wtorek, 1 sierpnia 2017

Rzeczy, których nie wyrzuciłem, Marcin Wicha- recenzja #334

Co pozostaje po śmierci bliskiej nam osoby? Wspomnienia i przedmioty. Rzeczy, które nagle stają się bezpańskie, które trzeba uporządkować, a z którymi trudno się rozstać, ponieważ wciąż przywołują wspomnienia o osobie, której z nami już nie ma. "Rzeczy, których nie wyrzuciłem" Marcina Wichy, jak sam napisał w pierwszych zdaniach swojej książki to "historia o rzeczach. I jeszcze o gadaniu. Czyli - o słowach i przedmiotach." Przede wszystkim "Rzeczy, których nie wyrzuciłem" to skondensowana i pełna czułości opowieść o matce, jej odchodzeniu i koniecznością zmierzenia się z pustką, którą po sobie pozostawiła, a wszystko to przez pryzmat rzeczy, "zakurzonych barykad" które po śmierci matki autor musi uporządkować.

"Szuflady wypełnione ładowarkami do starych telefonów, zepsutymi piórami, wizytówkami sklepów. Stare gazety, zepsuty termometr. Wyciskacz do czosnku, tarka i to, jak to się nazywa, śmialiśmy się z tego słowa, tyle razy powtarzało się w przepisach, mątewka. Mątewka." Narrator porządkuje mieszkanie po zmarłej matce i musi zdecydować co ma przetrwać, a które z przedmiotów powinien zniszczyć. Za każdym przedmiotem kryją się słowa napisane i wypowiedziane przez jego matkę, sceny i zdarzenia z przeszłości. Wszystkie te wspomnienia budują portret silnej, bezkompromisowej, odważnej i trudnej kobiety, która kierowała się w życiu własnymi zasadami.

Autor "Rzeczy których nie wyrzuciłem" maluje szczery, pełen czułości i miłości obraz matki, nie popada jednak przy tym w zbędną czułostkowość i tkliwość.  Trzeźwo ocenia skomplikowaną relację, która łączyła ich przez lata. Porządkując rzeczy, które po sobie pozostawiła, porządkuje jednocześnie swoje wspomnienia, decydując co zniszczyć, co sprzedać, a co zabrać ze sobą i o czym pamiętać. Próbuje oswoić pustkę, którą zostawiła po sobie, pustkę wypełnioną rzeczami. 

"Kiedyś sądziłem, że ludzi pamiętamy, dopóki możemy ich opisać. Teraz myślę, że jest odwrotnie: są z nami dopóki nie umiemy tego zrobić. Dopiero martwych ludzi mamy na własność, zredukowanych do jakiegoś obrazka czy kilku zdań. Postaci w tle. Teraz już wiadomo - byli tacy albo śmacy. Teraz możemy podsumować całą tę szarpaninę. Rozplątać niekonsekwencje. Postawić kropkę. Wpisać wynik. Ale jeszcze nie wszystko pamiętam. Dopóki nie mogę ich opisać, jeszcze trochę żyją."

Matka narratora zawsze mówiła to co myśli, nie pozwalała omotać się słowami, nie znosiła eufemizmów.  Taka jest również powieść Marcina Wichy, wyrazista, szczera, zwięzła. Autor, podobnie jak matka "skreśla łatwe przymiotniki", waży każde słowo, odmalowując wspomnienia swojej rodziny oszczędnie, precyzyjnie,  z dystansem, czasem z ironią i humorem. Przeżywa żałobę, przeprowadzając czytelnika przez stratę i ból spowodowany śmiercią matki.
"Rzeczy, których nie wyrzuciłem" to przepiękne i pełne emocji pożegnanie. Nadzwyczajna książka o pamięci, tęsknocie, umieraniu i o tym co po nas pozostaje po nas po śmierci.


Informacje o książce:
Autor: Marcin Wicha
Tytuł:  Rzeczy, których nie wyrzuciłem
Wydawnictwo: Karakter
Miejsce i rok wydania: Kraków, 2017
Liczba stron:198

3 komentarze:

  1. O żałobie nie każdy umie pisać, ta książka porusza temat trudny i bolesny, ale w sposób odpowiedni i niesztampowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O żałobie trudno jest mówić, a co dopiero przelać to na papier, nie potrafię sobie wyobrazić jak wyglądał sam proces pisania tej książki dla autora. Natomiast efekt imponujący, wyjątkowa lektura.

      Usuń
  2. Dobrze, że powstają tego typu książki, bo to temat niełatwy, a jednak bardzo ważny i warty poruszenia. Jeśli jeszcze autor potrafi zrobić to z wyczuciem, to jestem na tak :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...