W kategorii rozbitków miejsce na podium od lat bezsprzecznie należało do Robinsona Crusoe. Wciąż jestem pod wrażeniem jego wytrwałości i zaradności i jak tym jak udało mi się przeżyć na bezludnej wyspie 28 lat. Po lekturze "Marsjanina" Andy'ego Weir'a, Robinson musiał ustąpić miejsca Markowi Watney. Co tam bezludna wyspa, przeżyć na obcej planecie, to jest wyczyn.
Bardzo silna burza piaskowa sprawia, że marsjańska ekspedycja Ares 3, której członkiem jest botanik Mark Watney musi ratować się ucieczką. Uczestnicy przekonani o śmierci Marka pozostawiają go na Czerwonej Planecie. Gdy ranny Watney odzyskuje przytomność stwierdza, że został sam w zniszczonym przez burzę obozie, z niewielkimi zapasami powietrza i żywności i bez łączności z Ziemią. Zarówno ekspedycja jak i NASA uważają go za martwego, więc szanse na zorganizowanie wyprawy ratunkowej są praktycznie żadne.
Mark Watney mimo swojej beznadziejnej sytuacji rozpoczyna heroiczną walkę o przeżycie. Pomagają mu w tym jego wiedza, zdolności techniczne i pomysłowość. Niestety wszechświat i Mars nie ułatwiają mu niczego i nieustannie rzucając kłody pod nogi oraz sypiąc czerwonym piaskiem w oczy.
"Marsjanin" to klasyczne hard science fiction, bez pytań o ludzi, o sens wszystkiego, właściwie sama technika. Zwykle powieści tego gatunku przyprawiają mnie o lekki ból głowy związany z nadmiarem wiedzy, a tutaj kompletnie tego nie odczułam. Wszystkie techniczne i naukowe aspekty są tak dobrze i przystępnie opisane, że w ogóle nie się wrażenia, że czyta się science- fiction.
Najmocniejszą stroną powieści i tym co zapewne przesądziło o sukcesie tej powieści jest niewątpliwie główny bohater, kosmiczny Robinson Crusoe, Mark Watney. To jedna z najsympatyczniejszych postaci książkowych, kibicowałam mu i trzymałam kciuki, żeby mu się udało od początku do końca. Mark posiada niesamowitą wiedzę i pomysłowość, które pomagają mu przetrwać w niezwykle trudnych warunkach. Taki kosmiczny MacGaver, który zaraża optymizmem, humorem i ironicznymi komentarzami. Watney potrafi żartować z własnej śmierci, z tego że może skończyć jako garść prochu na Marsie. Uwielbiam się śmiać, uwielbiam poczucie humoru Marka, ale nieustanny optymizm tej postaci odebrał jej wiarygodność.
Chciałabym przeczytać o jego rozpaczy, poczuć jego samotność i cierpienie. Nie jestem sadystką, ale położenie w jakim znalazł się bohater jest niewiarygodnie trudne, a on zachowuje się tak, jakby kompletnie nie przejmował się sytuacją w jakiej się znalazł. Czyta się świetnie, co chwila wybuchając śmichem, ale Mark przez to traci na realności.
Narratorów jest dwóch, trzecioosobowy, który relacjonuje nam wydarzenia w Houston oraz załogi Aresa 3 wracającej do domu po misji. NASA ma przed sobą wielkie logistyczne wyzwanie, ściągnięcie pozostawionego na Marsie botanika. Drugi narrator to sam Mark, który prowadzi dziennik z wydarzeń z kolejnych solów (marsjański dzień). To bardzo osobisty dziennik, bo oprócz z wdziękiem przekazywanych technicznych informacji, przyswajalnych nawet dla laika, pełno jest tu jego ironicznych komentarzy i spostrzeżeń.
Czyta się szybko i bardzo przyjemnie. "Marsjanin" to doskonała literatura rozrywkowa i wcale nie dziwi mnie że tak szybko została zekranizowana, bo cóż jest bardzo amerykańska. Świetny charyzmatyczny bohater, komik astronauta, niby heros a zwyczajny człowiek, który walczy mimo wszystko i nie poddaje się do końca.
Marsjanin to porywająca powieść i rewelacyjna rozrywka. Science-fiction w najczystszej postaci. Dużo akcji, jeszcze więcej humoru, mimo kilku niedociągnięć, polecam bardzo, ale to bardzo gorąco.
Marsjanin, Andy Weir, Wydawnictwo Akurat, 2014, ss 384
moja subiektywna ocena: -5/6
Czytałam już trochę recenzji tej książki, nawet mi się gdzieś ostatnio mignęła w księgarni ta książka. Może w końcu się skuszę i sobie ją kupie bo jestem jej ciekawa i tego jakie wrażenie zrobi na mnie.
OdpowiedzUsuńSkuś się, bo to bardzo dobra lektura.
UsuńBardzo ciekawi mnie ta książka. Moja przyjaciółka właśnie ją czyta i chyba pożyczę od niej ;) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńhttp://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/
Przeczytaj, warto. Pozdrawiam.
UsuńMam ogromną ochotę na tę książkę, szkoda tylko, że u mnie w bibliotece jej nie ma...
OdpowiedzUsuńJa na swoją bibliotekę nie mogę narzekać, jak kiedyś wpadnie Ci w ręce przeczytaj.
UsuńNie przepadam za takimi kosmicznymi akcjami... :)
OdpowiedzUsuńW takim razie nie namawiam.
UsuńZachęciłaś mnie, dopisuję do listy :)
OdpowiedzUsuńSuper.
UsuńWatney wygrał wszystko :) Jego filmowy odpowiednik też nie jest zły, choć oryginału nie przebił.
OdpowiedzUsuńKsiążka to zawsze książka, ja film na razie odpuszczam, choć te ziemniaki na Marsie kuszą :)
UsuńCiekawy pomysł na fabułę. Nigdy nie czytałam książki w tym stylu, ale chyba warto się zapoznać. :)
OdpowiedzUsuńErna
Zachęcam.
UsuńCzytałem ją krótko po premierze w zeszłym roku i po prostu świetna książka! Filmu jednak do tej pory nie obejrzałem :P
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak wypadła ekranizacja, ale na razie jeszcze mam kaca po książce...
UsuńJest od dawna na liście "do kupienia". Kto wie, może dostanę pod choinkę?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mam nadzieję, że znajdziesz "Marsjanina" pod choinką.
UsuńKapitalna książka, jedna z najlepszych przeczytanych przeze mnie w tym roku. Życzyłbym sobie więcej takich do przeczytania. :)
OdpowiedzUsuńW takim razie samych fantastycznych lektur Ci życzę...sobie zresztą też.
UsuńCzytałam tę książkę jakiś czas temu i od razu podbiła moje serce. Świetna lektura, którą wszystkim polecam. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mark potrafi skutecznie skraść serce. Pozdrawiam.
Usuń