sobota, 24 marca 2018

Bóg mi świadkiem, Makis Tsitas

Rasista, mizogin, frustrat. Czy do takiego człowieka można czuć sympatię? Czy można wysłuchać tego co ma do powiedzenia? Grecki pisarz Makis Tsitas zaryzykował bardzo dużo wybierając na głównego bohatera swojej powieści  "Bóg mi świadkiem" antybohatera, irytującego egocentryka, którego polubić  jest bardzo ciężko. Być może za tą niechęcią  kryje  się obawa, że gdy zaczniemy słuchać tego co ma do powiedzenia, stanie się nam bliższy? Zatrzymanie się i wysłuchanie jego spowiedzi wymaga wewnętrznej odwagi. A gdy  wysłuchamy opowieści o jego lękach, obawach i tęsknotach i marzeniach, odkryjemy, że za fasadą, chowa  się człowiek głęboko nieszczęśliwy, który nie budzi już niechęci, ale współczucie. 

"Moje życie rozpościera się na bezkresnym polu pełnym czerwonych papryk. Gdy upadam (zawsze na twarz), zostaję poparzony. Takie jest moje życie. Niezmiennie wpadam w jakieś sidła, ląduję w ciernistych chaszczach i pokrzywiskach, nie pamiętając, że jestem bosy".

Chrisowalandis ma pięćdziesiąt lat. Cierpi na cukrzycę, nadwagę, zaburzenia erekcji. Nie ma pracy, wciąż żyje z rodzicami, którzy go szykanują. Ma niespłacone długi i problemy z kobietami. Czuje się nieakceptowany, niekochany, jest człowiekiem skrzywdzonym przez los i państwo. Jedyne co mu pozostaje to wiara w Boga i świętych, którzy sprawią, że kiedyś znowu będzie szczęśliwy.

Makis Tsitas w swojej książce przedstawił portret człowieka, który stoi na skraju załamania psychicznego. "Bóg mi świadkiem" jest spowiedzią Christowalandisa, którego życie jest nieustannym pasmem porażek, antybohatera, który pełen jest sprzeczności. 
Rodzina stanowi dla niego najważniejszą wartość, najlepiej uporządkowana, o monarchistycznej strukturze, z drugiej strony staje się niewolnikiem stworzonych przez siebie, bądź narzuconych układów. Od innych oczekuje tolerancji, sam wszędzie dostrzega "cudzoziemski brud". Narzeka na swojego byłego szefa, krytykuje siostrę, której daleko do jego wyobrażeń na temat idealnej żony i matki. Głęboko wierzy w Boga, choć to jak żyje kompletnie przeczy jego religii.

Najbardziej drażni jednak stosunek głównego bohatera do kobiet. Chrisowalandis pragnie mieć dobrą żonę, najlepiej podobną do jego matki, która mogłaby być jego opiekunką i przewodniczką, traktuje przy tym kobiety przedmiotowo. Twierdzi, że jedyne co potrafią to łajdaczenie się, są materialistkami, wybierającymi obcokrajowców, podczas gdy sam marzy o małżeństwie ze spokojną Angielką.

Z powieści Makisa Tsitasa wyłania się smutny obraz współczesnego społeczeństwa greckiego, materialna i duchową zaraza, w którą popadła Grecja.  Społeczeństwa, które żyje w euforii po Igrzyskach Olimpijskich w 2004 roku, by potem zostać doprowadzone na skraj rozpaczy i bankructwa. Autor z pomocą Chrisowaldisa obnaża wszystkie najgorsze cechy Greków, ich ksenofobię, fanatyzm, naiwność i niedolę. "Niestety, dzisiejszy Grek się stoczył i nie kocha już w głębi duszy ani religii, ani ojczyzny, ani rodziny. Niech Bóg się nad nami zlituje".

"Bóg mi świadkiem" to tragikomiczne, trochę przerysowane wyznanie człowieka sfrustrowanego, niespełnionego, ale mimo wszystko szukającego szczęścia. Spowiedź, która jak sam bohater nieznośnie irytuje i drażni, wywołując wewnętrzny dyskomfort gdy okazuje się, że odnaleźliśmy w powieści cząstkę samego siebie.
Trudna, frapująca i bardzo niewygodna lektura.


Informacje o książce:
Autor: Makis Tsitas
Tytuł: Bóg mi świadkiem
Tytuł oryginału: 
Μάρτυς μου ο Θεός (Martys mou o Theos)
przekład: Michał Bzinkowski
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
miejsce i rok wydania: Wrocław, 2018
liczba stron: 251
 


Za możliwość lektury dziękuję Wydawnictwu Książkowe Klimaty

3 komentarze:

  1. Stwierdzeni, odnajdziemy w tej powieści cząstka samego siebie, przekonało mnie aby sięgnąć po ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezła lektura zapowiada się :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawa recenzja. Zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...