sobota, 1 kwietnia 2017

Siła niższa, Marta Kisiel- recenzja #289

Po mistrzowsku łamie obcasy, puszcza oczka w pończochach, tłucze filiżanki, chowa okulary, w zależności od nastroju plami ubrania keczupem albo herbatą, zacina windę między piętrami. Chroniczny pech? Prawa Murphy'ego? To tylko, a może aż, prozaiczna i przyziemna siła niższa. I właśnie ta oto, nadgorliwa, nikczemna i  złośliwa kreatura upatrzyła sobie na swoją ofiarę Konrada Romańczuka, bohatera powieści "Siła niższa" Marty Kisiel, który idealnie, ku uciesze czytelników spełnia wszystkie niezbędne warunki, by zostać ofiarą przewrotnego losu.

Po opuszczeniu Lichotki Konrad Romańczuk wraz z dożywotnikami w postaci kota Zmory, zasmarkanego Licha, tuptającego po domu w bamboszach i będącego w stanie permanentnej wojny z brudem i kurzem anioła stróża, Utopca i różowych królików w liczbie mnogiej przenoszą się do podmiejskiej willi, by tam dzielić dom z Turu Brząszczykiem, uzbrojonym w dłuto wikingiem. Fabułę dyktuje nie kto inny, a siła niższa, zwana również prozaiczną i przyziemną codziennością, która niechybnie  dopada biednego Romańczuka, ciska na glebę, kopie po nerkach, ograniczając jego życie do przyjmowania kolejnych zleceń, sterczenie przy garach, od czasu do czasu  pozwalając mu na odpoczynek między regałami w Tesco.

"Siła niższa" to ponowne spotkanie z bohaterami poznanymi w "Dożywociu",  zapracowanego i walczącego z codziennością Romańczuka, zagubionego anioła w bamboszkach, Utopca, zaginionego w czeluściach rur Krakresa, Carmillę- agentkę literacką, tym razem w dwupaku i innego  tałatajstwa. Spotykamy również mnóstwo nowych bohaterów, zafascynowanego drewnem, rzeźbiącego zezowate aniołki wikinga Turu, chłopaków z Wehrmachtu i jeszcze jednego anioła stróża, Tsadkiela (pieszczotliwie zwanego przez rzyciowego wikinga Zadkielem), anioła skromności i sprawiedliwości, o posturze słusznej i włosach długich, złocistych i lśniących. Niestety nawet posiadanie przez Konrada aniołów stróżów w liczbie dwóch, reprezentantów siły wyższej, nie ochroni go przed podstępną działalnością jej znacznie niżej postawionej perfidnej kuzynki. Siła niższa nie pozwoli Romańczukowi i pozostałym domownikom na nudę.

Powieść Marty Kisiel językiem stoi. Ałtorka (pisownia oficjalna) posiada nie tylko lekkie pióro, ale i niezwykły talent do operowania językiem polskim, a także wyjątkowe i trudne do podrobienia poczucie humoru, które potrafi zauroczyć, rozkochać i uzależnić. Tej książki nie da się przeczytać bez szerokiego uśmiechu na twarzy.

"Siła niższa" jest godną kontynuacją "Dożywocia", pełną beztroskiego uśmiechu, optymizmu, rozlewającego się na sercu ciepła, słodyczy, która stanowi najlepsze lekarstwo na jesienną, zimową, wiosenną i każdą inną chandrę, prawdziwy hormon szczęścia, endorfina w czystej postaci.
Nie mniej "Siła niższa" jest trochę inna niż jej poprzedniczka, dojrzalsza, bardziej refleksyjna, podszyta zadumą nad tym, co w życiu istotne i ważne, w myśl zasady "szanuj anioła swego, bo możesz dostać gorszego". Lektura powieści wywołuje oprócz łez uśmiechu  również łzy wzruszenia.


Marta Kisiel napisała powieść, która jest jak kojący, pełen ciepła i humoru kompres. Miód na serce, wątrobę i nerwy. Czytajcie i śmiejcie się w głos. Alleluja!

Siła niższa, Marta Kisiel, Wydawnictwo Uroboros, 2016, ss.319

16 komentarzy:

  1. Słyszałem bardzo dużo dobrego o tej książce, jak i innych od tej autorki. Mam w planach, ale tych dalszych niestety z braku czasu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta Kisiel pisze książki "relaksacyjne" pióro lekkie, dużo humoru. Przeczytaj...kiedyś. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Wiem, dlatego mnie bardzo one kuszą, a jak słyszałem od kogokolwiek opinie, to wybuchy śmiechu gwarantowane :D

      Usuń
  2. Heh o "Dożywociu" słyszałam wiele dobrego i w planach mam :) Oczywiście nie ma możliwości, żeby w takiej sytuacji nie wzięła w łapki również kontynuacji. Lubię takie lektury, bo czyta się je dość szybko i wspaniale odprężają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dożywocie" a potem "Siła niższa"- obowiązkowo. Obie powieści wprawią Cię w doskonały humor.

      Usuń
  3. "Dożywocie" leży na mojej półce i ciągle się kurzy, nie mogę się jakoś za nie zabrać, a zapowiada się świetną lektura, skoro i ono i kontynuacja są równie dobre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zetrzyj kurz i zabieraj się za lekturę, gwarantuje Ci dużo uśmiechu.

      Usuń
  4. "Dożywocia" jeszcze nie czytałam, ale dobrze, że kontynuacja jest równie ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorąco polecam Ci obie powieści, plus "Nomen omen" na dokładkę, równie dobry.

      Usuń
  5. Mam w planach i po tej recenzji jeszcze bardziej przekonuję się że ta książka zdecydowanie by mi się spodobała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo krzepiąca i optymistycznie nastrajająca lektura. Jestem przekonana, że się nie zawiedziesz.

      Usuń
  6. Czytałam obie części (recenzje znajdują się na blogu) i jestem nimi zachwycona! Uwielbiam Licho, Romańczuka i wszystkich pozostałych mieszkańców Lichotki, mam nadzieję, że ałtorka nie dotrzyma obietnicy i pojawi się kolejna część tej cudownej historii ;)
    Pozdrawiam! http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama takich dożywotników bardzo chętnie bym przygarnęła. Po cichu liczę, że ałtorka jednak się złamie i napisze ciąg dalszy. Pozdrawiam.

      Usuń
  7. Przeczytałabym, bo "Dożywocie" mi się podobało, a dobrego humoru nigdy za wiele :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, a uśmiech można z "Siły niższej' dużą łyżką wyjadać.

      Usuń
  8. Nie znam autorki i żałuję, ponieważ czytając twoją recenzję zaśmiewałam się do rozpuku. To chyba ten rodzaj humoru, który przemówiłby do mnie, a ja nie zastanawiałabym się nad tym, czy moje reakcje nie są aby zbyt stępione czy za ostre :)
    Z upodobaniem śledzę wszelkie gierki lingwistyczne i mam słabość do autorów tak doskonale znających swoje tworzywo. Dziękuję za przedstawienie "Siły niższej" :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...