywają także Nadar, Sarah i Burnaby, nie ma ich w teraźniejszości, ale wciąż istnieją wspomnienia, wciąż trwa pamięć o nich.
Barnes nie wierzy, że znajdzie ukojenie. "Nie wierzę, że ją znów zobaczę. Nie zobaczę, nie usłyszę, nie dotknę, nie obejmę, nie posłucham, nie pośmieję się z nią; nigdy więcej nie będę czekać na odgłos jej kroków, nie uśmiechnę się na dźwięk otwieranych drzwi, nie przycisnę jej ciała do swojego, nie przylgnę ciałem do jej ciała. Nie wierzę też, że spotkamy się kiedyś w jakiejś niematerialnej postaci. Wierzę, że śmierć to śmierć" A potem nie ma już nic i nikogo.
"Wymiary życia" Juliana Barnesa to opowieść o rzeczach, które emocjonalnie potrafią nas jak wypełniony gorącym powietrzem balon unieść w powietrze, i o rzeczach tragicznych, jak śmierć bliskiej nam osoby, przez które boleśnie upadamy na ziemię. Niezwykle przejmujące, intymne studium bólu, smutku, trwania w czasie przeszłym teraźniejszym, które choć na moment pozwala nam się wznieść, rozwiać chmury, wprawić nasze życie w ruch.
"Smutek jest swego rodzaju rdzą duszy", twierdził Samuel Johnson, osiemnastowieczny angielski pisarz. Julian Barnes w "Wymiarach życia" w przenikliwy i rozdzierający sposób, oczyszcza duszę z korozji smutku, który i tak nie chce zniknąć, jedynie "przenosi w inne miejsce, zmienia obiekt zainteresowań." Przepiękna pozycja.
Informacje o książce:
Autor: Julian Barnes
Tytuł: Wymiary życia
Tytuł oryginału: Levels of life
Przekład: Dominika Lewandowska
Wydawnictwo: Świat Książki
Miejsce i rok wydania: Warszawa, 2013
Liczba stron:156
W drugim eseju W linii prostej Barnes "łączy ze sobą dwoje ludzi, którzy nigdy dotąd nie byli połączeni", dwójkę baloniarzy, aktorkę Sarah Bernhardt i Fredericka Gustavus Burnaby'iego, angielskiego podróżnika i poszukiwacza przygód. Burnaby pokochał tę bladą i zbyt chudą "postać, wprost stworzoną do tego by zwracać na siebie uwagę". Miłość wniosła podróżna do chmur, by później brutalnie zrzucić na ziemię, gdy boska Sarah odrzuciła jego uczucia.
I tak dochodzimy do najtrudniejszego, najbardziej osobistego tekstu "Wymiarów życia", Utraty głębi, stanowiącej wyznanie mężczyzny, który próbuje poradzić sobie w świecie, w którym nagle zabrakło kobiety z którą spędził trzydzieści lat swojego życia.
Wydawać by się mogło, że trzy eseje Juliana Barnesa nie mają ze sobą nic wspólnego, bo co może łączyć baloniarstwo, fotografię z utraconą miłością i żałobą? Dopiero z czasem zaczynają pojawiać się subtelne nici powiązań, sugestii, aluzji, wspólnych motywów i detali. W dwóch pierwszych tekstach pisarz pozwala nam wznieść się w powietrze, przyspieszyć, spojrzeć na świat z góry, by następnie zrzucić nas bez ostrzeżenia w dół, na ziemię, prosto w "lodowate Morze Północne", przynosząc ogromny bóli niewyobrażalną rozpacz, na którą nikt nie jest gotowy.
Barnes przypomina ile lat spędził ze swoją żoną, ile miał lat, gdy spotkał ją po raz pierwszy, ile dni minęło od postawionej diagnozy do śmierci. Pamięta wyraźnie jej rzeczy ostatnie. "Ostatnią książkę, którą przeczytała. Ostatnią sztukę (i film i operę, i wystawę), na której byliśmy razem. Ostatnie wino, którego się napiła, ostatnie ubranie, które kupiła. Ostatni weekendowy wypad. (...) Jej ostatnie pełne zdanie. Ostatnie wypowiedziane przez nią słowo." Jednak Julian Barnes nie skupia się na w Utracie głębi na żonie, ale na smutku i pustce jakie po sobie pozostawiła. Ostatni esej to spojrzenie z dystansu na rozpacz człowieka, którego świat rozpada się, który wraz z najbliższą mu osobą stracił wszystko, z wyjątkiem żalu, którego mimo upływu czasu wciąż przybywa.
Autor szuka dla swojego smutku pocieszenia w snach, do których zaprasza zmarłą żonę, odwiedza cmentarz, rozważa popełnienie samobójstwa, analizuje mit o Orfeuszu i Eurydyce, Nietzschego, jego żałoba "pochłania go całkowicie". Nie szuka jednak winnych śmierci Pat. Twierdzi, że nie było w tym niczyjej winy, złej intencji, po prostu "wszechświat robi swoje", a tym razem padło na jego ukochaną żonę.
"Ból pokazuje, że się nie zapomniało; ból wzmacnia smak wspomnień; ból jest dowodem miłości." Julian Barnes ucieka od otwartego mówienia o swoim cierpieniu, nie użala się nad sobą, ale jego ból jest odczuwalny, wysysa z niego całą energię, zabija całą radość życia. Autor nie potrafi umiejscowić siebie i swojej żony w żadnym miejscu, w żadnym czasie, dlatego tworzy dla nich osobną kategorię czasową, "moja żona nie istnieje tak naprawdę w teraźniejszości, lecz przebywa w jakimś czasie pośrednim, przeszłym teraźniejszym." Pan należy już do przeszłości, w której przebywają także Nadar, Sarah i Burnaby, nie ma ich w teraźniejszości, ale wciąż istnieją wspomnienia, wciąż trwa pamięć o nich.
Barnes nie wierzy, że znajdzie ukojenie. "Nie wierzę, że ją znów zobaczę. Nie zobaczę, nie usłyszę, nie dotknę, nie obejmę, nie posłucham, nie pośmieję się z nią; nigdy więcej nie będę czekać na odgłos jej kroków, nie uśmiechnę się na dźwięk otwieranych drzwi, nie przycisnę jej ciała do swojego, nie przylgnę ciałem do jej ciała. Nie wierzę też, że spotkamy się kiedyś w jakiejś niematerialnej postaci. Wierzę, że śmierć to śmierć" A potem nie ma już nic i nikogo.
"Wymiary życia" Juliana Barnesa to opowieść o rzeczach, które emocjonalnie potrafią nas jak wypełniony gorącym powietrzem balon unieść w powietrze, i o rzeczach tragicznych, jak śmierć bliskiej nam osoby, przez które boleśnie upadamy na ziemię. Niezwykle przejmujące, intymne studium bólu, smutku, trwania w czasie przeszłym teraźniejszym, które choć na moment pozwala nam się wznieść, rozwiać chmury, wprawić nasze życie w ruch.
"Smutek jest swego rodzaju rdzą duszy", twierdził Samuel Johnson, osiemnastowieczny angielski pisarz. Julian Barnes w "Wymiarach życia" w przenikliwy i rozdzierający sposób, oczyszcza duszę z korozji smutku, który i tak nie chce zniknąć, jedynie "przenosi w inne miejsce, zmienia obiekt zainteresowań." Przepiękna pozycja.
Informacje o książce:
Autor: Julian Barnes
Tytuł: Wymiary życia
Tytuł oryginału: Levels of life
Przekład: Dominika Lewandowska
Wydawnictwo: Świat Książki
Miejsce i rok wydania: Warszawa, 2013
Liczba stron:156
Nie wiem czy to książka dla mnie, ale zainteresowałaś mnie nią. Może jednak przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńJa tym razem podziękuję.
OdpowiedzUsuńA przeczytałaś 'Zgiełk czasu"?
OdpowiedzUsuńTak, czytałam, bardzo mi się podobał (choć bardziej urzekły mnie "Wymiary życia" i "Poczucie kresu"), nie mogę się tylko zebrać z recenzją "Zgiełku czasu", a raczej nie potrafię jej ubrać w słowa. Pamiętam, że masz książkę w oryginale, i jestem przekonana, że się nie zawiedziesz.
UsuńJuż czytałam. Wspaniała. Napisałam po prostu o wrażeniach z książki. Mądrzej i tak nie napiszę, bo chyba się nie da. Innych jeszcze nie czytałam, ale mam chęć na tę z balonem.
UsuńPrzegapiłam tę recenzję u Ciebie, więc pędzę nadrobić. Ja w ciągu miesiąca przeczytałam cztery książki Barnesa, pisze cudownie. Po taniości znalazłam w Świecie Książki " Coś do oclenia" a potem będę przekopywać biblioteki w poszukiwaniu jego książek. A "Wymiary życia" gorąco Ci polecam, smutna, ale przepiękna.
Usuń