Co sprawia, że w nocy nie możesz zmrużyć oka? Czasem drobnostka, na pozór nic nie znaczące wydarzenie, przypadkowe spotkanie potrafi sprawić, że zaczyna kiełkować w nas niepokój i strach. Strach, który zaczyna rosnąć w siłę, by w końcu wybuchnąć z impetem.
Nasiona pełne strachu i niepokoju rozsiewa w swoim zbiorze opowiadań "To, co utraciłyśmy w ogniu" Mariana Enriquez, argentyńska pisarka, okrzyknięta przez lokalną krytykę, księżniczką literatury grozy. I jest wiele prawdy w tym stwierdzeniu, ponieważ dwanaście mrocznych historii osadzonych we współczesnej Argentynie wywołują gęsią skórę, na długo pozostawiając czytelnika w gęstej atmosferze strachu i niepokoju.
Uczennica, która wyrywa sobie paznokcie i rzęsy oraz jej koleżanka, która pragnie jej pomóc, sama nie zdając sobie sprawy, że wkrótce sama zacznie się okaleczać. Graficzka komputerowa ogarnięta obsesją na punkcie bezdomnej kobiety i jej syna "brudnego dzieciaka", który wkrótce zostaje znaleziony martwy. Argentyński seryjny morderca z początków XX wieku, który po blisko stu latach objawia się przewodnikowi turystycznemu, stając się dla niego inspiracją. Dzieci odwiedzający opuszczony dom, z którego jedno nigdy nie wraca i kobiety, które protestując przeciw przemocy domowej dobrowolnie wstępują na stosy. To tylko niektóre z postaci powołanych do życia w opowiadaniach Enriquez, w których zło i strach wkrada się w ich życie niepostrzeżenie.
Groza, która pojawia się w opowiadaniach Mariany Enriquez posiada kilka wymiarów. Nawiedzione domy, pojawiające się demony, nie pozwalające zapomnieć o sobie zmasakrowane zwłoki małego chłopca są horrorem dla bohaterów opowiadań, ale dla samej autorki pretekstem by pokazać inny rodzaj horroru, jakim jest argentyńska rzeczywistość. Argentyny naznaczonej przemocą i gwałtem, w której wielki kryzys gospodarczy lat 30-tych poprzedniego wieku zakończył czas wielkiej prosperity, pogłębiając biedę i kontrasty społeczne. Obrazy, które maluje Enriquez pełne są brudu, morderstw, narkotyków, złodziei, kultu San La Muerte, obrazy, dla nas przerażające, dla Argentyńczyków stanowiące smutną codzienność, w której płonące na stosach kobiety nie są niczym szczególnym, choć w nas budzą dreszcze.
W tym wszystkim odnaleźć musi się człowiek, i to właśnie jednostka staje w centrum opowiadań Enriquez. Zmuszona do życia w szarej, brutalnej południowoamerykańskiej rzeczywistości, w zderzeniu z tym co nieznane i tajemnicze, staje się jeszcze bardziej samotny i wyobcowany, a pisarka nie oszczędza swoich bohaterów. Pod lupę trafiają ludzka psychika, poczucie winy, czy moralność.
"To, co utraciłyśmy w ogniu" Mariany Enriquez to wyjątkowo niepokojący, często mocno wstrząsający obraz argentyńskiej rzeczywistości. Pisarka doskonale i bardzo naturalnie buduje atmosferę grozy i przerażenia. Strach z tych opowieści jest jak niewielkie skaleczenie, wyjątkowo drażniące, które rozdrapujemy i staje się jątrzącą trudno gojącą się raną. I kiedy w końcu uda się jej zagoić, a my przeczytamy ostatnie opowiadanie, pozostałe po każdej historii blizny dalej będą nas palić, niepokoić, nie dając o sobie zapomnieć.
Historie, które mocno zachodzą za skórę. Gorąco polecam.
To, co utraciłyśmy w ogniu, Mariana Enriquez, Wydawnictwo Czarna Owca, 2017, ss. 232
Za możliwość lektury dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca
Nie czytam przeważnie opowiadań, ale przekonałaś mnie, że po ten zbiór powinnam sięgnąć koniecznie. Poszukam, dorwę, przeczytam - zaintrygowałaś mnie.
OdpowiedzUsuńPoszukaj, dorwij, warto.
UsuńOpowiadania czytam bardzo rzadko, więc jest to na pewno dobry powód, by to zmienić. Już samo zdanie w recenzji o wyrywaniu rzęs przyprawia mnie o ciarki...
OdpowiedzUsuńPrzyprawiają o ciarki, zaczynają się niewinnie, a na końcu wybucha bomba. Po dobre opowiadania warto sięgnąć, a Enriquez właśnie do takich należy.
UsuńMam cichutką nadzieję, że te opowiadania zrobią choćby mały szum w blogosferze. Bardzo bym chciała, żeby polscy czytelnicy o nich usłyszeli. Bo warto.
OdpowiedzUsuńRównież mam nadzieję, że nie przejdą bez echa, bo te historie warto poznać. Pozdrawiam.
Usuń