W swoich książkach Swietłana Aleksijewicz oddaje głos tym, których wcześniej nie chciał nikt wysłuchać, oddaje głos zwykłemu człowiekowi, którego życie stało się częścią wielkiej historii. Ona sama odsuwa się w cień, uważnie słucha, jest pośredniczką, która jedynie przekazuje czytelnikom świadectwa swoich rozmówców.
Nie inaczej jest w jej kolejnej "powieści głosów" jak określa swój gatunek laureatka literackiej Nagrody Nobla białoruska dziennikarka, "Ostatni świadkowie. Utwory solowe na głos dziecięcy". Tym razem wsłuchujemy się w historie ludzi, którzy jako dzieci zostali naznaczeni wojną. Wojną, która odcisnęła piętno na całym ich życiu.
"Wojna to był mój podręcznik historii. Moja samotność… Zgubiłem porę dzieciństwa, wypadło z mojego życia. Jestem człowiekiem bez dzieciństwa, zamiast niego miałem wojnę. Tylko miłość zdołała później wywołać we mnie taki wstrząs. Kiedy ją poznałem… kiedy się zakochałem…"
Beztroskie dzieciństwo dla bohaterów "Ostatnich świadków" skończyło się wraz z pierwszymi strzałami. Wojna zburzyła ich poczucie bezpieczeństwa, zabrała rodziców, bliskich, w zamian ofiarowała strach, samotność, sieroctwo i głód.
Rozmówcy Swietłany Aleksijewicz , którzy opowiadając jej swoje historie, jeszcze raz muszą powrócić pamięcią do najstraszniejszych chwil ich życia. Mówią o śmierci, która była ich codziennym towarzyszem . O stracie rodziców, rodzeństwa, często ukrywali się przez wiele dni na bagnach, na polach. Ich wojna jest szara, pachnie bzem, odorem rozkładających się zwłok i spalonego ludzkiego ciała. Ich wojna ma smak pokrzyw, drewna i trawy. Wojna to pożary, ich domów, całych wsi i unoszący się wokół krzyk.
Wojna to dla nich tęsknota, za bliskimi, od których zostali oddzieleni, oczekiwanie na wiadomości od ojca, przebywającego gdzieś na froncie. Wspominają obozy koncentracyjne, masowe egzekucje, wywózki do Niemiec, życie w okupowanych przez Niemców miastach i wsiach, krzywdach przez nich wyrządzonych.
Ze wspomnień "Ostatnich świadków", z ich strachu, cierpienia, wyłania się również obraz ludzkiego dobra, którego doświadczyli. Opowiadają o obcych ludziach, którzy wzięli je pod swój dach, o domach dziecka i atmosferze solidarności, która w nich panowała, wspominają radość z ponownego spotkania swoich bliskich, ogromne szczęście na widok Armii Czerwonej.
Swietłanie Aleksijewicz udało się w swoich rozmówcach obudzić dziecięcą wrażliwość, pozwolić im jeszcze raz spojrzeć na piekło wojny niewinnymi oczami dziecka, powrócić do często nieprzepracowanych bolesnych wspomnień. Spisane przez autorkę relacje mają niezwykła siłę rażenia. To bolesne i przejmujące świadectwo okrucieństwa wojny widzianych oczami dzieci, które często nie rozumiały zbrojnych działań i zabijania, a teraz w dorosłym życiu wciąż dźwigają ogromny bagaż cierpienia.
Świadków wielkiej wojny ojczyźnianej jest już coraz mniej. "Potem zabrakło... Najpierw naszej niesamowitej mamy, a po niej taty. Zrozumiałyśmy, od razu to poczułyśmy, że jesteśmy ostatnie. Z tamtej linii… Z tamtego brzegu… Jesteśmy ostatnimi świadkami. Nasz czas się kończy. Powinnyśmy mówić…Pomyślałyśmy, że nasze słowa będą ostatnie..." Wysłuchajmy więc ich historii, oddajmy im hołd i nie pozwólmy by czas cierpienia, głodu i śmierci, którego doświadczyli kiedykolwiek się powtórzył.
Informacje o książce:
Autor: Swietłana Aleksijewicz
Tytuł: Ostatni świadkowie. Utwory solowe na głos dziecięcy
Tytuł oryginału: Poslednije swidietieli. Solo dlya detskogo golosa
Przekład: Jerzy Czech
Wydawnictwo: Czarne
Miejsce i rok wydania: Wołowiec, 2013
Liczba stron: 232
Do tej pory czytałam jeden reportaż tej autorki (o Czarnobylu) i uważam, że porusza naprawdę ciekawe, zwykle bolesne tematy...
OdpowiedzUsuńPamiętam jakie wstrząsające wrażenie zrobiła na mnie ta książka, kiedy ją czytałam. Do dziś, jak pomyślę, robi mi się dziwnie na wspomnienie. Myślę, że ważne książki mają to do siebie. Nie tłumaczą. Po prostu pokazują jak jest czy było. Warto te opowieści poznać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ania - Księganna
https://www.ksieganna.com/
Tego typu książki są bardzo piękne i wartościowe, jednak czytając je z reguły strasznie się męczę. Zdecydowanie to lektura nie dla mnie :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam:
biblioteka-feniksa.blogspot.com
Wydawałoby się, że w dobie łatwego dostępu do informacje i równie prostej jej publikacji, każdy ma prawo głosu. Niestety rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana.
OdpowiedzUsuń